32-letni Marcin Kowalczyk w niedawnym meczu z Odrą Opole zdobył swoją debiutancką bramkę. Był to dla niego pierwszy gol nie tylko dla Niebieskich, ale też na polskich boiskach w ligowych grach.
- Proszę nie robić z tego jakiejś sensacji. Jestem obrońcą, nie jestem od strzelania bramek, no ale tak, to faktycznie pierwsze trafienie w Polsce. Na pewno miło zapamiętam to trafienie - mówi obrońca Ruchu Chorzów.
Gracz jest ostoją defensywy chorzowian. Z nim w składzie udało się ostatnio wygrać z GKS-em Katowice czy Odrą. W ostatnim meczu z Zagłębiem na wyjeździe przed tygodniem nie było już jednak tak dobrze i Ruch przegrał 1:2. Zdaniem niektórych, przyczyniły się do tego złe zmiany - ściągnięcie z boiska w 67. minucie Vilima Posinkovicia, czy później w końcówce Kowalczyka.
- Trener chciał wpuścić ofensywnego gracza, a z drugiej strony dokuczał mi mięsień dwugłowy. Już w pierwszej połowie zgłaszałem, że mam problemy, no i w końcówce szkoleniowiec zdecydował się na ściągnięcie mnie z murawy. Najważniejsze, żeby uraz się nie pogłębił - tłumaczy Kowalczyk i pytany o ewentualny uraz zaraz dodaje. - To nie jest kontuzja. Tak bywa, że coś dokucza, ale nie robiłbym z tego problemu - zaznacza.
Czy w kolejnych meczach Ruch ponownie będzie triumfował? - Jestem optymistą. Szkoda, że z Zagłębiem nie udało się dołożyć punktu, ale my w naszej sytuacji musimy wygrywać mecze, bo same remisy niewiele nam dają. Zawsze gramy o zwycięstwo, a ostatnie mecze pokazały, że możemy regularnie wygrywać. Ta seria nie wpłynęła na pozycję w tabeli, ale ja z optymizmem patrzę na kolejne spotkania - podkreśla obrońca Ruchu.
źródło: Sport