Przy Cichej spędził 6 pięknych lat okraszonych sukcesami. Zyskał szacunek i sympatię kibiców, a sam na dobre związał się z „eRką”. W środę stanie jednak po drugiej stronie barykady, ponieważ od ponad roku broni barw Puszczy Niepołomice. Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu, którego były obrońca Ruchu Chorzów - Piotr Stawarczyk udzielił oficjalnej stronie klubowej.
Z Ruchu odszedłeś ponad 2 lata temu. Co od tamtej pory się u Ciebie działo? Wiemy tyle, że grałeś w Zawiszy Bydgoszcz, a teraz w Puszczy Niepołomice.
Powiększyła mi się rodzina – to najważniejsze wydarzenie z tego okresu. Rok temu urodziła mi się córka. Wróciłem do rodzinnego miasta. Mieszkam w Krakowie, skąd dojeżdżam na treningi do Niepołomic.
Gratulujemy! Powiedz nam, czy odkąd opuściłeś Cichą, śledzisz to, co dzieje się w Ruchu?
Oczywiście, że śledzę! Spędziłem w Ruchu 6 lat. Można powiedzieć, że stałem się „Niebieski”. Dlatego jestem na bieżąco z tym, co dzieje się przy Cichej.
Trafiając do Puszczy przypuszczałeś, że trafi się jeszcze okazja zagrania przeciwko Ruchowi?
Nie spodziewałem się tego. W ogóle nie brałem pod uwagę takiej możliwości. Wtedy Ruch i Puszczę dzieliły dwa poziomy rozgrywkowe. Jak widać, życie pisze takie zaskakujące scenariusze i dzisiaj oba kluby grają w tej samej lidze. Cieszę się na to środowe spotkanie. Wiadomo, sentyment do Ruchu jest, dlatego przyjemnie będzie się z nim zmierzyć.
Kolegów w dzisiejszym Ruchu to zbyt wielu już nie masz. Na myśli przychodzi tylko Maciej Urbańczyk, który wchodził do drużyny, gdy Ty powoli się z nią żegnałeś.
Faktycznie, można powiedzieć, że przez te dwa lata przy Cichej było trzęsienie ziemi, wielkie zmiany. Z tego też powodu wielu znajomych nie mam, ale Ruch to Ruch.
Utrzymujesz kontakt z kolegami z Ruchu?
Jasne, że utrzymujemy kontakt. Mieliśmy przez tyle lat bardzo fajną atmosferę w drużynie. Nie wyobrażam sobie, że tego kontaktu by teraz nie było. Wiadomo, każdy ma swoje życie i obowiązki, ale regularnie ze sobą rozmawiamy przez telefon, a od czasu do czasu uda się nawet spotkać.
Wielu znajomych miałeś również wśród kibiców Ruchu. Z nimi również utrzymujesz kontakt?
Z kibicami jest trochę trudniej. Coraz rzadziej jestem na Śląsku, stąd ten kontakt jest mniejszy, ale jest kilka osób, z którymi się bliżej poznałem i z nimi cały czas utrzymuję kontakt.
W swojej karierze grałeś w dużych klubach. Jesteś wychowankiem Wisły, później był Widzew i Ruch. Teraz występujesz w Puszczy. Jak to wygląda w porównaniu do tych większych marek?
Różnica na pewno jest, chociażby w kwestii liczby kibiców, zainteresowania mediów. W Widzewie czy Ruchu na pewno było większe. Ale biorąc pod uwagę sprawy sportowe, to Puszcza nie przez przypadek znalazła się w 1 lidze. W Niepołomicach od jakiegoś czasu wszystko krok po kroku idzie do przodu. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić.
Zaskoczył Cię Ruch z ostatnich tygodni? Drużyna, która przegrywała mecz za meczem zaczęła się podnosić.
Na początku Ruch też tracił bramki i punkty bardzo pechowo. Widać było, że ta drużyna potrzebuje jakiegoś przełamania i gdy ono nastąpiło, chłopaki dostali impuls i widać, że psychicznie odżyli. Pamiętam, że po tych porażkach wielu trenerów mówiło, że Ruch nie zasługuje na to miejsce, w którym jest. Dlatego można się było spodziewać, że „Niebiescy” w końcu zaczną punktować.
Gdy grałeś jeszcze w Ruchu, już poważnie myślałeś o tym, co będziesz robił po zakończeniu kariery. Już wtedy zdobywałeś uprawnienia trenerskie. Poszedłeś dalej w tym kierunku, czy może zmieniłeś plany?
Plany się nie zmieniły, kontynuuję naukę. Chcę zrobić kolejny kurs trenerski. Zapisałem się już na UEFA A. Bardzo dużo grania w piłkę już mi nie zostało, więc powoli szukam różnych rozwiązań dla siebie na przyszłość, ale to na razie zachowam dla siebie.
Najczęstsze skojarzenia kibiców Ruchu z Piotrem Stawarczykiem to pamiętne 100. Wielkie Derby Śląska, mecz pucharowy z FC Vaduz, czy też gol w spotkaniu z Legią na Łazienkowskiej, który mocno przybliżył nas do brązowego medalu w 2014 roku. Który moment najmilej wspominasz?
Każdy z tych wymienionych momentów był przyjemny. Mimo wszystko na pierwszym miejscu postawiłbym bramkę strzeloną Górnikowi w derbach. To takie najmilsze wspomnienie pod względem indywidualnym. Natomiast bardzo cenię sobie każdy z trzech medali, które zdobyłem z Ruchem. Generalnie były momenty i lepsze, i gorsze, ale dużo łatwiej zapamiętać te przyjemne i one zostały w pamięci.
źródło: ruchchorzow.com.pl