Szymon Szymański podpisywał w styczniu kontrakt z pierwszoligowymi Niebieskimi, a realizować zacznie go już w ekstraklasie, w której jeszcze nie było mu dane zadebiutować - pisze katowicki "Sport".
- Nie jest tajemnicą, że powiedziałem w Skrze otwarcie o chęci dołączenia do Ruchu już w trakcie trwania zimowego okienka. Wiedzieli o tym wszyscy, działacze, trener, sztab. Zadeklarowałem wolę odejścia, ale nie udało się. Wiadomo, w jakiej sytuacji była Skra: walczyliśmy o utrzymanie, byłem podstawowym zawodnikiem, dlatego chciała mnie zostawić. Rozumiałem to i dlatego zapewniłem, że dopóki będę jej zawodnikiem, będę dawał z siebie 100 procent. Nie miałem wpływu na negocjacje między klubami. Musiałem zostać, rozegrałem praktycznie całą rundę od deski do deski, nie licząc okresu, gdy leczyłem skręcony staw skokowy - opisuje Szymański.
To nie było jego pierwsze podejście do Ruchu. W przerwie zimowej sezonu 2019/20 zdołał już nawet poinformować na swojej stronie internetowej, że Szymański przyjedzie na trening na ul. Lompy. Zarówno on w barwach Rekordu Bielsko-Biała, jak i Niebiescy, występowali wtedy w III lidze. Ostatecznie jednak, nie pojawił się w Chorzowie.
- Na przeszkodzie stanęły sprawy między klubami, nie dogadały się się. Wtedy już jedną nogą byłem w Ruchu, ale potoczyło się to tak, że trzeba było trochę poczekać. I chyba było warto. Z prezesem Siemianowskim wspominaliśmy, że podejścia były dwa, trzecie okazało się skuteczne. Cieszę się, że w najwyższej lidze. Przeszedłem drogę z trzeciej do pierwszej ligi, a teraz jestem w ekstraklasie. Dokładnie tak jak Ruch - przyznaje nowy nabytek klubu z Cichej.
- Interesy Ruchu i Skry się nie nakładały, mieliśmy inne cele, więc nic nie stało na przeszkodzie, bym kibicował Niebieskim, tym bardziej ze świadomością, że od przyszłego sezonu będę jego zawodnikiem. Gdy była okazja, oglądałem mecze w telewizji, byłem też na derbach z GKS-em Katowice. Na pewno robiło wrażenie to, jak wyglądały mecze w Gliwicach. Wiadomo, jak funkcjonuje Skra - to klub mniejszy, z mniejszą liczbą kibiców. Grając z Ruchem przy Cichej, było kilka tysięcy ludzi, coś fantastycznego. Po to się trenuje, by móc występować przed taką publicznością. Mam nadzieję, że będzie mi to dane jak najczęściej - mówi Szymański.
27-latek zasila rywalizację w formacji, która nie uchodziła z pewnością za pierwszą wymagającą wzmocnień. Ruch tracił w pierwszej lidze niewiele bramek, na środku obrony panowała konkurencja, praktycznie nikt ze stoperów - ani Konrad Kasolik, ani Przemysław Szur, ani Remigiusz Szywacz, ani Maciej Sadlok, ani Paweł Baranowski - nie mógł być pewny miejsca w składzie. Atutem Szymańskiego jest to, że może też grać nieco wyżej, w środku pola, na pozycjach nr 6 bądź 8.
- To błahe, pospolite stwierdzenie, ale gdziekolwiek trener mnie wystawi, tam będę grał i nie narzekał. Teraz cały sezon rozegrałem na środku obrony, też - jak Ruch - w ustawieniu z trójką z tyłu. Raz byłem prawym, raz lewym, raz centralnym środkowym obrońcą, zdarzył się też środek pomocy… Na tych pozycjach czuję się najlepiej - wyjaśnia nowy nabytek Niebieskich.
źródło:
Sport