"Niebiescy" z wojażu nad Bałtyk powrócili z jednym punktem. W bądź co bądź, korzystnej inauguracji sezonu ligowego, wymiernie pomogli im zwłaszcza Krzysztof Pilarz, Maciej Sadlok i... szczęście.
Piłkarskiego fartu Ruchowi nie było w niedzielę dosyć. Na boisko przy Traugutta wybiegły zespoły, które w minionym sezonie uplasowały się w górnej połówce tabeli, a w Pucharze Polski znalazły się w półfinale. Na inaugurację rozgrywek zmierzyły się jednak ze sobą nieco inne jedenastki - mocno przemeblowany kadrowo był zwłaszcza Ruch. I widać było, że przed trenerem Waldemarem Fornalikiem jeszcze sporo pracy, bo jego drużyna nie jest jeszcze "dotarta". W przeciwieństwie do Lechii, która od początku mocno zaatakowała rywala. - Spodziewaliśmy się, że zagrają pressingiem od pierwszej minuty, trener nas na to uczulał - mówił Sadlok. To on, do spółki z Pilarzem, niemal przez całe spotkanie trwał na posterunku i pilnował, by piłka nie znalazła się w bramce chorzowian.
Okazji ku temu było wiele, zwłaszcza na początku drugiej odsłony. Gdańszczanie mogą być zadowoleni z letniego wzmocnienia - Brazylijczyka Deleu. Boczny obrońca "Lechistów" nie żałował rajdów prawym skrzydłem, kilka razy zapędzając się w pole karne chorzowian. Na drugim skrzydle równie dobrze spisywał się Ivans Lukjanovs. Bardzo aktywny Litwin kilkakrotnie bardzo precyzyjnie zagrywał w "szesnastkę" Pilarza, lecz albo jego koledzy nie nadążali za akcją, albo uprzedzał ich bramkarz Ruchu. W 50 minucie Lukjanovs świetnie dograł na piąty metr do Tomasza Dawidowskiego, a napastnik Lechii tylko dostawił nogę do dogrania kolegi. Piłka zmierzała już do bramki, ale w ostatniej chwili świetnie w tempo wyszedł "Pilu".
Ruch przez 90 minut praktycznie nie zagroził bramce Pawła Kapsy. Jedynie w doliczonym czasie gry Sadlok mógł zostać bohaterem meczu, ale jego mocne uderzenie z rzutu wolnego 40 metrów poszybowało minimalnie nad poprzeczką. Szczęście nadal jednak sprzyjało chorzowianom w defensywie - dobre okazje marnowali Deleu, Dawidowski i Piotr Wiśniewski. Jedynym piłkarzem "Niebieskich", któremu szczęście w niedzielę nie dopisało, był Ariel Jakubowski. W 24 minucie "Ari" doznał kontuzji przy wybiciu piłki. Najbardziej pesymistyczny scenariusz przewiduje zerwanie więzadeł krzyżowych u 32-letniego obrońcy.
Ostatnią dobrą okazję na trafienie w spotkaniu zmarnował Dawidowski. Pilarz jedyny raz popełnił błąd, źle obliczając tor lotu piłki, ale napastnik Lechii, próbując to wykorzystać, pomylił się o centymetry i zaprzepaścił szansę na wygraną.
Z końcowego rezultatu mogą być zadowoleni tylko goście. - Teraz czeka nas mecz u siebie. Zobaczymy, jak nam pójdzie, na pewno wyciągniemy wnioski z dzisiejszego spotkania - zapewniał Marcin Zając.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Lechia Gdańsk 0:0 Ruch Chorzów
Żółte kartki: Bąk, Nowak, Dawidowski - Straka, Bronowicki
Składy:
Lechia: Kapsa - Deleu, Kożans, Bąk, Andriuskevicius - Wiśniewski (87' Pietrowski), Surma, Bajić, Nowak (65' Buzała), Lukjanovs (81' Zejglic) - Dawidowski.
Rezerwowi: Małkowski, Popielarz, Janicki, Wołąkiewicz.
Ruch: Pilarz - Jakubowski (24' Nykiel), Grodzicki, Sadlok, Bronowicki - Grzyb, Straka, Malinowski, Pulkowski (90' Lisowski), Zając - Olszar (68' Janoszka).
Rezerwowi: Perdijić, Stawarczyk, Jankowski, Piech.
Sędzia: Radosław Trochimiuk (Ciechanów)
Widzów: 5.500 (w tym 300 kibiców Ruchu; oprócz nich 50 zostało pod stadionem)
źródło: Niebiescy.pl