Martin Konczkowski (obrońca Ruchu):
- Większość spotkania mieliśmy pod kontrolą, zwłaszcza w pierwszej połowie. Zabrakło bramki na 2:0, żeby uspokoić ten mecz, bo wiadomo że przy wyniku 1:0 może się przydarzyć jakiś błąd. Najważniejsze, że szybko odzyskaliśmy to prowadzenie. Szacun dla Maćka, że uderzył. Był tam jakiś rykoszet, ale najważniejsze że w sieci. Pierwszą bramkę zdobył Soma, który bardzo dobrze gra głową. Nieważne jak strzelamy, ważne by zawsze zdobyć jedną bramkę więcej od przeciwnika.
Nie możemy się rozluźnić. Mamy serię trzech zwycięstw, ale nie możemy tak patrzeć, że najgorsze już za nami. W piłce jeden miesiąc to naprawdę dużo. Miesiąc temu po Stalowej Woli byliśmy w diametralnie innych humorach, minęło kilka spotkań i też nie może być hurraoptymizmu. Musi być pokora, ciężka praca i jedziemy dalej.
Szymon Szymański (obrońca Ruchu):
- Do pełni szczęścia zabrakło tego zero z tyłu, aczkolwiek jeżeli mamy wygrywać mecze i tracić tę jedną bramkę, to nie mam nic przeciwko. Przy straconym golu mogliśmy się zachować lepiej, zabrakło przesunięcia w linii obrony, Kacper Michalski miał za dużo miejsca i dobrze uderzył.
Kacper Michalski (pomocnik Warty):
- Niestety dość szybko traciliśmy bramki - na początku i po strzelonym golu. Wydaje mi się, że mogliśmy stąd wywieźć co najmniej punkt i szkoda, że tego nie zrobiliśmy, bo bardzo tego potrzebujemy. Zauważyliśmy, że Ruch ma w środku dość sporą dziurę, dlatego chcieliśmy pominąć pierwszą linię, zbierać drugie piłki i napierać. To był nasz pomysł.
Bramkę zadedykowałem mojej kobiecie, która jest w ciąży. Kocham cię Oliś i cieszę się, że zostanę tatą. Cieszę się, że mogłem to powiedzieć akurat tutaj, bo mam stąd dobre wspomnienia. Myślę, że takie zostaną mimo tej porażki, choć fajnie byłoby wygrać.
źródło: Niebiescy.pl / TVP Sport