Obrońca Niebieskich Adrian Liberacki przeszedł w środę wieczorem operację rekonstrukcji więzadeł krzyżowych. - Na szczęście wszystko się udało. Teraz czekają mnie cztery miesiące rehabilitacji, którą będę przechodził w Łodzi - mówi 23-letni zawodnik.
Liberacki doznał tak ciężkiej kontuzji w ostatniej akcji spotkania ze Stalą Mielec. Po badaniach okazało się, że doszło do zerwania więzadeł krzyżowych przednich w prawym kolanie. - Dopiero co się cieszyłem, że wyszedłem z kontuzji, a los znowu nie był dla mnie łaskawy i złapałem najgorszą kontuzję, jaka może być dla piłkarza - wzdycha "Liber".
- W głowie są różne myśli. Żeby może skończyć? Dlaczego akurat ja? Ale za bardzo kocham to, co robię. Wspólnie z narzeczoną mówimy, że skoro życie już tak mnie doświadczyło, to jak to przetrwam, to na pewno wyjdzie słońce - opowiada Adrian i dodaje: - Chciałbym podziękować całej drużynie i trenerom, bo w Głogowie grali dla mnie. Wynik może nie był korzystny, ale wiem, jak byli naładowani. Dziękuję im za wsparcie - za to, że dzwonią i piszą, że jestem im potrzebny i mam gdzie wracać. Dziękuję również całej mojej rodzinie za wsparcie. Rozegrałem w Ruchu tylko jeden mecz, ale kilku kibiców także do mnie napisało. Pozdrawiam wszystkich sympatyków Niebieskich. Ino Ruch!
Przeczytaj też:
» Adrian Liberacki: "Miałem chwile sodówki. Czasu jednak nie cofnę"
źródło: Niebiescy.pl