Wyczyny Dariusza Smagorowicza sprawiły, że nasze zaufanie zostało mocno nadwyrężone. Januszowi Patermanowi przyszło działać w okolicznościach finansowo-organizacyjnej zapaści oraz postaw kibicowskich, gdzie zrezygnowanie przeplata się ze złością. Jako że piłka nożna jest dyscypliną dość dynamiczną, to po pół roku śląskiego restauratora za Niebieskimi sterami możemy już coś konkretnego na temat jego osiągnięć powiedzieć.
Dokonania Patermana dzielą kibiców na trzy części. Zwolenników posiada tylko w gronie
16%. Umiarkowanym spojrzeniem na jego pracę legitymuje się liczna, bo
54% grupa. Cała reszta, a liczy ona aż
30% najchętniej już teraz powiedziałaby mu dziękuję, lub nasze Niebieskie "auf wiedersehen". Średnia ocena, jaką po ponad sześciu miesiącach mu wystawiamy, wynosi:
3,28. Jest to szkolna trójka.
Jeżeli Janusz Paterman w dalszym ciągu będzie popełniał te same błędy, to jego kariera nie potrwa długo i pewnie bliżej mu będzie do wpisania się do niechlubnych kart historii, niż zapisania się w nich złotymi zgłoskami. Katastrofalna sytuacja nie może być za każdym razem wytłumaczeniem. Lepsze relacje z Waldemarem Fornalikiem, dopilnowywanie wypłat piłkarzy (w szczególności Patryka Lipskiego i Jakuba Araka) i lepsze decyzje kadrowe sprawiłyby, że dziś zapewne Ruch nadal grałby w Ekstraklasie, a z racji przeprowadzonych transferów byłby o kilka milionów złotych mniej biedny.
Marco FC K-ce
[email protected]