Przeciętnemu człowiekowi Pruszków nie kojarzy się dobrze. Podczas wojny funkcjonował tam przejściowy obóz koncentracyjny, a już w czasach nowożytnych powstała silna grupa przestępcza. Niewielu zaś pamięta, że w latach dziewięćdziesiątych XX wieku to mazowieckie miasteczko było silnym ośrodkiem koszykówki, zdobywając w barwach miejscowej Mazowszanki dwukrotnie tytuł mistrza. Jakkolwiek, niedzielny mecz ze Zniczem Pruszków dla kibiców Niebieskich był o tyle istotnym wydarzeniem, że inaugurował piłkarską rundę jesienną u siebie, bowiem tydzień wcześniej piłkarze rozpoczęli ją wyjazdowym zwycięstwem w Opolu.
Tym samym w myśl przysłowia że apetyt rośnie w miarę jedzenia, fani Niebieskich zmierzający na Stadion Śląski z rozmaitych zakątków Górnego Śląska (i nie tylko) liczyli tej niedzieli na kolejne trzy oczka w pierwszoligowej tabeli. Mecz ze Zniczem bowiem nie tyle był wydarzeniem kibicowskim co stricte piłkarskim jako jedno z tych spotkań, w którym odniesione zwycięstwo ułatwi drużynie na koniec sezonu powrót do utraconej Ekstraklasy.
Okres wakacyjny i ranga przeciwnika sprawiły że kołowrotek sprzedanych biletów zatrzymał się ostatecznie na liczbie
13194 widzów, co jeszcze niedawno byłoby liczbą sezonu, wypełniając naszego zacnego staruszka na Cichej nadkompletem. Dziś jednak trzynaście tysięcy nie robi na nikim specjalnego wrażenia i jest liczbą wręcz koneserską, którą osiągamy bez jakiegokolwiek napięcia czy mobilizacji na mecze z najmniej atrakcyjnymi przeciwnikami. Pomimo tego że wspomniana frekwencja wypełniła wyłącznie 36% Stadionu Śląskiego, to jednak zważając na rangę przeciwnika, środek wakacji i pierwszy domowy mecz po spadku, liczba kibiców była przyzwoita i pozwoliła stworzyć dobrą atmosferę na trybunach.
Oczywiście jak w meczach z tego typu rywalami bywa, w dopingu były lepsze i gorsze momenty, jednak ogółem fani Niebieskich dawali z siebie wiele przez pełne 90 minut meczu. Jak można się było spodziewać, pojedynek ze Zniczem był raczej spotkaniem bez historii, jednak warto odnotować w nim dwa ważne momenty. Pierwszy to 26415 maskotek wrzuconych na bieżnię przez chorzowskich kibiców, co było pokłosiem akcji "Dorzuć Misie" organizowanej przez STS, dzięki czemu Ruch Chorzów uzyskał na Centrum Szkolenia kwotę 36416 złotych. Ich sprzątanie zajęło zaangażowanym w to zadanie niemal całą pierwszą połowę. Drugi natomiast to debiut nowej flagi "Super Ruch" inspirowanej oprawą z zeszłosezonowych Wielkich Derbów Śląska, która spuszczona z balkonu w centralnym miejscu młyna prezentowała się przednio. Z pewnością w przyszłości miłym akcentem i idealnym dopełnieniem byłyby szaliki wydane z tożsamym wzorem. Kibice więc pomimo nieelektryzującego ich przeciwnika, trzymali swój stały dobry poziom.
Niestety w spotkaniu tym z dobrej strony nie zaprezentowała się drużyna, która nie zdołała strzelić tej jednej, jedynej bramki dzięki której zwycięstwo pozostałoby w Chorzowie. Bywały wręcz momenty, w których piłkarze po prostu męczyli się z niżej notowanym przeciwnikiem, co frustrowało trybuny liczące tego dnia na łatwe zwycięstwo. W pierwszej lidze nie ma jednak łatwych spotkań i jeśli zespół pragnie wiosną awansować, musi gryźć trawę w każdej kolejce.
Oczywiście oprócz dopingu wspomaganego trzema bębnami nie zabrakło bogatego oflagowania, ściany szalików podnoszonej do klubowego hymnu czy pozdrowień dla zgód. To już są jednak standardy, do których wszyscy przywykliśmy. Finalnie jednak taki miał być ten mecz - standardowy lecz zwycięski na co wszyscy liczyli. Ostatecznie jednak żaden z piłkarzy nie postawił kropki nad "i", co sprawiło, że fani opuszczający śląską mekkę futbolu czuli niedosyt i rozczarowanie.
Z kronikarskiego obowiązku warto w tym miejscu odnotować, że spotkanie było spektaklem jednego aktora, bowiem z Pruszkowa nie przyjechała do Chorzowa tego dnia nawet symboliczna delegacja kibiców. Pomimo wszystko jednak i takie mecze jak ten niedzielny ze Zniczem są potrzebne, bowiem to dzięki tym zwyczajnym, przeciętnym spotkaniom czuć później atmosferę tych wielkich, szlagierowych meczów które pokazują, co potrafią kibice Niebieskich, gdy tylko się zmobilizują. Szkoda tylko punktów...
źródło: Niebiescy.pl