W bardzo słabym stylu piłkarze Ruchu rozstali się ze swoimi kibicami. Na pożegnanie z Cichą w kończącym się sezonie, ulegli Śląskowi Wrocław 1:2, przegrywając trzecie kolejne spotkanie.
Przez niemal całą pierwszą połowę na boisku istniał tylko Śląsk. - Ostatnio graliśmy przyzwoicie, ale to nie dało nam punktów. Powiedzieliśmy więc sobie wprost, że piękno futbolu nas nie interesuje - stwierdził Sebastian Mila. - Niech pięknie gra Barcelona, my mamy zdobywać punkty.
Jednym z atutów drużyny Oresta Lenczyka był szarpiący na prawej stronie Piotr Ćwielong. Doskonale znany w Chorzowie zawodnik kibicom przypomniał się już w 3 minucie. Po dośrodkowaniu Mili Michal Pesković tak nieporadnie próbował łapać piłkę, że wypadła ona na rzut rożny. Po wrzutce z narożnika boiska źle zachowali się z kolei jego koledzy z bloku defensywnego, z czego skwapliwie skorzystał "Pepe". I choć bramka dała mu satysfakcję, to wcale się nie egzaltował. - Wiele "Niebieskim" zawdzięczam i nie wypadało się cieszyć.
Śląsk kontrolował sytuację, jak boisko długie i szerokie. Ruch najgroźniejszą sytuację stworzył sobie w 21 minucie... dzięki uprzejmości Tadeusza Sochy. Po niepozornej wrzutce w "szesnastkę" Śląska obrońca gości tak niefortunnie interweniował, że piłka świsnęła koło ucha Marianowi Kelemenowi i wypadła na aut tuż obok słupka.
Tymczasem przyjezdni nie próżnowali. Co rusz znajdowali się w sytuacjach strzeleckich, wielokrotnie spory udział mieli w nich sprawiający wrażenie mocno zagubionych "Niebiescy". W 32 minucie Wojciech Grzyb źle wybił piłkę po rzucie wolnym egzekwowanym przez Milę, w powietrze wzbił się Rok Elnser i efektownymi "nożycami" trafił pod poprzeczkę.
Gdy wydawało się, że Ruch będzie jedynie przyjmował kolejne ciosy... strzelił gola. Odważną szarżą popisał się Paweł Lisowski i przy linii końcowej mocno kopnął piłkę wzdłuż bramki. W odpowiednim miejscu znalazł się Łukasz Janoszka, wykańczając akcję kolegi.
Po przerwie mecz stał się bardziej wyrównany, choć interesujących sytuacji w obu polach karnych było niewiele. Dopiero ostatni kwadrans przyniósł obu ekipom sporo nerwów. - W tym meczu było trochę gry, trochę taktyki i trochę kopania piłki. Ale główną rolę odegrały nerwy - ocenił trener Lenczyk. - Kibice w końcówce się ożywili, my też przycisnęliśmy, były nawet momenty, gdy Śląsk nie wychodził ze swojej połówki. Tylko kto będzie o tym pamiętał? - rozkładał ręce Grzyb. Zryw w ofensywie nie przyniósł bowiem chorzowianom korzyści. Ogromna szansę zmarnował w 78 minucie Sebastian Olszar który znalazł się sam na sam w Kelemenem, ale miast doprowadzić do remisu, wydusił z kibiców jęk zawodu. Kapitan Ruchu, Rafał Grodzicki zapowiedział bez ogródek: - Każdy mecz jest trudny i nic nas nie usprawiedliwia. Do Białegostoku jedziemy zmazać plamę po ostatnich trzech porażkach.
Ruch Chorzów 1:2 (1:2) Śląsk Wrocław
Bramki: Janoszka 42' - Ćwielong 3', Elsner 32'
Żółte kartki: Komac, Janoszka - Spahić, Sztylka, Gancarczyk, Mila
Składy:
Ruch: Pesković - Jakubowski (70' Nykiel), Grodzicki, Djokić, Szyndrowski - Grzyb, Malinowski (46' Jankowski), Lisowski, Komac, Janoszka - Piech (61' Olszar).
Rezerwowi: Perdijić, Zieńczuk, Stawarczyk, Pulkowski.
Śląsk: Kelemen - Gancarczyk, Celeban, Spahić, Socha (87' Wołczek) - Ćwielong (90' Madej), Sztylka, Elsner, Mila, Sobota - Diaz (58' Szewczuk).
Rezerwowi: Gikiewicz, Vukelja, Dudek, Jezierski.
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 4.600 (w tym ok. 150 kibiców Śląska)
|
źródło: Niebiescy.pl