Tomasz Wilman (trener Korony):
- Był to trochę dziwny mecz. Obydwie drużyny miały swoje sytuacje, lecz Ruch je jednak wykorzystał, a my niestety nie. Widziałem starania i chęci zawodników, aczkolwiek nie było tego, czego oczekiwaliśmy, czyli że oddadzą całe swoje życie za ten mecz. To spotkanie było bardzo ważne dla nas. Bez stuprocentowego zaangażowania nie jesteśmy w stanie skutecznie rywalizować. Staranie się było lepsze niż w poprzednich meczach, ale musimy dawać z siebie zdecydowanie więcej. Chciałbym podziękować kibicom za wsparcie. My musimy się pozbierać, zdecydowanie zbyt łatwo tracimy bramki. Indywidualne błędy, cały czas ktoś inny jest odpowiedzialny za te gole. Trzeba wziąć na siebie trochę więcej odpowiedzialności. Mieliśmy sytuacje bramkowe i odczuwamy brak Łukasza Sekulskiego, który nam wykańczał akcje na początku sezonu. Teraz takiego snajpera nie ma i to szwankuje. Jest jeszcze czas, żeby się obudzić, strata do pierwszej ósemki nie jest zbyt duża. Po jednym czy dwóch meczach można wskoczyć wyżej w tabeli. Czas na pobudkę.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu):
- Wszystkim nam ciążyła seria czterech przegranych meczów ligowych. Każde z tych spotkań przegraliśmy jedną bramką i czegoś brakowało. Dzisiaj drużyna przystąpiła do tego meczu niesamowicie zmobilizowana. Było widać, że to może być ten mecz, w którym będzie szansa się przełamać. Zespół zagrał bardzo ambitnie, dużo było w tym dobrej gry i zdobyliśmy te punkty zasłużenie. Wynik jest bardzo wysoki, ale wbrew pozorom nie był to dla nas łatwy mecz. Na wysokości zadania stanął Libor Hrdlicka, który obronił bardzo groźny strzał Kiełba w pierwszej połowie. Później przy stanie 2:0 obronił bardzo groźną główkę tuż przy słupku. Gdyby padł gol kontaktowy, mielibyśmy trudniejsze zadanie. Później dwie bramki przypieczętowały dobrą grę zespołu. Pogratulowałem drużynie bardzo ambitnej i dobrej gry. Cieszę się, że w taki sposób przełamaliśmy tę serię. Liczymy na to, że kolejne mecze będą dobre i będziemy w nich punktować.
Udało nam się dzisiaj nie stracić bramki. Formację defensywną scementowało również wejście Marcina Kowalczyka. Cieszy, że zagraliśmy na zero, jednak nie było tak, że przeciwnik nie mógł zdobyć bramki.
Zawsze lubiłem grać dwójką napastników. Przypomnę duet Niedzielan - Sobiech, czy Jankowski - Piech. Początek duetu Milik - Lewandowski był w meczu z Anglią. Przed meczem z Koroną powiedziałem, że nasi napastnicy dołączyli do nas trochę za późno i stąd nie graliśmy dwójką napastników. Po gruntownej analizie doszedłem do wniosku, że to jest prawdopodobnie ten moment, że trzeba zaryzykować i spróbować. Ryzyko się opłaciło.
źródło: Niebiescy.pl