Ruch był w sobotę jak rasowy snajper - długo wyczekiwał na strzał, a gdy już uderzył, zrobił to piekielnie mocno, celnie i serią. "Niebiescy" zmiażdżyli na Suchych Stawach Cracovię, strzelając cztery bramki!
Takiej kanonady nie spodziewał się nikt. - Pokazaliśmy na boisku zaangażowanie, skuteczność i po prostu dobrą grę w piłkę - podsumowywał Łukasz Janoszka. I było dokładnie tak, jak powiedział.
Gdy piłkarze Cracovii jeszcze nie zdołali się rozgrzać, Artur Sobiech dobre 40 metrów od bramki Marcina Cabaja odparł atak dwóch rywali, zastawił się z piłką i płaskim, szybkim zagraniem posłał ją pod nogi Marcina Zająca. Ten wykorzystał swoją szybkość i w pełnym biegu i dopełnił formalności ładną podcinką. Zrehabilitował się tym samym za feralny dla niego mecz pucharowy z Legią, w którym zmarnował trzy "setki".
Później goście przejęli inicjatywę i cieszyli oko składnymi akcjami z przyjęciem na jeden kontakt. Lecz z czasem blask akcji „Niebieskich” - podobnie jak słońce nad stadionem - schował się za chmurami, a piłkarze obu ekip popadli w śpiączkę. Była ona nie do wytrzymania zarówno dla kibiców, jak i samych zawodników, którzy zamiast skupić się na przebudzaniu, nie oszczędzali swoich kości. Tempo meczu spadło do zera i do przerwy wydawało się, że nic ciekawego już się nie wydarzy.
Drugą połowę podobnie jak pierwszą z wysokiego "C" rozpoczęli chorzowianie. Sobiech tym razem sam zaczaił się w polu karnym i wepchnął piłkę do bramki po fatalnym błędzie Łukasza Tupalskiego. Obrońca „Pasów” kilka metrów od własnej bramki przepuścił piłkę między nogami.
Pasiastą zwierzynę dobił Łukasz Janoszka, który kapitalnie zachował się w polu karnym Cabaja. Najpierw spokojnie zgasił piłkę, ograł obrońcę, przełożył piłkę na lepszą, prawą nogę i huknął z dziesiątego metra. Golkiper Cracovii tylko bezradnie patrzył, jak piłka omal nie rozerwała siatki. Ale dla chorzowian to wciąż było mało i Sobiech oskalpował wroga, wykorzystując w 82 minucie centrę Wojciecha Grzyba. "Abdul" graczem spotkania? - Nie, cały zespół zasługuje na miano bohatera meczu - komentował młody snajper. - Należy cieszyć się z tego, że potrafimy grać widowiskowo i skutecznie - radował się "Ecik" Janoszka.
Po czwartym trafieniu dla Ruchu Jakub Kaszuba okazał się autorem pierwszego celnego strzału krakowian w światło bramki. W 83 minucie! Chwilę później honorowego gola dla gospodarzy strzelił Mariusz Sacha. Ale nawet to nie powstrzymało ataków ironii kibiców Cracovii, którzy ostatni kwadrans spotkania poświęcali na wyśmiewanie swoich graczy. Trudno im się dziwić, bo zespół Oresta Lenczyka kompletnie zawiódł. "Pasom" nie wychodziło zupełnie nic. - U siebie nie wypada przegrywać i to jeszcze w takim stylu - mówił Piotr Polczak. Załamany był także trener Lenczyk: - Rzadko się zdarza, żeby moja drużyna zagrała tak fatalny mecz. Ruch? Był rozpędzona lokomotywą.
Przeczytaj naszą
relację LIVE
Cracovia 1:4 (0:1) Ruch Chorzów
Bramki: Zając 9', Sobiech 49', Janoszka 62', Sobiech 81' - Sacha 86'
Żółte kartki: Sacha - Straka
Składy:
Cracovia: Cabaj - Mierzejewski, Polczak, Tupalski, Derbich - Suvorov, Arkadiusz Baran (46' Jeleń), Szeliga, Goliński (68' Kaszuba), Pawlusiński (46' Sacha) - Matusiak.
Rezerwowi: Merda, Ovseannicov, Sasin, Wasiluk.
Ruch: Pilarz - Grzyb, Grodzicki, Stawarczyk, Jakubowski - Świerblewski (61' Piech), Straka (74' Lisowski), Pulkowski, Janoszka - Sobiech, Zając (87' Brzozowski).
Rezerwowi: Perdijić, Kieruzel, Scherfchen, Goncerz.
Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa)
Widzów: 3.500 (w tym 350 kibiców Ruchu, z czego 50 nie weszło na stadion)
źródło: Niebiescy.pl