Sobotnie starcie Ruchu ze stołeczną Legią zakończyło się bezbramkowym remisem. Choć mecz na najwyższym poziomie nie stał, można w nim było zobaczyć sporo walki. Ostatecznie zespoły podzieliły się punktami, ale ten rezultat może satysfakcjonować jedynie przyjezdnych.
Szkoleniowiec „Niebieskich” desygnował do gry w polu aż 6 defensywnie usposobionych graczy. Wbrew pozorom takie ustawienie nie miało na celu „murowania” własnej bramki. Chorzowianie bowiem od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli do ataku. Najczęściej jednak będącym w natarciu chorzowianom do stworzenia dogodnych okazji strzeleckich brakowało „ostatniego podania”.
Legioniści prawie w ogóle nie zagrażali przeciwnikom. Wyjątkiem była próba Bartłomieja Grzelaka, który uderzeniem głową chciał w 20 minucie zaskoczyć Krzysztofa Pilarza. Chorzowski bramkarz nie miał problemów z wyłapaniem strzału. W 21 minucie dokładne crossowe podanie od Marcina Nowackiego otrzymał Wojciech Grzyb i niemal natychmiast zdecydował się na strzał z ostrego kąta. Futbolówka jednak przetoczyła się minimalnie obok słupka. Kilkadziesiąt sekund potem Jakub Rzeźniczak zanotował „ni strzał, ni podanie” z dystansu, które było tyleż słabe, co niecelne.
Piłkarza Ruchu zaś nadal - bezowocnie - poszukiwali szczęścia w polu karnym rywali. W środku pola przeciwników ośmieszał Nowacki, ale na nic się to zdało, bo warszawianie skutecznie bronili dostępu do własnej bramki.
W drugiej połowie także przeważali gospodarze, lecz nie potrafili swej dominacji udokumentować golem. W 56 minucie Martin Fabiusz zakręcił defensorami Legii w ich polu karnym i idealnym podaniem obsłużył Michała Pulkowskiego. Zawodnik Ruchu w ekwilibrystycznym stylu zdołał oddać strzał, ale piłkę zmierzającą w światło bramki w ostatniej chwili zastopował Wojciech Skaba. Z czasem jednak tempo gry „siadło” i walka toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Optyczną przewagę wciąż posiadał Ruch, ale niewiele z niej wynikało.
W 65 minucie prostopadłe podanie od Bartłomieja Grzelaka otrzymał dopiero co wprowadzony na plac gry Maciej Korzym, ale szybszy w wyścigu do piłki okazał się Pilarz. W odstępie kilkunastu minut goście zdołali oddać jeszcze kilka groźnych strzałów. Z dystansu próbował m.in. Tomasz Kiełbowicz, ale na posterunku był golkiper Ruchu.
W 77 minucie doszło do bardzo dyskusyjnej sytuacji. Piotr Ćwielong, który kilka chwil wcześniej zmienił Pavola Balaza, wpadł z impetem w pole karne Legii, zderzył się z Jakubem Rzeźniczakiem i padł na murawę. Sędzia jednak faulu się nie dopatrzył. Zawodnicy Ruchu po meczu zapewniali, iż arbiter powinien wskazać na jedenasty metr. - Rzeźniczak „ściął” Piotrka i karny był dla nas ewidentny. Nie wiem jak sędzia mógł tego nie widzieć, był od całej sytuacji zaledwie 2 metry - złościł się Marcin Nowacki. - Wydaje mi się, że rzut karny był. Wprawdzie byłem daleko od całego zamieszania, ale usłyszałem, jak Rzeźniczak mówił „dobrze, że nie gwizdnął” - relacjonował Rafał Grodzicki.
Ta sytuacja była w zasadzie jedną z ostatnich wartych odnotowania i do końca potyczki nic się już nie zmieniło. W Chorzowie bez bramek, a całe spotkanie nazwać można klasyczną ligowa „młócką”.
» Przeczytaj naszą relację LIVE z meczu
Ruch Chorzów 0:0 Legia Warszawa
Żółte kartki: Pulkowski, Nowacki - Borysiuk, Rzeźniczak
Składy:
Ruch: Pilarz - Jakubowski, Grodzicki, Baran, Brzyski - Grzyb (90' Nykiel), Pulkowski, Adamski, Nowacki (90' Janoszka), Balaz (76' Ćwielong) - Fabusz.
Rezerwowi: Mioduszewski, Ninković, Domżalski, Feruga.
Legia: Skaba - Rzeźniczak (80' Piotr Bronowicki), Szala, Wawrzyniak, Wysocki - Majkowski (60' Korzym), Borysiuk, Ekwueme, Edson (46' Smoliński), Kiełbowicz - Grzelak.
Rezerwowi: Mucha, Aguilera, Frączczak, Trochim.
Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin)
Widzów: 13.000 (w tym 636 fanów Legii)
źródło: własne