Właściciel "Niebieskich" przyznaje, że są dni, gdy ma już dosyć piłki nożnej. Ruch, by łatać klubowy budżet, będzie musiał sprzedawać piłkarzy. - Sprzedaż piłkarzy jest wpisana w zarządzanie każdym klubem piłkarskim i Ruch też od tego nie ucieknie. Bardzo możliwe, że będziemy musieli sprzedać kilku piłkarzy - może nawet trzech - żeby odzyskać płynność finansową - mówi
Mariusz Klimek, który obiecuje, że piłkarze dostaną wszystkie zaległe pieniądze.
Chorzowscy piłkarze w poniedziałek rozpoczynają przygotowania do nowego sezonu. Przed wyjazdem na urlopy liczyli, że do tego dnia będą wiedzieć, kto pokieruje klubem, kto będzie odpowiadał za politykę transferową, tymczasem konkretów ciągle brak.
Mariusz Klimek: - Bo to nie są rozmowy, które można zakończyć z dnia na dzień. Nie mogą traktować ludzi przedmiotowo. Zamienić pana A na pana B, bo taki mam kaprys. Za tą decyzją musi stać przemyślana strategia, pomysł na funkcjonowanie klubu, a w konsekwencji pieniądze. Myślę, że do rozpoczęcia sezonu [koniec lipca - przyp. red.] wszystko będzie jasne.
"Gazeta" informowała, że jeden ze scenariuszy zakłada, że w wyniku zmian przestanie Pan być właścicielem "Niebieskich".
- To prawda. Poważnie zastanawiam się nad takim rozwiązaniem. Doszedłem do wniosku, że jeżeli będę pozbywał się akcji, to wszystkich. Odstąpienie części udziałów mnie nie interesuje. Nie ukrywam, że rozmawiam na ten temat z moim przyjacielem Januszem Patermanem [członek rady nadzorczej niebieskiej spółki - przyp. red.].
Zmiany we władzach to jedno, a problemy finansowe to drugie. Zbliża się nowy sezon, więc nic dziwnego, że piłkarze zaczynają wypominać władzom klubu stare długi.
- Spokojnie. Dostali teraz część pieniędzy, dostaną i następne. Muszą zrozumieć, że klub, jego finanse też są zależne od różnych instytucji. Na przykład wciąż czekamy na pieniądze, które nam się należą za grę w Pucharze Polski. Bardzo możliwe, że będziemy musieli sprzedać kilku piłkarzy - może nawet trzech - żeby odzyskać płynność finansową.
Pewnie myśli Pan przede wszystkim o Macieju Sadloku. Szkoda byłoby stracić utalentowanego piłkarza, który mógłby stanowić o sile Ruchu na długie lata. Gdzie tu miejsce na klubową wizję budowy młodej, walecznej drużyny?
- Sprzedaż piłkarzy jest wpisana w zarządzanie każdym klubem piłkarskim i Ruch też od tego nie ucieknie. Pewnie, że chciałbym, żeby Maciek został na Cichej [interesuje się nim kilka klubów, m.in. Legia - przyp. red.], jednak chcieć i móc nie zawsze idą w parze. Zresztą Sadlok nie jest jedynym, który ma propozycje z innych klubów [Odra interesuje się Marcinem Nowackim, a Lechia Tomaszem Brzyskim - przyp. red.].
Nie obawia się Pan, że jeżeli problemy finansowe będą się pogłębiać, to czeka was prawdziwy exodus zawodników? Piłkarze już o tym mówią...
- Niech śpią spokojnie. Zapłacimy im wszystko. Co do joty! Gdyby oni byli tak samo wymagający wobec siebie... Mam nadzieję, że jesienią nie będę musiał przypominać tych słów po kolejnych meczach ligowych. Pieniądze zawsze w końcu się znajdą, ale czasu po ich fatalnych meczach już się nie cofnie. Sami zapracowali na to, że Canal+ przeprowadził tylko dwie transmisje naszych spotkań. Niech policzą, ile stracili [około 140 tys. za mecz - przyp. red.].
Może warto byłoby o tym pomyśleć przy podpisywaniu kontraktów?
- Myśli pan, że nie chciałem tego zrobić? Proponowałem taki układ. Duże pieniądze - nawet ćwierć miliona złotych premii - za wygrany mecz, ale kontrakty już na ludzkim poziomie. Piłkarze zawsze chcą jednak odwrotnie. Gdybym się uparł na taką formułę, na drugi dzień nie miałbym żadnego piłkarza!
Mam wrażenie, że ma Pan już dosyć piłki nożnej.
- Są takie dni...
Kilka tygodni temu zapowiadał Pan, że latem na liście transferowej może się znaleźć nawet 14 graczy. Tymczasem z zawodników, którzy mieli pewne miejsce w meczowej kadrze, jest na niej tylko Remigiusz Jezierski. Dlaczego tak się stało?
- Rynek transferowy jest bardzo ubogi. Właściwie nie ma z kogo wybierać. To działa w obie strony. Dlatego jeżeli tylko znajdzie się ktoś chętny na naszych piłkarzy, to zaraz siadamy do rozmów. Na siłę nie będziemy nikogo trzymać.
Co ze wzmocnieniami, co z tytularnym sponsorem?
- Wierzę, że po zmianach we władzach spółki znajdzie się świeży pieniądz, a za nim możliwości, transfery, pomysły. Także sponsor. Okres transferowy trwa do końca sierpnia. Ruch może się wzmocnić już w trakcie sezonu.
Rozmawiał: Wojciech Todur (Gazeta Wyborcza Katowice)