Sprawa odejścia Jakuba Kowalskiego wzbudziła emocje wśród kibiców Ruchu. 31-letniemu pomocnikowi, cieszącemu się dużą sympatią wielu fanów Niebieskich, z końcem grudnia wygasł kontrakt. Jak się ostatecznie okazało, nie został on przedłużony i "Kowal" rozstał się z Cichą.
- Od dwóch miesięcy próbowałem załatwić tę kwestię z dyrektorem Ziętkiem. Rozmawiałem z nim co najmniej 15 razy. Zawsze jednak odsyłał: "za tydzień, za tydzień, bo nie ma prezesa, bo nie ma trenera". Zbliżał się grudzień, a wciąż nie było żadnych rozmów. Musieliśmy więc już poczynić jakieś inne wstępne kroki. Koniec końców wyszło tak, że kilkanaście dni temu usłyszeliśmy informację, iż klub chciałby przedłużyć kontrakt. Czekaliśmy, na jakich warunkach. Między wierszami była mowa o jakichś śmiesznych groszach, ale na papierze nic do nas nie dotarło. Ostatecznie kontrakt nie został przedłużony decyzją trenera, dla którego Kuba był na skrzydle trzecim wyborem - po Mandryszu i Podgórskim. Za zasługi czy sympatię kibiców nikt nie będzie grał, to jasne, ale na pewno bez Kuby drużynie nie będzie łatwiej. W kilku meczach może go braknąć - przekonuje Maciej Gałat, menedżer zawodnika.
Agent nie ukrywa, że jest rozczarowany nie tyle samą decyzją, co postawą działaczy Ruchu. - Teraz nie mam w Chorzowie ani jednego zawodnika. Niedawno miałem jeszcze Pawła Wojciechowskiego, ale latem przeniósł się do Łęcznej. Szczerze powiem, że w najbliższych dwóch-trzech latach nie planuję dawać kogokolwiek do Ruchu. Ci ludzie mnie zawodzą, a powierzając piłkarza klubowi, powierzasz zarazem jego rodzinę, warunki do życia. Jeśli nie są spełniane, jeśli padają puste słowa, to nie jest to komfortowe. Taka sytuacja, jak z przedłużeniem kontraktu Kuby, zdarzyła mi się po raz pierwszy. Jesteśmy zawiedzeni postawą klubu i tym, jak Kuba został potraktowany. Cokolwiek ruszyło się dopiero 7 stycznia, czyli już tydzień po wygaśnięciu umowy. Wcześniej klub nas omijał. Kuba nie ma zapłaconych prawie trzech pensji, za chwilę trzeba będzie siłą ściągać te pieniądze. Dla klubu to kolejne problemy, ale nikt tu nie odpuści - opowiada Maciej Gałat.
źródło:
Sport