strona główna Forum Kibiców Fan Page Niebiescy.pl Twitter Niebiescy.pl Stowarzyszenie Wielki Ruch Typer Foto TV Niebiescy w Youtube Relacje LIVE
Woś: "Ruch to była dla mnie nobilitacja i nowe wyzwanie"
  • Data: 10.05.20; 10:02  Dodał: Neo
- Ruch był marką od "zawsze" i tam od razu czułeś, że jesteś doceniany - począwszy od pani sprzątaczki i osoby od prania sprzętu, na kibicach skończywszy. Miałem wrażenie, że w Chorzowie pewien status piłkarzy był oczywisty i nikt z tego powodu nie patrzył na nich krzywo. Byłeś ważny dla tego klubu - opowiada Jan Woś, były piłkarz Niebieskich, który udzielił wywiadu portalowi Weszlo.com. Prezentujemy wybrane przez nas fragmenty.

(...)

Jeszcze jakiś przykład szczęścia?
Jan Woś: - Zerwanie więzadeł krzyżowych w Ruchu Chorzów.

?
- Już tłumaczę. Doznałem tej kontuzji zaraz po transferze z Odry, pierwszy trening i stało się. Szczęście polegało na tym, że przebywaliśmy z Ruchem w USA na zaproszenie chicagowskiej Polonii. Prezes Krystian Rogala od razu zorganizował mi tam operację. Piotrek Nowak grał wtedy w Chicago Fire i dzięki jego kontaktom poszedłem pod nóż ich klubowego lekarza Prestona Wollina. Co ciekawe, miał polskie korzenie. Prawdziwy fachowiec, klasyfikowany w Stanach w pierwszej dziesiątce w swoim fachu. Dzięki niemu wszystko przebiegło zgodnie z planem. Dużo to kosztowało, ale Ruch zapłacił całość. Gdyby za te więzadła wzięli się w Polsce, mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej. Wiem, co mówię, bo mój młodszy brat w podobnym okresie zerwał krzyżowe, operowali go w Piekarach Śląskich i w piłkę już nie zagrał. Ja w zasadzie już po trzech tygodniach normalnie chodziłem, a po pół roku mogłem grać jakby nigdy nic. 20 lat temu różnica w opiece medycznej była olbrzymia. Dziś się to wyrównało, mamy fachowców w tej dziedzinie. Od chwili powrotu na boisko w Ruchu, moja przygoda z piłką nabrała rozpędu. W Chorzowie miałem najlepszy czas. Statystyki zresztą mówią same za siebie. Przez tyle lat w Ekstraklasie strzeliłem 31 goli, z czego 14 to trzy rundy występów przy Cichej, do tego 14 asyst. W momencie kontuzji byłem załamany, ale potem dostałem niesamowitego kopa mentalnego.

Zakładam, że na eksplozję pana formy w Ruchu złożyło się więcej czynników. Na entuzjazmie można pociągnąć kilka tygodni.
- Chyba najważniejsze było to, że trafiłem w Ruchu na tzw. chorzowską szkołę treningu, inspirowaną przez doktora Jerzego Wielkoszyńskiego. Wszyscy moi trenerzy w Chorzowie, czyli Bogusław Pietrzak, Orest Lenczyk i Piotr Mandrysz, na niej się opierali. Specyfiką tej szkoły jest pracowanie przede wszystkim nad siłą, która potem przekłada się na szybkość. W mniejszym stopniu skupiano się na wytrzymałości, znacznie więcej ćwiczyliśmy w siłowni i na materacach w hali niż biegaliśmy. Doktor Wielkoszyński zawsze toczył spór z profesorem Chmurą. Chmura w kolejności priorytetów wyznawał zasadę, że piłka jest grą wytrzymałościowo-szybkościową, a Wielkoszyński, że szybkościowo-wytrzymałościową. Te metody bardzo dobrze na mnie wpływały. Zimowy obóz w Dębicy, pierwszy po wyleczeniu kontuzji, mieliśmy niezwykle ciężki. Robiłem przysiady mając na plecach 130 kilogramów do dźwigania. Do tego dużo ćwiczeń na gumach, z piłkami lekarskimi, nawet te słynne krzesła były. Coś zupełnie nowego, ale świetnie się po tym czułem i pokazywałem to na boisku.

Po odejściu z Ruchu, gdy pracowałem już według bardziej standardowych metod, wszystko wróciło do "normy", strzelałem po dwa gole na sezon. W mojej pierwszej rozegranej rundzie, Niebiescy byli wiosną najlepiej punktującą drużyną ligi, a ja strzeliłem siedem goli i dołożyłem tyle samo asyst. Życiowa forma, nie spodziewałem się, że mogę tak dobrze grać (śmiech). Oczywiście świetnie prezentowali się też koledzy - Łukasz Surma, Mariusz Śrutwa, Mamia Dżikia, Krzysiek Bizacki, Sławomir Paluch. Znakomita ekipa.

O Sławomirze Paluchu powiedział pan nawet, że to najlepszy piłkarz, z którym pan grał.
- Sławek potencjał miał niesamowity. Gdy Odra spadła na trzeci szczebel rozgrywkowy, on jako 16-latek zdobył w jednej rundzie 10 bramek. Olbrzymi talent. Gdyby nie kontuzje, zrobiłby wielką karierę i był dziś znacznie częściej wspominany, choć i tak przecież sporo osiągnął, z mistrzostwem Polski z Wisłą Kraków na czele.

Coś z metod doktora Wielkoszyńskiego później pan stosował?
- Jako piłkarz raczej nie. Trenowałem tak, jak chcieli kolejni trenerzy, natomiast gdy sam zająłem się pracą szkoleniową, stosowałem niemal wszystko z tej szkoły. Dziś jestem asystentem w GKS-ie Jastrzębie i znów wykonuję polecenia, ale wcześniej samodzielnie prowadziłem Skrę Częstochowa i Pniówek Pawłowice Śląskie.

Mówimy o szczęściu, ale bywało, że go brakowało. Z powodu zerwanych więzadeł ominęły pana mecze z Interem Mediolan.
- Szkoda, bo w dużej mierze ze względu na perspektywę europejskich pucharów zdecydowałem się na Ruch. To była dla mnie nobilitacja i nowe wyzwanie, którego potrzebowałem, bo w Odrze w pewnym momencie ciepełka było aż za dużo. Rozegrałem już koło stu meczów w Ekstraklasie, od dekady grałem w seniorach, wcześniej kilka lat byłem juniorem i co by się nie działo, byłbym w Wodzisławiu klepany po plecach. A do młodzieniaszków już nie należałem, miałem skończonych 26 lat. Zdecydowałem się na zmiany, mimo że kibice Ruchu i Odry już nie za bardzo się lubili. Trochę komentarzy pod swoim adresem musiałem wysłuchać, tyle dobrze, że na tym się kończyło.

Fajnie było zmierzyć się z Interem, ale mam wrażenie, że gdyby nie ta kontuzja, nie grałbym potem tak dobrze. Przechodząc rehabilitację, zobaczyłem, jak mało jako zawodnicy trenowaliśmy na co dzień. Po operacji zostałem jeszcze na dwa tygodnie w Chicago. Rano 3-4 godziny ćwiczeń, przerwa w hotelu i po południu to samo. Ciężka, mozolna praca, która otworzyła oczy na pewne kwestie, zmieniła moje podejście. O prawą nogę już do końca kariery musiałem szczególnie dbać, zwłaszcza że głównie nią się posługiwałem na boisku. Dodatkowo pracowałem nad jej mięśniami, żeby problemy nie powróciły. Niedawno podczas kursu UEFA Pro przyjechał do nas doktor z Niemiec. Przedstawił statystyki mówiące, że w 90 procentach zawodnicy po zerwaniu więzadeł krzyżowych notowali już potem zjazd, szli niżej. Tym bardziej mogłem czuć, że mój przypadek był wyjątkowy.

Powiedział pan kiedyś, że w Ruchu Chorzów najbardziej czuł się kimś wyjątkowym jako piłkarz.
- Odra Wodzisław przez lata grała w niższych ligach, aż pewnego dnia przydarzył nam się awans do Ekstraklasy. Klub został w niej na 14 sezonów, ale musiał się tej Ekstraklasy nauczyć, również w kwestii relacji z piłkarzami w każdym wymiarze. Kibice mogli być przyzwyczajeni, że zawodnicy finansowo są na ich poziomie, a tu nagle zarabiali oni kilka razy więcej. Zaczęli być sprowadzani piłkarze z Warszawy czy Poznania, mający zupełnie inne podejście, dorastający w realiach, z którymi w Wodzisławiu dopiero się oswajali. Ruch był marką od "zawsze" i tam od razu czułeś, że jesteś doceniany - począwszy od pani sprzątaczki i osoby od prania sprzętu, na kibicach skończywszy. Miałem wrażenie, że w Chorzowie pewien status piłkarzy był oczywisty i nikt z tego powodu nie patrzył na nich krzywo. Byłeś ważny dla tego klubu, więc byłeś też ważny dla ludzi z nim związanych i nie chodzi mi tylko o kibiców. Nawet na treningi przychodziło wiele osób, które prosiły o autograf czy wspólne zdjęcie. Wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem, co nie znaczy, że zawsze było sielankowo. Kibice w każdym klubie potrafią dać znać o sobie, gdy drużyna zawodzi na boisku.

Zbierając świetne recenzje w Ruchu pomyślał pan kiedyś o reprezentacji?
- Jeśli miałbym kiedykolwiek zostać sprawdzony w kadrze, to na pewno jedynie przez te półtora roku gry w Chorzowie. Jak mówiłem, dużo strzelałem, dużo asystowałem, przy wielu bramkach maczałem palce. Nie otrzymywałem jednak żadnych sygnałów, że jest szansa na powołanie. Nigdy nie miałem agenta, który mógłby mi pomóc w takim momencie. Nie wiem, czy tak to się odbywa czy nie, ale można było wtedy w jakimś zimowym sparingu mnie sprawdzić - czy to jest to, czy to tylko przypadek.

Po latach stwierdził pan, że źle by to świadczyło o polskiej piłce, gdyby Jan Woś był powoływany do reprezentacji.
- Wie pan, ja tak naprawdę nie mam wrażenia, że byłem dobrym piłkarzem - przynajmniej w kontekście reprezentacyjnym. W Ruchu dobrze się czułem pod każdym względem, wiele mi wychodziło, ale to nie zmienia faktu, że miałem sporo mankamentów, na czele z lewą nogą. Zawodnik reprezentujący kraj powinien jednak lepiej grać także nogą słabszą.

Otoczka wielkiej piłki, która panowała w Ruchu, zapewne nie szła w parze z finansami.
- Tu mogę powtórzyć słowa Łukasza Surmy, że Ruch zawsze miał dobrych piłkarzy, ale nigdy nie miał pieniędzy. W tamtym okresie było pod tym względem bardzo słabo. Jeśli drużyna osiągała dobre wyniki, to dzięki atmosferze. Przychodzę za kilkaset tysięcy złotych, od razu zrywam więzadła, trzeba było wyłożyć niemałą kasę na moją operację - są ważniejsze sprawy, niż płacenie jakiemuś gościowi, który przez wiele miesięcy nie będzie grał (śmiech). Nawet w chwili transferu do Groclinu Ruch nie wywiązał się ze wszystkich naszych ustaleń.

Czytałem, że w Ruchu brał pan... pożyczki na prośbę klubu.
- Fatalnie na tym wyszedłem. Działacze chcieli nam coś zapłacić, ale chyba wyczerpali już pole manewru do zadłużania się. Zapytano, czy nie wzięlibyśmy pożyczek, z których spłacono by trochę zaległości, a po jakimś czasie scedowalibyśmy te zobowiązania na klub. Wziąłem pożyczkę na siebie i żyrowałem kredyt naszego trenera bramkarzy Ryśka Kołodziejczyka. Niestety jakoś szybko w klubie zapomniano o wcześniejszych założeniach, zostaliśmy na lodzie i koniec końców musiałem wszystko spłacić. Chodziło o "naście" tysięcy złotych. Do dziś sobie wyrzucam, że dałem się w to wciągnąć, a później nie naciskałem na Ruch, żeby przejął zobowiązanie. Komornik nie pytał, jak było, po prostu ściągnął należność. Zdążyłem już wtedy wrócić do Odry po przygodzie w Grodzisku, prowadziłem działalność gospodarczą, więc nie obowiązywały żadne limity co do kwot, zajęto cały przychód.

(...)

O transferze do Groclinu mówił pan "nie miałem wyjścia".
- Chodziło mi o kwestie finansowe. W tym kontekście dostałem propozycję nie do odrzucenia. Byłbym niepoważny, gdybym się nie zdecydował. Procentowo w porównaniu do Ruchu może nie był to gigantyczny skok, chodziło jakoś o 30 procent podwyżki, tyle że w praktyce mogliśmy zacząć liczenie niemalże od zera, bo w Chorzowie wiele rzeczy było tylko na papierze. Do tego prezes Drzymała miał zasadę, że przy pierwszej wypłacie od razu dawał zawodnikowi 30 procent z całego kontraktu. Ponadto Groclin zobowiązał się, że zapłaci mi 1/3 ze 150 tys. zł, które byli mi winni w Chorzowie. W ramach porozumienia 1/3 się zrzekłem, a ostatnią część powinienem dostać od Ruchu. Nietrudno się domyślić, że nie dostałem.

Chcę to jeszcze raz podkreślić: przy Cichej super się grało, panowała kapitalna atmosfera, ale zaległości urastały do takich kwot, że na pewnym etapie człowiek wiedział już, że nigdy klub mu tego nie zapłaci. A dodam, że wcześniej w ramach wdzięczności za operację w USA, przedłużyłem kontrakt o kolejny rok, odrzucając korzystną ofertę z Amiki Wronki. Z prezesem Rogalą rozmawialiśmy o tym na wesoło, bez poważnych obietnic, ale jestem słownym człowiekiem i wywiązałem się ze swojej deklaracji. Na koniec Ruch zarobił na mnie 800 tys. zł, koledzy choć na chwilę trochę odetchnęli.

źródło: Weszlo.com



Wysoka porażka w Szczecinie
REKLAMA
OSTATNI MECZ
29. kolejka Ekstraklasy - 20.04.2024 r. godz. 17:30, Chorzów
Czas na szpil »
Relacja LIVE »
Relacja z meczu »
Relacja z trybun »
Konferencja »
D. Modrzyk »
T. Stefanik »
P. Manowski »
Fotogaleria »
Oprawy »
Skrót meczu »
Wideo »
2:3
RUCH CHORZÓW - WIDZEW ŁÓDŹ
 Kozak 76'
 Kozak 90'
 Silva 2'
 Sanchez 48'
 Pawłowski 90' (k)
REKLAMA
NASTĘPNY MECZ
ŚLĄSK WROCŁAW - RUCH CHORZÓW
al. Śląska 1, Wrocław
27.04.2024 r. godz. 17:30
:
TV NIEBIESCY
REKLAMA
PLAN PRZYGOTOWAŃ
08.01 - 19.01 - treningi w Chorzowie
17.01 g. 11:30 - sparing: Polonia Bytom 1:1 Ruch
20.01 - 01.02 - zgrupowanie w Belek (Turcja)
23.01 g. 15:30 - sparing: Ruch 1:1 Kecskemeti TE
26.01 g. 14:00 - sparing: Ruch 0:1 Drita Gnjilane
30.01 g. 14:00 - sparing: Ruch 2:1 Brera Strumica
31.01 g. 14:00 - sparing: Ruch 1:1 FK Skupi
02.02 - 08.02 - treningi w Chorzowie
09.02 g. 20:30 - 20. kolejka Ekstraklasy: Ruch - Legia Warszawa
* Więcej informacji o sparingach można zobaczyć po najechaniu na
TRANSFERY
PRZYSZLI
Robert Dadok (Górnik)
Mike Huras (Vfb Stuttgart)
Josema (Leganes)
Ksawery Kwiatkowski (Ruch II)
Patryk Stępiński (Widzew)
Dante Stipica (Pogoń Szczecin)
Adam Vlkanova (Viktoria Pilzno)
Filip Wilak (Lech Poznań)
ODESZLI
Paweł Baranowski (GKS Jastrzębie)
Dawid Barnowski (?)
Maciej Firlej (Puszcza)
Krzysztof Kamiński (Płock)
Konrad Kasolik (Wieczysta)
Artur Pląskowski (?)
Tomas Podstawski (?)
Jan Sedlak (?)
Kacper Skwierczyński (Waterford)
Dominik Steczyk (Preussen)
Tomasz Swędrowski (Wieczysta)
Remigiusz Szywacz (?)
STRZELCY - TOP 5                         ASYSTY - TOP 5
   Daniel Szczepan4
   Tomasz Swędrowski3
   Michał Feliks2
   Tomasz Foszmańczyk1
   Kacper Michalski1
   Daniel Szczepan2
   Mateusz Bartolewski1
   Kacper Michalski1
   Tomasz Swędrowski1
   Filip Starzyński1
ŻÓŁTE KARTKI
   Maciej Sadlok5
   Mateusz Bartolewski3
   Kacper Michalski3
   Tomas Podstawski3
   Miłosz Kozak2
   Juliusz Letniowski2
   Tomasz Swędrowski2
   Daniel Szczepan2
   Remigiusz Szywacz2
   Tomasz Wójtowicz2
REKLAMA
NA SKRÓTY
  • Terminarz meczów Ruchu
  • Runda jesienna
  • Runda wiosenna
  • Kadra Ruchu
  • Sztab szkoleniowy Ruchu
  • DOŁĄCZ DO NAS!
    REKLAMA
    REKLAMA
    TABELA
    1. Jagiellonia Białystok 55
    2. Śląsk Wrocław 51
    3. Lech Poznań 51
    4. Górnik Zabrze 48
    5. Legia Warszawa 47
    6. Pogoń Szczecin 47
    7. Raków Częstochowa 46
    8. Widzew Łódź 42
    9. Stal Mielec 38
    10. Piast Gliwice 35
    11. Zagłębie Lubin 35
    12. Radomiak Radom 35
    13. Warta Poznań 34
    14. Puszcza Niepołomice 32
    15. Cracovia 32
    16. Korona Kielce 30
    17. ŁKS Łódź 21
    18. Ruch Chorzów 20
    REKLAMA
    REKLAMA
    REKLAMA
    REKLAMA
    TV NIEBIESCY
    BUTTONY
    90 Minut Widzew To MY
    UKS Ruch Chorzów Elana Toruń
    Kibice.net
    Copyright by Niebiescy.pl © 2005-2024 | Polityka prywatności