Ruch miał wielką szansę, by wskoczyć na podium Ekstraklasy, ale Legia odczarowała Cichą i wywiozła z niej komplet punktów. O zwycięstwie "Wojskowych" zdecydował błąd obrońców "Niebieskich", popełniony w doliczonym czasie pierwszej połowy.
Chorzowianie przystąpili do tego meczu bez dwóch kontuzjowanych pomocników: Gabora Straki i Łukasza Janoszki. Brak aż dwóch podstawowych zawodników w drugiej linii spowodował, że nie wyglądała ona tak dobrze jak we wcześniejszych spotkaniach. Szczególnie było to widoczne w akcjach ofensywnych. Gdyby Paweł Lisowski w przynajmniej dwóch sytuacjach podał dokładniej do wychodzących napastników, "Niebiescy" mogliby prowadzić po pierwszej połowie.
Stało się inaczej i to "Legioniści" zeszli do szatni w o niebo lepszych nastrojach. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Michał Żyro w dziecinny sposób zakręcił na lewej stronie Igorem Lewczukiem, dokładnie dośrodkował do niepilnowanego Danijela Ljuboji (stał między Piotrem Stawarczykiem i Markiem Szyndrowskim), a Serb, mający za sobą grę m.in. w Paris Saint-Germain czy VfB Stuttgart, nie dał najmniejszych szans Michalowi Peskoviciowi.
- Nie ma sensu szukać winnego, bo bramkę straciła cała drużyna - stwierdził kapitan Ruchu, Rafał Grodzicki. Na pomeczowej konferencji prasowej obaj trenerzy zgodnie stwierdzili, że to była kluczowa sytuacja dla całego spotkania. - Do tej pory mecz był pod kontrolą z obydwu stron i nic nie wskazywało, że ten gol padnie. Nie jest łatwo podnieść się po tak straconej bramce - wskazywał Waldemar Fornalik.
Łatwo nie było, ale "Niebiescy" podjęli się tego trudnego zadania. - Ruch to drużyna facetów, którzy grają z charakterem i walczą - chwalił przeciwników obrońca Legii, Michał Żewłakow. On jak i jego koledzy nie mieli nic do powiedzenia przy akcji, którą gospodarze przeprowadzili w 55. minucie spotkania. Maciej Jankowski dostał dokładne kilkudziesięciometrowe podanie od Marka Szyndrowskiego, zagrał z narożnika boiska na 15 metr do rozpędzonego Wojciecha Grzyba, a piłka po jego silnym uderzeniu przeleciała minimalnie obok bramki. Legia pokazywała, że też jest groźna i chwilę później Ariel Borysiuk trafił z dystansu w słupek.
Chorzowscy kibice wiązali ogromne nadzieje z wprowadzonym na boisko w 71. minucie Pawłem Abbottem. Były piłkarz Charltonu Athletic mógł zaliczyć asystę (po prostopadłym podaniu Piech znalazł się w polu karnym i uderzył w stronę dalszego słupka, ale Duszan Kuciak zdołał odbić piłkę na rzut rożny), a nawet strzelić gola, lecz w dogodnej sytuacji nie trafił w światło bramki. - Mogłem się lepiej zachować - wzdychał. W międzyczasie Legia była bliska podwyższenia prowadzenia, ale Rafał Grzelak wybił piłkę z linii bramkowej. Goście sygnalizowali, że futbolówka ją przekroczyła, jednak sędzia nie uznał tego gola.
Podopieczni trenera Macieja Skorży szybko zapomnieli o tej sytuacji, bo kilka minut później arbiter zakończył to spotkanie i Legia po dziesięciu latach zdobyła trzy punkty w Chorzowie. Warszawianie bardzo wysoko cenią sobie to zwycięstwo. - Bardzo chcieliśmy się zrewanżować Ruchowi, bo w poprzednim sezonie zabrał Legii sześć punktów. Przyszedł czas, żeby coś oddał - uśmiechał się Michał Żewłakow. - Na Śląsku zawsze gra nam się ciężko. Nie było łatwo, ale przynajmniej do następnego meczu ten stadion będzie dla nas odczarowany - dodał Maciej Rybus.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:1 (0:1) Legia Warszawa
Bramka: Ljuboja 45'
Żółte kartki: Szyndrowski, Lisowski, Abbott, Lewczuk - Borysiuk, Gol
Składy:
Ruch: Pesković - Lewczuk, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Grzyb (65' Smektała), Malinowski, Lisowski (79' Grzelak), Zieńczuk - Jankowski (71' Abbott), Piech.
Rezerwowi: Perdijić, Burliga, Josl.
Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Komorowski, Wawrzyniak - Żyro (66' Gol), Vrdoljak, Borysiuk, Radović (84' Manu), Rybus (90' Kucharczyk) - Ljuboja.
Rezerowi: Antolović, Astiz, Rzeźniczak, Wolski.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 8.500 (w tym około 850 kibiców Legii)
|
źródło: Niebiescy.pl