- Czuję na sobie pozytywną odpowiedzialność za ten zespół, mimo że dopiero do niego dołączam. Wiem, że swoją postawą, impulsem, mogę przyczynić się do tego, by każdy zawodników dał z siebie więcej o te kilka procent i wszedł na wyższy poziom. Może przez swój styl gry pomogę chłopakom w stwarzaniu większej liczby sytuacji bramkowych. Na to liczę - mówi
Tomasz Foszmańczyk, który podpisał w środę kontrakt z Niebieskimi. Prezentujemy fragment wywiadu, jaki ukazał się na stronie oficjalnej.
Wracasz do Ruchu po blisko 13 latach. Jakie odczucia ci towarzyszą?
Tomasz Foszmańczyk: - Bardzo pozytywne, tym bardziej że właściwie na każdym kroku spotykam ludzi, którzy wtedy pracowali w klubie i można powiedzieć, że utrzymywały go przy życiu. Te osoby nadal tutaj są i to jest fajne, że mimo tych wszystkich problemów, jakie Ruch miał przez ostatnie lata, ci ludzie nadal tutaj są i doceniana jest ich praca. Dzięki nim na pewno jeszcze milej się tutaj wraca. Mam tutaj na myśli chociażby Panią Renię, Andrzeja Urbańczyka, spotkałem tutaj Jana Rudnowa, który był koordynatorem grup młodzieżowych. Trener Karol Michalski pracował z juniorami, więc mieliśmy dużo kontaktów. To także trener Marek Wleciałowski, z którym miałem okazję grać w jego ostatniej rundzie w karierze piłkarskiej. Już wtedy było widać, że szykuje się do pracy szkoleniowej. Niedługo później wrócił do Ruchu jako trener i jeszcze przez pół roku pracowaliśmy razem. Tych osób jest dużo.
Miałeś możliwość powrotu do Ruchu już wcześniej?
- Tak, bardziej z mojej strony to wynikało. Chciałem trafić do Ruchu, ale różnie się to toczyło, zapadały takie, a nie inne decyzje. Tak było dwukrotnie, bodaj rok po roku. Szansa pojawiła się także latem, ale rozmyło się to w czasie i wyjechałem do Chojnic.
Jak oceniasz czas spędzony w Chojniczance? Grałeś tam regularnie.
- W grudniu dostaliśmy jasną informację, że sytuacja ekonomiczna klubu trochę się pogorszyła. Ośmiu zawodników trafiło na listę transferową, dostaliśmy wolną rękę w poszukiwaniu nowych zespołów. Nie chciałem za bardzo się na to godzić, bo zamierzałem jeszcze powalczyć o grę, ale po kilku tygodniach dostałem jasny sygnał, że nie będę brany pod uwagę. Nie chciałem się zgodzić na nagłe odejście, rozwiązanie kontraktu, bo nie po to zabierałem rodzinę i wyjeżdżałem, żeby po pół roku wracać. Nie była to dla mnie łatwa decyzja. Pod koniec lutego, gdy okienko się zamykało postanowiliśmy z żoną, że zostajemy do czerwca w Chojnicach i tam będę się przygotowywał do rundy z zespołem rezerw. Ale Ruch zadzwonił i postanowiłem pomóc. Dla mnie to klub, któremu się nie odmawia. Wydaje mi się, że każdy piłkarz ma w swoim życiorysie taki klub, któremu by nie odmówił, bez względu na klasę rozgrywkową. Cieszę się, że mogę wrócić i być częścią tej drużyny.
Jak wspominasz poprzednią przygodę z Ruchem? Spędziłeś tu 7 lat, przez trzy byłeś zawodnikiem pierwszego zespołu.
- Dla młodego chłopaka - miałem 17 lat, gdy debiutowałem - wejście do szatni z takimi zawodnikami to było super przeżycie. Tym bardziej że trener Jerzy Wyrobek w asyście Dariusza Fornalaka często na nas - młodych - stawiali. Bardzo nam pomogli i tym dwóm trenerom możemy najwięcej zawdzięczać. Z drugiej strony był to także bardzo trudny czas dla klubu. My młodzi może tego tak nie odczuwaliśmy, poślizgi w wypłatach aż tak nas nie dotykały, mieszkaliśmy z rodzicami. Bardziej cieszyliśmy się z możliwości gry. Ale widzieliśmy po chłopakach w szatni, którzy mają rodziny, że bardzo im to ciążyło. To był trudny czas, presja narastała, szczególnie, gdy graliśmy o utrzymanie w dawnej II lidze. Nawet w barażach, a więc meczach decydujących grało nas po 4-5 młodych. Czuło się, że starsi nie do końca wytrzymują presję - ja to tak wtedy widziałem, że my młodzi - można powiedzieć kolokwialnie - nie spinaliśmy się na te mecze, bo też nie mieliśmy nic do stracenia, chcieliśmy się pokazać. Choć czuliśmy też, że ewentualna porażka w barażach mogła oznaczać w tamtym momencie koniec Ruchu. Na szczęście dwukrotnie udało nam się obronić przed spadkiem.
(...)
Dołączasz do zespołu na 9 kolejek przed końcem sezonu. Jak oceniasz swoją dyspozycję sportową? Czy jesteś gotów właściwie z marszu wejść do gry?
- Uważam, że tak. W Chojnicach przygotowywałem się z pierwszym zespołem, później chwilę z rezerwami, więc cały okres przygotowawczy mam przepracowany, bez żadnych przerw, urazów. Będąc w drugim zespole sam od siebie dokładałem sobie dodatkowe jednostki. Pod tym względem uważam, że jest dobrze. Niepewne pozostają jedynie aspekty zgrania z nową drużyną, komunikacja. Może tego brakować, ale myślę, że szybko złapiemy z chłopakami wspólny język i nie będzie widać, że dopiero teraz dołączyłem. Muszę tu podkreślić, że zostałem w szatni bardzo miło przyjęty, jestem pod tym względem zbudowany. Jeśli uda się załapać do kadry na mecz ze Zniczem, to myślę, że będą częścią tego zespołu, który zdobędzie w Pruszkowie 3 punkty.
źródło: Ruch Chorzów