- Zdaje sobie sprawę, że jestem na ten moment ważną osobą dla Ruchu. Chciałbym, żeby też tak było za jakiś czas, bo zdaję sobie sprawę z tego, jaka odpowiedzialność na mnie ciąży. Na pewno nie będzie to łatwe, ale myślę, że sobie z tym wszyscy jakoś poradzimy - mówi
Łukasz Janoszka, który udzielił wywiadu stacji RMF. Prezentujemy fragment.
Ty i Tomasz Foszmańczyk chyba macie być tymi nowymi filarami, na których Ruch będzie budowany?
- "Fosa" na pewno. On jest tutaj najdłużej. Do tego jeszcze jest Tomek Podgórski, "Kowal". To my jesteśmy zawodnikami najbardziej doświadczonymi i od nas będzie się tutaj najwięcej wymagało. Moim zdaniem mamy umiejętności i jesteśmy mentalnie przygotowani, żeby być zawodnikami, którzy będą decydować, jak ta drużyna będzie wyglądać.
Jak układa się współpraca z trenerem Beretą? Bo to trochę dziwa sytuacja, gdy trener jest młodszy od piłkarza.
- Pierwszy raz mam taką sytuację, że trener jest młodszy ode mnie. To jednak w żaden sposób nie wpływa na naszą współpracę. Jest pełen profesjonalizm i układ piłkarz-trener. Jak wykonują założenia taktyczne i treningowe takie, jakie trener sobie wymyśli. Nie ma tutaj żadnej dyskusji. Wiadomo, że jeżeli moje doświadczenie, które nabyłem będzie mogło pomóc i drużynie i trenerowi, to na pewno będą takie rozmowy. Każdemu z nas tutaj zależy, żeby w Ruchu było jak najlepiej.
A nie miałeś pomysłu, by zagrać w klubie, który gra w wyższej klasie rozgrywkowej, ale na Śląsku? Nie było ofert?
- Oferty były. Tylko po co? Po co zahaczać się na krótki czas w jakimś klubie, by być w nim tylko przejściowo. Tutaj w Chorzowie jest fajna wizja i mogę być osobą, która pomoże i wizerunkowo i na boisku. Dlatego też postanowiłem pomóc w tym, by Ruch był już w przyszłym sezonie gdzieś wyżej.
Jesteś związany z Ruchem, nie ma co ukrywać. Masz jakąś taką złość jak widzisz, co stało się z tym klubem?
- Złość mogę mieć, bo nie ma co ukrywać, że zarządzanie tym klubem nie było takie jak powinno być. Za czasów, gdy ja grałem - wyniki były dobre, ale pieniądze się rozchodziły i ten klub był źle zarządzany. Dlatego mam żal i złość, ale to już było, na to nie mamy wpływu. Cieszę się, że teraz w klubie są ludzie, którym zależy na jego dobru. Wszyscy teraz chcą, żeby Ruch wrócił na miejsce, na którym powinien być. Myślę, że to się nam wszystkim uda.
Nie myślisz jeszcze o końcu kariery? Przyjście do Ruchu to nie przygotowanie się do piłkarskiej emerytury?
- Jasne, że nie. Wydaje mi się, że mogę grać jeszcze na wysokim poziomie. Przyjście tutaj wcale nie oznacza zakończenia kariery, tylko odbudowujemy to, co ktoś zepsuł. Krok po kroku, powoli i moim marzeniem jest, żeby zagrać z Ruchem w ekstraklasie.
A jak wygląda układ w szatni? Jesteś traktowany jako starszy kolega, od którego młodsi chcą się uczyć? O coś pytają?
- Na pewno z racji tego, że kilkanaście sezonów jest już za mną i trochę meczów rozegrałem, to na pewno jestem tak postrzegany. Zdaję sobie też sprawę z tego, że młodsi zawodnicy nawet jak nie pytają wprost o coś, to bacznie mnie obserwują i jestem cały czas monitorowany. Mam nadzieję, że będą mogli się czegoś nauczyć i będą mógł im pomóc w tym, żeby się rozwijali. Na pewno potencjał mają spory, ale musi być on jeszcze poparty pracą. Fajnie jak się ma w drużynie kogoś, kogo można podpatrywać. Też wchodziłem do dorosłej piłki i też miałem takich zawodników, od których mogłem się uczyć i ich podpatrywać. Mam nadzieję, że teraz ja jestem zawodnikiem, od którego ktoś może się czegoś nauczyć.
źródło: RMF24.pl