Przerwa w rozgrywkach ligowych i zmiany personalne najwyraźniej okazały się być lekarstwami na niemoc Niebieskich. W sobotę rozbili oni w pył Górnika Łęczna - zaaplikowali rywalom aż cztery bramki.
Mecz w Lublinie był starciem drużyn okupujących strefę spadkową (obie miały na koncie po 14 punktów). Był też pierwszym spotkaniem rundy rewanżowej Lotto Ekstraklasy. Tym samym obie ekipy usłyszały ostatni dzwonek, wzywający do odrabiania strat - dystans do górnej ósemki stawał się coraz większy.
Trener Waldemar Fornalik, wobec złych wyników swojego zespołu, zapowiadał zmiany w składzie. I dokonał ich całkiem sporo, choć część była wymuszona - z powodu kontuzji miejsca w autokarze zabrakło dla Rafała Grodzickiego i Eduardsa Visnakovsa. Na lewej obronie niespodziewanie zadebiutował Adam Pazio, a w środku defensywy wreszcie zagrał Michał Helik. Utalentowany obrońca czekał na ten moment 533 dni!
Od pierwszych minut było widać, że Ruch chce dyktować warunki na boisku. Zdecydowanie dominował w statystyce posiadania piłki, szukał gry kombinacyjnej. Skutek przyniosło to bardzo szybko, bo już w 10. minucie. Chorzowianie wymienili kilkanaście szybkich podań przed polem karnym przeciwnika, ostatecznie piłka trafiła do Łukasza Monety. Ten znakomicie dośrodkował "na nos" Piotra Ćwielonga, który po chwili celebrował gola saltem.
Kilka minut później było już 2:0. Znów powietrzny pojedynek z obrońcami Górnika wygrał Ćwielong, w zamieszaniu na piątym metrze nieudolnie interweniował Sergiusz Prusak i z bliska piłkę do siatki wbił Pazio. Radość strzelca gola i fetującego z nim Helika była wielce wymownym obrazkiem - odmieniony zespół uwierzył w siebie i dał sygnał, że wraca do gry.
Łęcznianie byli kompletnie bezradni. W pierwszej połowie bliscy celu byli tylko raz - w 32. minucie z bliska huknął Radosław Pruchnik i najpewniej trafiłby do siatki, gdyby nie roztropna, ofiarna interwencja Patryka Lipskiego.
Po godzinie gry mecz wydawał się już rozstrzygnięty. Najpierw Pruchnik sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Lipskiego i musiał przedwcześnie udać się pod prysznic. Po chwili kapitalnie z dystansu przymierzył Moneta, piłka odbiła się od słupka, a bierność obrońców wykorzystał Jarosław Niezgoda. Rezultat w 79. minucie ustalił Jakub Arak, który ledwie kilkadziesiąt sekund wcześniej pojawił się na boisku. Napastnik z bliska, głową, dobił mocne uderzenie Lipskiego.
To miał być inny Ruch i rzeczywiście, różnica była mocno widoczna. Widowisko nie należało do porywających, ale Niebiescy całkowicie je zdominowali, konsekwentnie grali swoje i bardzo pewnie zgarnęli dwa punkty. - Te trzy punkty były nam bardzo potrzebne - mówił jeden z najlepszych na placu gry Moneta. - Wyszliśmy mega skoncentrowani, zostawiliśmy na boisku całe serce i to dało efekt. Teraz trzeba patrzeć przed siebie i piąć się w górę tabeli.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Górnik Łęczna 0:4 (0:2) Ruch Chorzów
Bramki: Ćwielong 10', Pazio 18', Niezgoda 61', Arak 79'
Żółte kartki: Pazio, Helik
Czerwona kartka: Pruchnik 59' (za faul taktyczny)
Składy:
Górnik: Prusak - Komor, Pruchnik, Gerson, Leandro (64' Szmatiuk) - Bonin, Drewniak, Dźwigała, Piesio (46' Jarecki), Dzalamidze (57' Hernandez) - Śpiączka.
Rezerwowi: Małecki, Tymiński, Sasin, Ubiparip.
Trener: Andrzej Rybarski
Kapitan: Grzegorz Bonin
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Pazio - Ćwielong, Surma, Urbańczyk, Lipski (86' Walski), Moneta (81' Przybecki) - Niezgoda (78' Arak).
Rezerwowi: Miszczuk, Cichocki, Oleksy, Nowak.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Łukasz Surma
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Widzów: 1896 (mecz bez udziału kibiców Ruchu)
|
źródło: Niebiescy.pl