Prezes Ruchu Seweryn Siemianowski wziął udział w czwartkowej sesji rady miasta Chorzów, podczas której opowiedział o sytuacji Klubu i po raz kolejny zwrócił uwagę na ogromny problem ze stadionem przy ulicy Cichej 6. Obiekt przestał spełniać wymogi licencyjne i nie chodzi tylko o brak oświetlenia!
- Sportowo i organizacyjnie to wszystko dobrze wygląda, mamy płynność finansową, natomiast nasz największy problem to stadion. Obiekt jest w takim stanie, w jakim jest, nie mogliśmy na nim zagrać i musieliśmy wynająć stadion w Gliwicach. Duże podziękowanie dla władz Gliwic i Prezesa Piasta za to, że nas przyjęli w tym trudnym momencie. Jak sami wiecie, żeby grać na obcym obiekcie i dostać licencję na granie w Ekstraklasie czy pierwszej lidze, trzeba mieć plan na powrót do swojego domu i kasę na jego realizację. To ostatni dzwonek, bo 15 kwietnia musimy wysyłać papiery do licencji, które będą bardzo ważne. Musimy też podpisać ewentualną umowę na przyszły sezon z Piastem. To jest alarm i to najbardziej czerwonego koloru. Ten problem cały czas narastał i za chwilę pęknie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy w przypadku awansu czy nawet jego braku nie dostali licencji na kolejny sezon. Nie wiem, co się wtedy stanie, bo moja wyobraźnia aż tak daleko nie sięga - powiedział Prezes Seweryn Siemianowski.
- Pani Alina (Zawada, dyrektor MORiS-u - przyp. red.) zrobiła kosztorys przystosowania stadionu do licencji ekstraklasowej i pierwszoligowej. To koszt 25-30 milionów złotych, co jest bezsensownym ruchem. To czas na podjęcie decyzji. Ten stadion ma już ponad 80 lat, a to nasz flagowiec pokazujący w jakim miejscu jesteśmy. To nasza wizytówka, która nie jest dzisiaj najjaśniejsza. Musimy się borykać z tym problemem, a on nigdy nie zniknie i trzeba go rozwiązać. Mam nadzieję, że stadion na Cichej powstanie - podkreślił.
- Czyli wykonanie nowego oświetlenia za 5 milionów złotych niczego nie zmieni? - dopytywał przewodniczący rady miasta Waldemar Kołodziej.
- Nie. To takie wkładanie złotych klamek do starej syrenki. Nie ma to większego sensu - rozwiał wątpliwości Siemianowski.
- Moje zdanie jest takie jak pana prezesa i chyba wszyscy na sali się z tym zgodzą, że inwestowanie dłużej w ten obiekt staje się bezsensowne. Wydawanie choćby złotówki byłoby niegospodarnością. Jeżeli mielibyśmy wydać 25, 30 milionów po to, żeby przypudrować tego trupa, który tam jest... Przepraszam, mam nadzieję, że nie obrażam kibiców, ale tak to wygląda. Czas na męskie decyzje wśród nas radnych. Uważam, że proces stawiania nowego oświetlenia powinien zostać zakończony, a te 5 milionów złotych powinno zostać zaoszczędzone i odłożone na budowę nowego obiektu - stwierdził Kołodziej i dodał: - To już nie najwyższa pora. Jest pięć po dwunastej.
- Trzeba podjąć radykalne decyzje, w końcu ten problem rozwiązać i dążyć do tego, żebyśmy w niedługiej przyszłości mogli zasiąść na nowym obiekcie. Można grać na na wynajmowanym stadionie, ale musi być konkretny plan powrotu do swojej siedziby. To jest warunek licencyjny. Wtedy możemy grać na zewnątrz nawet przez trzy, cztery lata. Nie wiem, ile by to trwało. Na każdy mecz do Gliwic wyjeżdża z Chorzowa 10 tysięcy ludzi. To jest ten czas, żeby budować, bo jest dla kogo. Klub jest w czasie odbudowy, ale wychodzi z dołka i kwitnie. Szkoda, żeby zadeptać ten kwiatek już na samym starcie - zaznaczył Prezes Ruchu.
Dyskusja radnych i wiceprezydenta Marcina Michalika trwała jeszcze długo, ale czas na puste gadanie już dawno się skończył. Niespełnione obietnice ciągną się od 2010 roku. Mamy rok 2023. Żaden Kibic Niebieskich nie uwierzy, dopóki nie zobaczy.
źródło: Niebiescy.pl