- Powiem szczerze, że tylu wiadomości w mediach społecznościowych, co tego jednego dnia, to nie otrzymałem przez cały rok. Ogromne poruszenie, wiele podziękowań za to, co zrobiłem. Niektórzy też pisali o niezrozumiałej decyzji klubu, ale to naturalne, że każdy może mieć swoje zdanie. Głównie otrzymywałem podziękowania, wdzięczność, że wróciłem i pomogłem odbudować Ruch, awansować znów do ekstraklasy - mówi
Łukasz Janoszka, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport". Prezentujemy wybrane fragmenty.
W ubiegłym tygodniu klub ogłosił, że pańska wygasająca 30 czerwca umowa nie zostanie przedłużona. Co pan czuje?
Łukasz Janoszka: - W dalszym ciągu jest we mnie smutek. I sporo różnych myśli… Tak szybko tego nie przetrawię. Musi minąć trochę czasu, żeby to sobie poukładać.
(...)
Ma pan w sobie przekonanie, że pomógłby pan jeszcze Ruchowi w ekstraklasie, choć już w pierwszej lidze liczby za panem nie przemawiały?
- Jestem tego świadomy, ale piłka nożna to nie tylko liczby; nie tylko zawodnicy, którzy zdobywają bramki, decydują o wynikach meczów. To trochę bardziej skomplikowany sport. Liczą się też jednostki będące w szatni, współpraca. Każdy ma swoją rolę. Uważam, że piłkarsko i fizycznie w dalszym ciągu mógłbym drużynie pomóc. Nie czuję się źle, a kwestia sportowej formy to nieraz loteria. Różnie bywa. Czułem się na siłach, by zostać. Coś mógłbym jeszcze zespołowi dać. Nie tylko na boisku, bo to trochę bardziej złożone.
(...)
Wyobrażał pan sobie być zawodnikiem z dalszego szeregu, w razie czego będącym w stanie wesprzeć zespół na boisku, pewnie za nieduże pieniądze?
- Byłem gotowy na coś takiego. A w sporcie przecież różnie bywa. Można liczyć się z tym i nastawiać, że nie będzie się podstawowym zawodnikiem, gdy nagle forma wystrzela i stajesz się jednym z tych, który to wszystko ciągnie. Popatrzmy na "Fosę". Nie był podstawowym zawodnikiem, na początku tej rundy wchodził w końcówkach, brał na siebie odpowiedzialność, strzelał ważne karne. W końcówce sezonu wskoczył do składu i prezentował się bardzo dobrze. Dlatego nie da się zakładać, że będziesz zawodnikiem jedynie trenującym, bo wszystko może się odwrócić. Byłem jednak nastawiony na to, że na boisku mogę odgrywać już mniejszą rolę.
Gdy w 2020 roku wrócił pan do Ruchu, powiedział pan, że marzeniem jest jeszcze zagrać z Ruchem w ekstraklasie.
- Dlatego kiedy okazało się, że nie przedłużę kontraktu, przeszła przez głowę taka myśl. Spełniłem marzenia całej wspaniałej chorzowskiej społeczności o powrocie do ekstraklasy, a nie zrealizuję swojego. To dla mnie smutna wiadomość. Muszę niestety pogodzić się z tym, że tego marzenia już nie spełnię.
(...)
Widziałby pan siebie w innej roli w klubie - skauta, trenera w akademii, zawodnika pomagającego wprowadzać do seniorskiej piłki młodzież z rezerw?
- Ja się mogę zastanawiać, pewnie bym się odnalazł, ale taka propozycja - bym robił w klubie cokolwiek innego - w ogóle nie padła. Na razie chcę po prostu jeszcze grać. Mam nadzieję, że znajdzie się dla mnie miejsce w jakimś klubie. Jestem zdrowy, wszedłem w trening, nic mnie nie boli.
(...)
To, że przy Cichej dość późno wyjaśniła się pańska przyszłość, pewnie poszukiwań nie ułatwi.
- Trochę tak. Rozmowa została odwleczona. Nie wiem, może do końca decydowało się, czy klub mnie zostawi, czy nie… Trochę to było przeciągnięte, ale kluby dopiero dokonują ruchów kadrowych, więc mam nadzieję, że coś się znajdzie. Piłka wciąż sprawia mi przyjemność, jestem zdrowy, więc jak najbardziej chcę jeszcze pograć i nie mam zamiaru kończyć. Wybredny nie będę. Jeśli pojawi się temat pierwszoligowy - super. Druga liga - też. Jestem otwarty. Jeszcze w piątek trenowałem z Ruchem, pewnie robiłbym to do końca kontraktu, ale chłopaki wyjeżdżają na obóz. Muszę zadbać o aspekty fizyczne samemu, na siłowni, w terenie, a boiska na Ruchu są otwarte i można z nich korzystać.
(...)
Teraz jest smutek, ale napisał pan fantastyczną historię. 3 medale, powrót, 3 awanse… Jest pan na dziesiątym miejscu w rankingu piłkarzy z największą liczbą występów w Ruchu.
- To wielki powód do dumy. Jest radość, że mogłem być uczestnikiem takich chwil. Trzy awanse z rzędu… Nie wiem, czy był optymista, który by to przewidział. Gdyby 3 lata temu ktoś powiedział, co się wydarzy, to wielu stwierdziłoby, że ta osoba zwariowała i trzeba ją wysłać na leczenie. A nam się powiodło. Ja w to wierzyłem; wierzyłem, że Ruch jak najszybciej znajdzie się w ekstraklasie, choć nie sądziłem, że tak szybko. Cieszę się, że byłem tego częścią. To są dla mnie niezapomniane chwile.
źródło: Sport