Czy to dzieje się naprawdę?! Ruch w meczu o życie zebrał tęgie baty od Śląska Wrocław. W takiej dyspozycji chorzowscy piłkarze nie mogą choćby pomarzyć o utrzymaniu w ekstraklasie.
Kibice obu drużyn oczekiwali na to spotkanie z duszą na ramieniu. Sytuacja ich ulubieńców w ligowej tabeli pozostawiała wiele do życzenia. Trudno się temu dziwić: Śląsk nie wygrał od 2 kwietnia, a Ruch od 18 marca. To spowodowało, że sobotni mecz urósł do rangi spotkania arcyważnego, być może kluczowego w walce o pozostanie w gronie ekstraklasowiczów.
Mało tego, 6 lat temu, 6 maja 2012 roku, trwała ostatnia kolejka sezonu 2011/12. To ona decydowała o tym, czy mistrzowski tytuł powędruje do Chorzowa, czy Wrocławia. Dziś obie ekipy musiały odnaleźć się w diametralnie innej, brutalnej rzeczywistości. Która to tym razem jako ofiarę upatrzyła sobie Ruch, wymierzając mu cios, po którym trudno będzie się podnieść.
Niebiescy nie zaprezentowali w sobotnim spotkaniu niczego, co miałoby znamiona piłkarskiej jakości na miarę ekstraklasy. Kibice w pierwszym kwadransie mogli się jeszcze łudzić, że dopomoże szczęście - Libor Hrdlicka szczęśliwie zagarnął piłkę z linii bramkowej. Ale w 17. minucie do siatki trafił Kamil Biliński i czar prysł, a każda kolejna minuta wydawała się tylko potęgować poczucie bezradności wobec rywala.
Do przerwy zespół Krzysztofa Warzychy nie stworzył sobie żadnej okazji, która mogłaby odmienić losy meczu. Szkoleniowiec zdecydował się od początku drugiej połowy zagrać dwójką napastników. Na nic się to zdało, ba - luka po ściągniętym Macieju Urbańczyku okazała się poważną wyrwą.
W 50. minucie Ryota Morioka wykorzystał błąd Hrdlicki i podwyższył na 2:0. Kolejne 6 minut pogrążyło chorzowian - stracili kolejne dwie bramki. Miejscowi kibice przecierali oczy ze zdumienia - ostatni raz Śląsk strzelił 4 gole w meczu u siebie 31 października 2013 roku. Kolejne zagrania swoich zawodników nagradzali brawami, co nie zdarzało się im od dawien dawna. Goście tylko bezradnie patrzeli, jakby oszołomieni kolejnymi golami rywali. Zaprezentowali kompletną bierność, skupiając się tylko na tym, by wreszcie zejść z boiska i przerwać ten katastrofalny dla nich mecz.
Apokaliptycznego obrazu wyjazdu do Wrocławia dopełniły kolejne gole Morioki i Bilińskiego, który skompletował hattrick. - To kompromitacja. I to w takim momencie, gdzie tego nie powinniśmy zrobić - podsumował Rafał Grodzicki.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Śląsk Wrocław 6:0 (1:0) Ruch Chorzów
Bramki: Biliński 17', Morioka 50', Biliński 54', Celeban 56', Biliński 71', Morioka 82'
Żółte kartki: Lewandowski - Trojak
Składy:
Śląsk: Pawełek - Dankowski, Celeban, Pawelec, Lewandowski (72' Augusto) - Madej (66' Engels), Kovacević (76' Łyszczarz), Riera, Morioka, Pich - Biliński.
Rezerwowi: Budzyński, Zwoliński, Zieliński, Stjepanović.
Trener: Jan Urban
Kapitan: Piotr Celeban
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Kowalczyk (60' Oleksy) - Przybecki, Surma, Urbańczyk (46' Niezgoda), Nowak, Moneta - Arak (83' Trojak).
Rezerwowi: Lech, Cichocki, Trojak, Walski, Visnakovs.
Trener: Krzysztof Warzycha
Kapitan: Rafał Grodzicki
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 6685 (mecz bez udziału zorganizowanej grupy kibiców Ruchu, na których ciążył zakaz wyjazdowy)
|
źródło: Niebiescy.pl