Przed ostatnim meczem sezonu nasi piłkarze mieli wszystko w swoich nogach i głowach. Zwycięstwo w konfrontacji z GKS-em Tychy dawało bezpośredni awans do Ekstraklasy bez oglądania się na poczynania naszych rywali. Bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki w kilkanaście minut. Po cichu wszyscy liczyli na awans, jednak nikt w Klubie czy w gronie kibiców nie wypowiadał głośno tego słowa, żeby nie zapeszać.
W tygodniu poprzedzającym mecz pojawiły się niespodziewane kłopoty z transportem autokarowym, gdyż praktycznie wszyscy lokalni przewoźnicy mieli na ten weekend rezerwacje, bądź brakowało kierowców. W związku z tym mnóstwo ludzi postanowiło przyłączyć się do organizowanej przez fan cluby z Rudy Śląskiej i Świętochłowic wspólnej zbiórki i na mecz pojechać pociągiem rejsowym jak za starych dobrych czasów. Już od godzin południowych trwały dzielnicowe zbiórki, te główne wyznaczono kolejno 14:45 w Chorzowie Batorym, 15:00 w Świętochłowicach i Rudzie Śląskiej Chebziu. Jakimś cudem udało się wszystkich zapakować do jednego pociągu i spokojnie przejechać te zaledwie 3 stacje, które oddzielają Rudę Śląską od Gliwic. Na miejscu zostaje zaprezentowany duży transparent z hasłem "Świętochłowicko, rudzki terror" oraz drugi mniejszy "Batory", a w czasie pochodu przez miasto zostaje odpalonych około 200 rac.
Wejście na stadion przebiega sprawnie i już w momencie pojawienia się zawodników Ruchu na rozgrzewce z trybun niesie się ogłuszający doping. Jeszcze przed wyjściem piłkarzy na boisko z wysokości murawy towarzystwo mocno rozruszał młynowy Bogas, także nawet starym wyjadaczom z prawie 30-stoletnim stażem na trybunach ciary przechodzą po plecach! Nikt nie żałuje gardła i każdy zdaje sobie sprawę, jak ważne jest to spotkanie dla naszego ukochanego Klubu.
Podczas śpiewania hymnu na prostej zostają odpalone niebieskie świece dymne, a chwilę później na murawie lądują tysiące serpentyn, co daje pierwszorzędny efekt i powoduje lekkie opóźnienie w rozpoczęciu spotkania. W pierwszym kwadransie meczu na prostej pojawia się transparent z napisem "To my tu gramy pierwsze skrzypce" oraz sektorówka z podobizną ultrasa w koszulce Ruchu trzymającego w rękach skrzypce, tyle że rolę smyczka pełniła raca. Całość uzupełniły odpalone u góry sektora race.
W 25 minucie nad debiutującą tego dnia flagą Katowice zaprezentowane zostaje jeszcze drugie racowisko, a pierwsza połowa ostatecznie kończy się bez goli. W drugiej odsłonie doping nie słabnie, a w 63 minucie stadion wręcz odlatuje, gdyż Daniel Szczepan - od dziecka kibic Ruchu z Radlina zdobywa bramkę, jak się później okazuje na wagę awansu do Ekstraklasy. Od tego momentu na stadionie prawdziwa euforia i fanatyczny doping, jakiego Gliwice jeszcze nigdy nie słyszały.
Ostatnie minuty i nerwowe wyczekiwanie na końcowy gwizdek sędziego - to coś czego nie da się opisać słowami. Ludzie wokół płaczą, rzucają się w ramiona, a z trybun niesie się wykrzyczane pragnienie tysięcy fanatyków "Bójcie się chamy, do Ekstraklasy wracamy"! I wreszcie ostatni gwizdek sędziego, kamień spada z serc kibiców Ruchu, zarówno tych na stadionie jak i w każdym miejscu na świecie.
Rozpoczyna się karnawał i wspólna zabawa z piłkarzami i sztabem trenerskim. Po odebraniu z rąk wiceprezesa PZPN Henryka Kuli okazjonalnego pucharu za awans do Ekstraklasy, kapitan zespołu Tomasz Foszmańczyk zaprasza wszystkich na wspólne świętowanie do naszego domu, czyli Cichą 6 w Chorzowie. Drogowa trasa średnicowa łącząca Gliwice z Chorzowem chyba nigdy nie była jeszcze tak rozśpiewana i rozradowana. Dźwięk klaksonów i trzepotanie wystawionych przez okno szalików ciągnęły się od stadionu Piasta aż po stadion w Chorzowie. Podobnie rzecz się miała na linii kolejowej, tylko tym razem nie udało się wszystkich zapakować do jednego pociągu i powrót odbył się w dwóch ratach. W każdym razie o 21:30 na Cichej są już niezliczone tłumy gotowe na przywitanie piłkarzy. Każdy ze świadomością, że uczestniczy w czymś wielkim! Płoną racę, strzelają fajerwerki, tłumy śpiewają i wiwatują opętani niebieskim szaleństwem.
Kilka minut przed 22 na stadionie pojawią się główni bohaterowie tego wieczoru i rozpoczyna się iście królewskie przywitanie, które trwa około 2 godziny. Nie zabrakło przemówień członków zarządu, trenera i kapitana naszej drużyny. A potem już tylko zabawa, która trwała w niektórych miejscach nawet do poniedziałkowego przedpołudnia…
Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, jaką drogę przeszedł nasz Klub w ostatnich kilku latach, jak walczyliśmy o przetrwanie, gdzie w 2019 roku brakowało nawet na proszki i wodę mineralną. Dziś, dzięki naprawdę tytanicznej robocie wykonanej ludzi pracujących w Klubie, począwszy od zarządu a skończywszy na pracownikach niższego szczebla, przy ogromnym wsparciu kibiców i dziesiątką małych przedsiębiorców Ruch powraca na swoje miejsce, czy się to komu podoba czy nie!
Kolejny raz jakże wyraźnie widać, jak ważna jest kwestia nowego stadionu w Chorzowie! To co udało się osiągnąć i stworzyć w Chorzowie przekroczyło nawet najbardziej optymistyczne prognozy, ale taki jest sport! Pieniądze, mimo iż we współczesnym sporcie są bardzo ważne, to jednak nie grają, a sercem i wolą walki można wiele nadrobić, co pokazali nasi chłopcy, z których większość pochodzi ze śląskich, niebieskich miast i Ruch mają nie tylko na kontrakcie, ale i w sercu.
Pozwolę sobie zakończyć słowami naszego kapitana: "Nie zrobiliśmy tego awansu w 11, nie zrobiliśmy w 30, zrobiliśmy w kilka tysięcy. (…) Dziś się bawimy, jutro umieramy, a w poniedziałek wstajemy i każdy z nas jest dumny, że jest niebieski!"
Amen
źródło: Niebiescy.pl