Ruch w ostatnich latach stał się ulubionym rywalem Lecha. W sobotnim meczu na dobrą sprawę niewiele zrobił, by to zmienić. Choć, ze względu na okoliczności, trudno się temu dziwić.
Ostatni raz Niebiescy wygrali z Lechem w 2012 roku. Przez kolejne lata regularnie byli przez rywali z Wielkopolski ogrywani, a w tym sezonie wręcz upokarzani (0:5 w lidze i 0:3 w Pucharze Polski). W ostatniej kolejce fazy zasadniczej Lotto Ekstraklasy historia się powtórzyła. Ale czy kogokolwiek to zdziwiło?
Trzeba przyznać, że mecz mógł, ba - powinien zacząć się sensacyjnie, od szybkiego gola Ruchu. I kto wie, jak wtedy potoczyłoby się spotkanie? Bartosz Nowak (ponownie zastąpił w wyjściowym składzie Patryka Lipskiego) posłał bardzo dobrą piłkę do Jarosława Niezgody. Ten stanął oko w oko z Matusem Putnockym, zdecydował się na uderzenie z woleja i… szybko tego pożałował. Waldemar Fornalik tylko szpetnie zaklął pod nosem. Wiedział, że być może właśnie uciekła szansa na korzystny rezultat w jego ostatnim meczu na ławce trenerskiej Ruchu.
Nie minęło kilka chwil, a gospodarze prowadzili 1:0. W 7. minucie Łukasz Surma niefrasobliwie przeciął dośrodkowanie we własne pole karne. Wyszedł z tego piękny gol, niestety – samobójczy. Strapiona mina weterana ligowych boisk jakby dopełniła obrazu smutku, w jakim od kilku dni pogrążony jest chorzowski zespół.
Zgodnie z oczekiwaniami Lech prowadził grę i sprawował kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Ale chorzowianie kilkakrotnie potrafili się odgryźć – niezłą sytuację stworzył sobie Niezgoda, dwukrotnie groźnie uderzał Łukasz Moneta. Jednak kolejna bramka padła udziałem Kolejorza - w 41. minucie efektownym strzałem z pierwszej piłki popisał się Maciej Gajos. Libor Hrdlicka, który kilkanaście sekund wcześniej powstrzymał w sytuacji sam na sam Marcina Robaka, tym razem był już bezradny.
Piłkarze Lecha na drugą połowę wyszli już pewni swego. Przed własną publicznością prowadzili 2:0 z drużyną ze strefy spadkowej i wiedzieli, że nie mogą tego zmarnować. Całkowicie przejęli inicjatywę i dążyli do strzelenia trzeciego gola. - Lech miał dzisiaj dużo okazji, robił z nami co chciał. Nie ma się co oszukiwać. Rywale byli lepsi i wygrali zasłużenie - krytycznie zauważał Niezgoda.
Poznaniacy w końcu jedną z okazji wykorzystali. I nawet nie musieli zbytnio się natrudzić, bo stworzyli im ją rywale. Michał Helik… podał piłkę do Radosława Majewskiego. Ten z impetem wpadł w pole karne i popisał się no-look passem do Darko Jevticia. Szwajcar uderzył mocno, ale celnie. I ustalił wynik meczu na 3:0.
Powrotna droga na Śląsk była dla Fornalika ostatnią w autokarze Ruchu. Co dalej? - Nie ukrywam, że nie wyobrażam sobie dłuższej przerwy od pracy w ligowej piłce. Nudziłbym się, po prostu. Ale jak będzie? Pożyjemy, zobaczymy - skwitował po spotkaniu były już szkoleniowiec Niebieskich.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Lech Poznań 3:0 (2:0) Ruch Chorzów
Bramki: Surma 7' (s), Gajos 41', Jevtić 62'
Lech: Putnocky - Kędziora, Nielsen, Wilusz, Kostewycz - Jevtić, Gajos, Trałka, Majewski (63' Radut), Kownacki (70' Makuszewski) - Robak (75' Bille Nielsen).
Rezerwowi: Burić, Pawłowski, Wasielewski, Tetteh.
Trener: Nenad Bjelica
Kapitan: Łukasz Trałka
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Oleksy - Przybecki (80' Trojak), Surma, Urbańczyk, Nowak (66' Gamakow), Moneta - Niezgoda (60' Arak).
Rezerwowi: Miszczuk, Pazio, Walski, Visnakovs.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Łukasz Surma
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 20114 (w tym 1245 kibiców Ruchu)
|
źródło: Niebiescy.pl