"Będąc w Ruchu mam pewność, że wszystko będzie na czas" |
- Data: 20.07.23; 10:04 Dodał: Neo
- Zawsze miałem sentyment do Ruchu i faktycznie chciałem tu wrócić. Trafiłem tu jako junior, stawiałem młodzieńcze kroki, trafiłem do pierwszej drużyny. Jak się nie mylę, trzykrotnie próbowałem dostać się tu z powrotem, ale za każdym razem byłem odprawiany z kwitkiem. Wtedy Ruch najwidoczniej nie potrzebował Foszmańczyka, ale potrzebował w trudniejszym momencie i fajnie, że ostatecznie spięło się to klamrą - opowiada kapitan drużyny Niebieskich, który udzielił wywiadu portalowi goal.pl. Prezentujemy wybrane fragmenty.
Kiedy namacalnie dostrzegłeś jakieś zmiany zachodzące w Ruchu?
Tomasz Foszmańczyk: - Mieliśmy bardzo kiepski początek sezonu w III lidze. Nie mając żadnego zwycięstwa na koncie po paru kolejkach, pojechaliśmy na ciężki wyjazd do Bielska-Białej. Na trybunach usiadło dwa tysiące kibiców Ruchu, a my wygraliśmy mecz z Rekordem 3:0. To był przełomowy moment pod kątem piłkarskim. Organizacyjnie zaczęło się zmieniać, gdy kibice dzięki swoim staraniom osiągnęli porozumienie z właścicielami i zakończył się ich bojkot, a później, gdy do klubu przyszedł prezes Siemianowski. Nagle okazało się, że mamy w klubie ludzi, którzy wiedzą, co robić, którzy są bardzo sprawni organizacyjnie, a do tego mają w sercu Ruch. Dla środowiska to był znak, że ten klub może się wkrótce odbudować.
(...)
Mieliście jakiś przełomowy moment sezonu w I lidze?
- Nawet dwa. Pierwszy, gdy po przerwie zimowej graliśmy swój pierwszy mecz w Gliwicach. Nikt nie wiedział, jak to będzie wyglądać, nikomu na rękę nie było opuszczanie własnego stadionu. W klubie wszystkich to dotknęło, bo przecież straciliśmy jeden z najważniejszych atutów. Dziś już wiemy, że te obawy były niepotrzebne, ale wtedy pojawił się wielki znak zapytania. Żeby go usunąć, musiał pojawić się wynik. Pamiętam, że przed startem rundy mówiłem chłopakom, jak istotne jest, by wygrać w Gliwicach z Chrobrym Głogów. Jeśli wygramy – kibice dalej będą za nami jeździć, nakręcą się i zaraz będziemy mieli w Gliwicach drugi dom. Przy porażce, w dodatku w kiepskim stylu, podejrzewam, że zamiast 9 tys. ludzi na kolejnym meczu mielibyśmy 6-7 tys., a później tendencja byłaby malejąca. Wygraliśmy, w dodatku po golu w 100. minucie, co zbudowało atmosferę i już do końca w Gliwicach graliśmy bardzo dobrze.
Wyniki meczów Ruchu Chorzów
Drugi przełom to mecz z Wisłą Kraków. Trafiliśmy na rozpędzony zespół, gdy sami byliśmy w małym kryzysie. Wisła przyjechała do Gliwic jako ekipa, która właściwie z każdym gładko sobie radziła. Mieliśmy obawy, w dodatku w szatni pojawił się jakiś wirus i trzeba było na szybko coś zmieniać. Na kilka godzin przed meczem nawet nie znaliśmy składu, jaki jest na siłach wybiec, a zagraliśmy jeden z lepszych meczów w sezonie. Po tym meczu eksplodowała wiara. Mieliśmy Wisłę za sobą, a w głowach przekonanie, że jesteśmy w stanie z każdym wygrać.
(...)
Ten poprzedni Ruch, grający swoje ostatnie sezony w Ekstraklasie, kojarzył się z wiecznymi problemami. Na przykład z zaległościami finansowymi. Zdarzało się, że po powrocie też trzeba było poczekać?
- Chyba tylko w pierwszych miesiącach po spadku do III ligi. Dziś nawet nie pamiętam, ilu miesięcy sięgały zaległości, ale później przyszedł prezes Siemianowski i postawił sobie za punkt honoru, by od tego momentu Ruch był kojarzony z regularnością. Będąc piłkarzem Ruchu mam obecnie pewność, że wszystko będzie na czas.
No to czas na test. Premia za awans do Ekstraklasy jest już na kontach?
- Tak. Była wypłacona zaraz po awansie. Tak samo jak w przypadku wejścia do I ligi rok temu. Nie są to pieniądze porównywalne z tymi, jakie wypłaca się w innych klubach, ale pewnie dużo łatwiej kogoś przekonać do przyjścia do klubu obiecując taką premię i ją płacąc, niż dając wirtualne miliony. A nawet z tego sezonu znam sytuację z innych klubów, że nie wszyscy piłkarze otrzymali to, co mieli powiedziane.
(...)
Jakim trenerem jest Jarosław Skrobacz? Typ kolegi z szatni, czy gościa z twardą ręką?
- Oczywiście, że potrafi walnąć pięścią w stół, ale raczej ta pierwsza odpowiedź jest poprawna. Sprawy załatwiamy po przyjacielsku. Jest dużo rozmowy, mało skakania do gardeł. Trener daje nam wolną rękę w zarządzaniu szatnią i wkracza dopiero, gdy pojawia się jakiś problem przekraczający możliwości kapitana czy rady drużyny. Ten model się sprawdza, a relacja, którą zbudowaliśmy na przestrzeni lat, jest bardzo fajna.
(...)
Co po zakończeniu nadchodzącego sezonu w Ekstraklasie nazwałbyś sukcesem?
- Utrzymanie na pewno będzie sukcesem, a spokojne utrzymanie - nawet dużym. Osobiście chciałbym, byśmy wychodzili na każdy mecz z przekonaniem, że możemy wygrać, bo to będzie znaczyć, że punktujemy regularnie.
źródło: goal.pl |
|