Bielecki czy Osobiński? Który Jakub rozpocznie pierwszoligową wiosnę w bramce Ruchu? To pytanie mieli prawo zadawać sobie podczas minionego okresu przygotowawczego kibice Niebieskich.
"Bielu" to co prawda jeden z ich ulubieńców, stojący między słupkami od czasów trzeciej ligi, do którego przez ponad dwa lata można było mieć pretensje co najwyżej o jednego gola wpuszczonego w domowym spotkaniu z rezerwami Lecha Poznań, ale miał swoje perturbacje. Nie grał w grudniowych sparingach, miał indywidualny tok przygotowań, by stracić nieco na wadze. Gdy dziennikarze "Sportu" zbierali dane do "Skarbu Kibica", pytając przy Cichej o kilogramy Bieleckiego, usłyszeli liczbę 102.
- Tak jak byliśmy pewni wartości Kuby Osobińskiego, tak w okresie przygotowawczym tym bardziej nas wszystkich do siebie przekonał. Może trochę w żartach mówiłem o losowaniu bramkarza na pierwszy wiosenny mecz, rzucie monetą, ale zupełnie zdałem się na Ryśka Kołodziejczyka. Postawił na Bieleckiego, zagraliśmy na zero z tyłu, Kuba wybronił kilka sytuacji, szczególnie tę pierwszą, stuprocentową, nie popełnił błędu. Czego więcej chcieć od bramkarza - przyznaje trener Jarosław Skrobacz.
Bielecki - jak zwykle - nie zawiódł. Na początku meczu uratował zespół, broniąc nogami dwa uderzenia wychodzącego na czystą pozycję Kamila Wojtyry. Można było zastanawiać się, jak na miejsce na ławce zareaguje Osobiński. Bo choć do roli zmiennika Bieleckiego już musiał przywyknąć, to po tym okresie przygotowawczym jak nigdy miał prawo liczyć na miejsce w wyjściowym składzie. Sama jego reakcja po "złotej" bramce Tomasza Foszmańczyka, gdy przebiegł przez całe boisko, by cieszyć się z kolegami, świadczyła, że drużyna jest u niego na pierwszym miejscu.
źródło: Sport