Marcin Waszczuk został dzisiaj odwołany przez radę nadzorczą Ruchu Chorzów ze stanowiska wiceprezesa, zaś wieczorem wziął udział w manifestacji kibiców pod domem Prezydenta Andrzeja Kotali.
- Żal mi odchodzić, bo wierzyłem, że z "Siemionem", którego cenię i szanuję, stworzymy jeszcze silniejszy team, razem będziemy zwalczać patologie i wracać do normalności - mówi Waszczuk. - Pracowałem tutaj bez umowy i bez pensji i jak sądzę, złotówki nie otrzymam, ale to już moja naiwność, że się na takie traktowanie zgadzałem. Jednakże ten okres pozostanie dla mnie niezapomniany. Nieporównywalnie więcej od pieniędzy znaczą dla mnie relacje z ludźmi - dodaje w rozmowie z dziennikiem "Sport".
- Nie rezygnuję z niczego, co zamierzałem robić na rzecz Ruchu. Będę dopinał spotkanie tajemniczego inwestora z akcjonariuszami. Zawieszenie bojkotu nie jest żadną porażką kibiców - osiągnęli bardzo wiele i cieszę się, że mogłem walczyć u ich boku o ratowanie Ruchu. Z satysfakcją będę przychodzić na szpile i - mam nadzieję - patrzeć, jak klub staje na nogi. Jest jeszcze kilka nazwisk, które są ewidentnymi szkodnikami, psującymi atmosferę. O tym na bieżąco rozmawiam z przedstawicielami kibiców. Wierzę, że i z tym zrobią porządek - podkreśla były wiceprezes Ruchu.
Waszczuk, podobnie jak około 400 innych osób, wziął udział wieczorem w manifestacji przy ul. Akacjowej. Pod domem prezydenta Andrzeja Kotali kibice raz jeszcze dali do zrozumienia, jak bardzo zależy im na nowym stadionie i jak bardzo nie podobają im się deklaracje bez pokrycia, składane latami przez gospodarza Chorzowa, którego zgodnie z przypuszczeniami nie zastali, bo przebywał na konwencji Koalicji Obywatelskiej w chorzowskiej "Sztygarce". Śpiewy, okrzyki czy dyskusje trwały przez ponad godzinę. Kibice za trud wkładany w walkę o wspólne dobro nagrodzili Szymona Michałka.
- Tu nie chodzi o mnie, a o Ruch. Ja jutro mogę z Ruchu zniknąć, ale wiem, że skoro wy przyszliście tutaj, to będziecie walczyć o stadion. Miesiąc temu na rynku prezydent powiedział, że mamy dwa tygodnie opóźnienia i o stadionie będzie mowa na najbliższej sesji rady miasta. Okazało się, że zrobił to, co zawsze - czyli nie dotrzymał słowa. W lutym kończy się pozwolenie na budowę. Trzeba naciskać prezydenta - mówił Michałek, a fanatycy Ruchu na odchodne dobitnie zapowiedzieli: "Kotala, my tu wrócimy!". Sąsiedzi pewnie przekażą...
źródło: Sport