Choć sobotnie spotkanie okrzyknięte zostało „Wielkim Meczem Przyjaźni”, to o jakiejkolwiek taryfie ulgowej na boisku mowy być nie mogło. Mecz zakończył się remisem 1:1, lecz z pewnością chorzowscy kibice i piłkarze liczyli na wiecej.
Spotkanie rozpoczęło się od ataku łodzian. Adrian Budka, dostrzegł, że bramkarz Ruchu, Robert Mioduszewski wyszedł z bramki, więc zdecydował się na strzał z około 25 metrów. Pomylił się nieznacznie - futbolówka poszybowała minimalnie nad poprzeczką.
Chwilę później na boisko padł pomocnik chorzowian, Gabor Straka. Sędzia Artur Radziszewski długo nie przerywał gry, w końcu jednak Słowak na noszach opuścił plac gry. Choć po kilku minutach powrócił na murawę, to zmiana była konieczna i w 32 minucie został zastąpiony przez Piotra Ćwielonga.
Przez długi czas żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć dogodnej sytuacji strzeleckiej. Walka toczyła się głównie w środkowej części boiska. Widzew zagrożenie stwarzał przede wszystkim ze stałych fragmentów gry, lecz dobrze spisujący się defensorzy „Niebieskich” oddalali zagrożenie straty bramki.
W końcu, pod koniec pierwszego kwadransa zagrożenie pod bramką Bartosza Fabiniaka zaczęli stwarzać piłkarze Ruchu. Ich centry w pole karne były jednak zbyt mocne. Wiele do życzenia pozostawiała także dokładność podań. Pierwszą prawdziwie groźną okazje do strzelenia gola miał w 35 minucie Marcin Nowacki. Z prawej strony boiska dośrodkował Wojciech Grzyb, a „Mały” mimo ostrego kąta zdołał oddać strzał. Golkiper Widzewa nie dał się jednak zaskoczyć. Nowacki w ofensywie czuł się jak ryba w wodzie i kilka chwil potem znów dobrze znalazł się w polu karnym rywali. Strzał na długi słupek znakomitą paradą odbił jednak bardzo dobrze dysponowany Bartosz Fabiniak.
W przerwie trener przyjezdnych, Marek Zub zdecydował się na jedna zmianę - Mindaugasa Pankę zastąpił Stefano Napoleoni. Decyzja Zuba była „strzałem w dziesiątkę”, bowiem tuż po wejściu na boisko właśnie za sprawą Włocha Widzew objął prowadzenie. Przy linii bocznej boiska piłkę poprowadził Kowalczyk, płasko dośrodkował i Napoleoni nie zmarnował okazji.
Podopieczni trenera Duszana Radolsky’ego momentalnie ruszyli do odrabiania strat, lecz zawodziła ich skuteczność. Na przestrzeni kilkudziesięciu sekund dwie dobre sytuacje zmarnował Piotr Ćwielong, ale szybko sprawdziło się przysłowie - „do trzech razy sztuka”. W 51 minucie pod bramką rywali znalazł się Martin Fabusz i mimo niedogodnej pozycji zdołał doprowadzić do wyrównania.
Po stracie gola drużyna Władcy Miasta Włókniarzy nie dawała za wygraną, lecz ich kontry zazwyczaj kończyły się przed „szesnastką” Ruchu.
W 70 minucie ekwilibrystycznym strzałem z przewrotki popisał się Ćwielong, lecz strzał był tyleż urodziwy, co niecelny. Sobotniego popołudnia „Pepe” miał wyjątkowo rozregulowany celownik, gdyż jeszcze kilka razy szukał szczęścia w pobliżu bramki Fabiniaka, lecz za każdym razem brakowało mu precyzji.
Pod koniec regulaminowego czasu gry kilka dogodnych okazji zmarnował Ruch. Wiele sił w mecz włożył Pavol Balaż, który „szarpał” na lewym skrzydle. Jego częste dośrodkowania nie znajdywały jednak adresata. Do końca spotkania wynik się nie zmienił i oba ekipy podzieliły się punktami. Mecz w wykonaniu Ruchu najlepiej podsumował kapitan „Niebieskich”: Wojciech Grzyb: - Jeśli ktoś powinien dziś zwyciężyć, to my, ale w zasadzie ten remis nikogo nie krzywdzi.
» Przeczytaj relację LIVE z meczu
Ruch Chorzów 1:1 (0:0) Widzew Łódź
Bramki: Fabusz 50' - Napoleoni 46'
Żółte kartki: Pulkowski - Szymanek, Ukah
Ruch: Mioduszewski - Brzyski, Adamski, Baran, Jakubowski - Grzyb (58' Janoszka), Straka (33' Ćwielong), Pulkowski, Balaż - Nowacki (87' Grodzicki), Fabusz.
Widzew: Fabiniak - Ukah, Szeliga, Juszkiewicz, Masłowski (82' Grzelczak), Budka, Broź Łukasz, Panka (46' Napoleoni), Kuklis, Kowalczyk (89' Mierzejewski), Szymanek.
Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa)
Widzów: 18.000 (w tym. ok 3.000 kibiców Widzewa)
źródło: własne