Kolejna karta wyjazdowa kibiców Ruchu została zapisana niebieską czcionką. Za nami następny z puli tych "zakazanych" wyjazdów, tym razem do Wrocławia - stolicy Dolnego Śląska.
Dzięki uprzejmości fanów WKS-u mogliśmy bez problemów (i dodatkowo ucierając kolejny raz nosa tym, którzy nam próbują zabraniać) zakupić bilety na sektory gospodarzy. Aby spokojnie zająć miejsca na stadionie, główna grupa dotarła na miejsce już około 1,5 godziny przed meczem. Ostatecznie zajęliśmy miejsca na trybunie D, za bramką tuż obok sektora gości.
Przed pierwszym gwizdkiem praktycznie wszyscy kibice Ruchu obecni byli już na trybunie, zapełniając w liczbie
1300 osób. Sektor przyozdobiły 3 flagi: "Special Guest", "ŚP. Herman" oraz "19/R\20".
Chwila przed wyjściem piłkarzy na boisko została wykorzystana do przećwiczenia nowej przyśpiewki. Młyn Śląska skandował natomiast "piłka nożna dla kibiców", co można było usłyszeć również z sektorów zajmowanych przez fanatyków Niebieskich. Gospodarze dodatkowo zostali nagrodzeni brawami za możliwość obejrzenia meczu przez kibiców z Chorzowa, którzy również głośno zaskandowali "jesteśmy zawsze tam...".
Pomimo frekwencji na meczu na poziomie
niespełna 7500, obiekt wydawał się świecić pustkami. Jest to efekt wybudowania zbyt dużych stadionów klubowych na poczet jednej wielkiej imprezy zwanej EURO. Choć miejscowi nawoływali przez mikrofon, by wszyscy obecni przeszli do środkowej części młyna, większość krzesełek i tak pozostała pusta.
Gospodarze podczas meczu wywiesili jedynie dwie flagi "Twierdza Wrocław" oraz "Wyznawcy Dolnośląskiego Władcy". Sam doping gospodarzy ciężko ocenić z perspektywy sektora Niebieskich i naszego dopingu, który praktycznie przez 90 minut zagrzewał piłkarzy do walki. Pewne jest jedno - my musieliśmy być dobrze słyszalni, patrząc chociażby na komentarze i porównania młynowego Śląska w kwestii naszego wokalnego popisu.
W repertuarze chorzowian nie zabrakło pozdrowień dla naszych zgodowiczów z Widzewa i Elany oraz dodatkowych kilkukrotnych "pozdrowień" dla tych co zawsze, dla tych co na mecze jeżdżą tylko dla zadymy, bo piłka nożna ich nie interesuje ;)
Sam mecz generalnie bez większych rewelacji sportowych, dlatego jako kibice musieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony. Po pierwsze "ch.. z zakazami", po drugie skoro przyjechało nas 1300 osób, to doping musi robić wrażenie i obiektywnie mówiąc, było dobrze, ale zawsze może być lepiej ;)
Kwadrans przed końcem spotkania swoje 5 minut kolejny raz miał "Dzikowąsy wodzirej", który rozkręcał na trybunie "Horto Magiko" bo jak wiadomo "Kochamy Ruch, dla Nas jak Bóg! Przed nami pada na kolana każdy wróg!".
Po meczu, który ku niezadowoleniu fanów chorzowskiego Ruchu zakończył się bezbramkowym remisem, pozdrowiono naszego trenera głośnym "Waldek Fornalik lolololo" z racji jego jubileuszowego 150. meczu w roli trenera Ruchu. Piłkarze natomiast usłyszeli "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham cię, w moim sercu jest Ruch i na dobre i na złe”.
Chwilę później jeszcze raz podziękowano fanom Śląska za okazaną pomoc w obejrzeniu meczu i znów wspólnie skandowano "piłka nożna dla kibiców" - które jak widać kolejny raz nie jest tylko pustym hasłem.
Po meczu szybki załadunek do samochodów i powrót na Górny Śląsk, kończąc tym samym kolejny wyjazd Niebieskiej Szarańczy na zakazie. Przed nami dwa tygodnie przerwy świątecznej i wracamy na Cichą, by wspierać naszą drużynę w meczu przeciwko krakowskiej Wiśle.
źródło: Niebiescy.pl