- Otrzymałem na social mediach bardzo dużo wiadomości. Miło mi się zrobiło - i zarazem też przykro, że odchodzę. Naprawdę, tak wielu kibiców dziękowało mi za te 4,5 roku, dodawało, że zawsze będę tu mile widziany i będą o mnie pamiętać, że życzą powodzenia... To bardzo miłe. Dziękuję za takie wsparcie. Nie da się podziękować każdemu z osobna, dlatego wszystkim kibicom, całemu środowisku Ruchu - po prostu jedno wielkie dziękuję - powiedział
Konrad Kasolik, który na zasadzie transferu definitywnego przenosi się do Wieczystej Kraków. Prezentujemy fragmenty wywiadu, który ukazał się na stronie oficjalnej.
Pamiętasz swój pierwszy dzień w Ruchu?
Konrad Kasolik: - I to bardzo dobrze. Zostałem zaproszony na testy, drużyna kończyła akurat obóz w Rybniku. Pojechałem tam w piątek, przenocowałem, w sobotę był sparing, podczas którego dobrze się zaprezentowałem, ale sztab chciał mnie jeszcze sprawdzić przez kolejny tydzień. Po tygodniu usiedliśmy do rozmów. Z perspektywy czasu mona się z tego śmiać, ale wtedy do śmiechu mi nie było, bo Ruch znajdował się w całkiem innym położeniu. Doszliśmy do porozumienia, ale okazało się, że możemy nie przystąpić do sezonu. Trener Bereta przekazał nam informację, że możemy szukać sobie klubów. Byłem wtedy zmęczony tym okresem, od kilku klubów się odbiłem, dlatego cieszyłem się, że powiodło się w Ruchu. A tu kolejny cios... Po strajkach, marszach do Urzędu Miasta, ruszyliśmy. Pamiętamy pierwszy mecz, przegrany z Foto-Higieną Gać. I pierwszy po tym, jak kibice przerwali bojkot – z Ruchem Zdzieszowice, przy kilku tysiącach kibiców, co zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Pierwszy kontrakt miałem na rok, już po pierwszej rundzie go przedłużyliśmy. I tak zleciało 4,5 roku...
(...)
Rozegrałeś 113 ligowych meczów z eRką na piersi. Gdybyś miał wybrać ten jeden...?
- Oj, to byłoby bardzo trudno. Debiutowałem na Ślęzie Wrocław, grającą jeszcze nie u siebie, a na starym obiekcie. Porażka, czerwona kartka - start nie był udany. Ale później odbiliśmy się, poszła seria. Drogę przebyłem niesamowitą - od tej Ślęzy po Ekstraklasę, 30-tysięczną publiczność na Stadionie Śląskim w meczu ze Śląskiem Wrocław. Piękne przeżycia.
(...)
Jak zapatrujesz się na swoją pierwszą - i na razie jedyną - rundę w Ekstraklasie?
- Muszę przyznać, że nie była do końca udana w moim wykonaniu. Analizując te mecze, wiem, że mogłem lepiej - i że po prostu stać mnie było na to. Ale nie ma co ukrywać, że poczułem też zderzenie. Nie oszukujmy się - jeszcze 3-4 lata temu grałem w trzeciej lidze, a teraz, wybiegając na boiska Ekstraklasy, czuć było różnicę. Ale wiem, że na dużo mnie stać. Mam nadzieję, że jeszcze udowodnię tu swoją wartość.
Wybiegając na ostatnią grudniową kolejkę, z ŁKS-em, przeczuwałeś już, że to może być pożegnalny występ?
- Nie. To okazało się już później. Nie spodziewałem się, że ta chwila nastąpi tak szybko. Do teraz z trudem do mnie to wszystko dochodzi. Szybko się to potoczyło. 8 stycznia byłem już w innej szatni. Nie planowałem zmieniać klubu, otoczenia. Z Ruchem miałem pół roku kontraktu. Wieczysta była bardzo poważnie zainteresowana. Przekonała mnie projektem na swój rozwój. Chyba wszystkim kibicom wiadomo, jaki to klub, jaką markę buduje i jaką chce budować. W najbliższych latach w planie jest powstanie stadionu, klub chce się piąć, przejść podobną drogę, co Ruch. Mam nadzieję, że w tym pomogę. Dobrze się to poukładało dla wielu stron.
źródło: Ruch Chorzów