Chorzowianie zaczynają wpędzać w kompleksy Legię. W niedzielę po raz trzeci z rzędu na własnym terenie pokonali gości z Warszawy i wywindowali się do pierwszej połowy ligowej tabeli.
Gdy piłkarze wyszli na boisko, przywitał ich senny widok Cichej. Na trybunach zasiadła mała liczba widzów, a w pierwszej połowie zdarzało się, że na sektorach panowała grobowa cisza. Zawodnicy robili niewiele, by poderwać publikę.
Pierwszą groźną akcję przeprowadziła Legia - szybki jak bolid Manu uciekł obrońcom (co zresztą czynił notorycznie przez większość spotkania) i uderzył w pełnym biegu. Ale Krzysztof Pilarz obronił, choć na raty. Przez niemal kwadrans nie działo się nic. W końcu swą obecność na boisku zaznaczyli "Niebiescy" - Michał Pulkowski uderzył z 5 metrów, ale... nie trafił w światło bramki. Od tego momentu zarysowywała się przewaga Ruchu i w końcu poskutkowała. W 28 minucie Sebastian Olszar wypuścił w uliczkę Wojciecha Grzyba, a ten kilka sekund później zdarł z siebie trykot w geście radości. Chwilę potem mógł trafić po raz drugi, ale Marian Antolović (zawinił przy puszczonym golu) sparował piłkę na boczną siatkę. Przez kolejne minuty Ruch naciskał, ale nie stwarzał sobie już tak dobrych okazji.
Po przerwie wydawało się, że warszawianie odrobią starty. Chorzowianie bowiem najwyraźniej stracili chęć na szarże pod bramkę przeciwnika. - Niepotrzebnie się cofnęliśmy. Powinniśmy dobić Legię już wcześniej - mówił Marcin Malinowski. Rzeczywiście, "Niebieskim" z przodu wiodło się zdecydowanie lepiej niż w defensywie. Gospodarze często gubili krycie i przyprawiali swoich kibiców o palpitacje serca. "Wojskowi" nie byli jednak w stanie wykorzystać tych błędów. Świetną okazję na podwyższenie rezultatu miał Malinowski. W 63 minucie oddał niesygnalizowany strzał z woleja. Piłka po jego uderzeniu przypominała torpedę, ale Antolović tak zmienił jej kierunek, że poleciała centymetry nad poprzeczką.
Legia spisywała się coraz gorzej, a punktem kulminacyjnym jej bezradności była bezsensowna czerwona kartka dla Jakuba Rzeźniczaka. - Nie chcę szukać usprawiedliwień - zaznaczał Maciej Skorża. - Postawa mojej drużyny w pierwszej połowie była dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. Jeszcze nigdy nie miałem z zespołem, który prowadzę, takiego problemu.
"Niebiescy" w ostatnich 20 minutach gry skupili się na utrzymaniu wyniku. Ale właśnie wtedy Legia wyprowadziła kilka groźnych kontr. Na posterunku był jednak Pilarz. - Mogliśmy strzelić bramkę więcej i nie byłoby nerwówki - oceniał Waldemar Fornalik. Ostatecznie jego drużynie udało się rezultat utrzymać. - Zwycięstwo zawdzięczamy naszej determinacji i konsekwencji. Zniwelowaliśmy różnice między indywidualnymi różnicami w umiejętnościach niektórych zawodników.
Ruch dzięki trzem punktom awansował na ósme miejsce w tabeli. Za tydzień "Niebieskich" czeka derbowe starcie w Bytomiu, a na wyjazdach w bieżących rozgrywkach jeszcze nie wygrali. - Mamy nadzieję, że teraz przyjdzie przełamanie i zaczniemy wygrywać także na wyjazdach - mówił Michał Pulkowski.
Zapraszamy do śledzenia naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:0 (1:0) Legia Warszawa
Bramka: Grzyb 29'
Żółte kartki: Grzyb, Grodzicki - Choto, Rzeźniczak
Czerwona kartka: Rzeźniczak 70' (za drugą żółtą)
Składy:
Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Straka, Malinowski, Pulkowski (62' Lisowski), Zając (77' Jankowski) - Olszar (69' Janoszka).
Rezerwowi: Perdijić, Derbich, Piech, Świerblewski.
Legia: Antolović - Rzeźniczak, Jędrzejczyk, Choto, Wawrzyniak - Manu, Borysiuk (46' Cabral), Vrdoljak, Iwański (88' Giza), Rybus (46' Kucharczyk) - Mezenga.
Rezerwowi: Machnowskij, Kiełbowicz, Knezević, Radović.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 7.000 (w tym 1.000 kibiców Legii)
źródło: Niebiescy.pl