Drużyna Ruchu Chorzów przegrała na wyjeździe z Lechią Gdańsk, która zapewniła sobie tym samym miejsce w czołowej ósemce. Mecz zszedł jednak na drugi plan, bo w Ekstraklasie doszło do kuriozalnej sytuacji. Niebiescy wracają z Trójmiasta, nie wiedząc, w której grupie ostatecznie zagrają.
Przed spotkaniem z Lechią trener Fornalik dokonał małej rewolucji w składzie, która była spowodowana m.in. wymuszonymi pauzami Stępińskiego i Koja. W wyjściowej jedenastce zastąpili ich Efir i Szyndrowski, a szkoleniowiec postawił ponadto na Iwańskiego oraz Podgórskiego. W obronie wygrało więc doświadczenie, a w pomocy nieszablonowość i żywiołowość. Również gospodarze musieli dokonać zmiany w wyjściowej jedenastce, kontuzjowanego Michała Maka zastąpił Lukas Haraslin.
Ranga spotkania była ogromna, dlatego każdy kontakt z piłką od początku meczu musiał elektryzować. Ruch zaatakował pierwszy, ale korner obrócił się przeciwko gościom, bo Lechia stworzyła aż trzy okazje i na kilka chwil zamknęła chorzowian w ich szesnastce. Ofensywna gra "Biało-Zielonych" szybko się opłaciła, bo już w 8 minucie wywalczyli rzut karny. Zbyt mocno atmosfera meczu udzieliła się Rafałowi Grodzickiemu, który sfaulował Krasicia. Doskonałą okazję na gola zamienił Sebastian Mila. Ruch powinien był wyrównać 120 sekund później, ale Lipski nieznacznie się pomylił z ostrego kąta.
Z innych stadionów napływały coraz gorsze informacje. Wisła objęła szybko prowadzenie w meczu z Zagłębiem i Ruch był już poza pierwszą ósemką. A chorzowianie choć mieli piłkę przy nodze, to nie potrafili stworzyć sytuacji bramkowej. Co innego Lechia. Gdy nabierała rozpędu, niewiele brakowało, by trafiła po raz drugi. Ruch miał dobre momenty, lecz ofensywnych akcji nie przekuwał chociażby w strzały. Kiedy Niebiescy podchodzili pod szesnastkę gdańszczan, każdy korytarz do strzału był już zamknięty. Otwartą furtkę do bramki znalazł za to Haraslin, który dobrze wszedł w tempo akcji, ale na 4. metrze trafił wprost w Putnockiego.
W 33. minucie niemal wymarzoną sytuację miał Efir. Piłka po centrze prawej flanki sprawiła mu sporo kłopotów, więc zamiast na strzał, spadła gdzieś obok. Po chwili sytuacja Niebieskich zrobiła się wręcz dramatyczna. Flavio Paixao znalazł się przed Putnockim i z wielkim spokojem podwyższył prowadzenie swojego zespołu. Kolejna dobra okazja przypadła Kuświkowi, ale były snajper klubu z Cichej huknął wprost w swojego byłego kolegę z zespołu. Niebiescy swoje okazje zawdzięczają głównie golkiperowi Lechii. Milinković-Savić każdym kontaktem z piłką udowadniał, że stanowi największe zagrożenie dla swojego zespołu.
Po przerwie to Ruch więcej był przy piłce. To przede wszystkim zasługa zmiany i wprowadzenia na boisko Łukasza Hanzela. Były pomocnik Piasta Gliwice dał dużo spokoju, ale to było zbyt mało. Mankament był jeden, ale za to kluczowy - kompletny brak sytuacji bramkowych. Mimo stałych fragmentów gry w polu karnym królowali gospodarze. Coś wyraźnie się zacięło w chorzowskiej układance Waldemara Fornalika, dlatego jeszcze przed 60. minutą na murawie zameldował się kolejny młody i perspektywiczny Łukasz Moneta. Zła wiadomość? Zastąpił kontuzjowanego Kamila Mazka.
Nadzieję na dobry wynik mogła obudzić 62. minuta, kiedy po akcji lewą flanką Oleksego, Efir znalazł się na 6. metrze przed bramką Milinkovicia-Savicia. Napastnik Ruchu nie miał z czego uderzyć, więc akcja spełzła na niczym. Chwilę później dobrze przy linii bocznej zachował się Paweł Oleksy. Dograł do Łukasza Monety, a młody skrzydłowy znalazł się sam na sam z golkiperem gospodarzy. Pierwsza próba i poprawka nie znalazły jednak drogi do siatki. Futbolówka jak zaczarowana nie chciała wpaść do siatki. Dla Ruchu zagrali za to lubinianie. Wyrównującą bramkę dla Zagłębia zdobył Papadoupulos, po asyście... Filipa Starzyńskiego. To oznaczało, że Ruch zajmie miejsce w górnej ósemce.
Na ostatni kwadrans szansę na swój występ dostał Łukasz Siedlik. Debiut młodego zawodnika zszedł na dalszy plan, zresztą jak i wydarzenia boiskowe. Druga bramka dla Podbeskidzia w meczu z Termalicą spowodowała, że to właśnie bielszczanie znaleźli się w pierwszej ósemce... Bo byli lepsi w klasyfikacji fair play! Ruch dograł mecz w Gdańsku, jakby nie dowierzając w to, że sprawy obrały taki, a nie inny obrót. Choć jedna bramka sprawiłaby, że nie drżelibyśmy o pierwszą ósemkę długo po zakończeniu meczu. Wygląda jednak na to, że horror meczu z Lechią ma jeszcze trwać długo po ostatnim gwizdku.
Ekstraklasa SA poinformowała, że ostateczny kształt tabeli może ulec zmianie po decyzji związanej z punktem Lechii Gdańsk. Jeśli PZPN ponownie jej go odbierze, to Ruch Chorzów znajdzie się w grupie mistrzowskiej. Na rozstrzygnięcie musimy jednak jeszcze trochę poczekać...
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Lechia Gdańsk 2:0 (2:0) Ruch Chorzów
Bramki: Mila 8' (k), Flavio Paixao 34'
Żółte kartki: Janicki, Wawrzyniak
Składy:
Lechia: Milinković-Savić - Janicki, Maloca, Wawrzyniak - Haraslin (60' Stolarski), Chrapek, Mila (68' Kovacević), Krasić (84' Wojtkowiak), Peszko - Kuświk, Flavio Paixao.
Rezerwowi: Marić, Łukasik, Kobylański, Buksa.
Trener: Piotr Nowak
Kapitan: Sebastian Mila
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Szyndrowski, Oleksy - Mazek (59' Moneta), Surma, Iwański (46' Hanzel), Lipski, Podgórski - Efir (73' Siedlik).
Rezerwowi: Skaba, Cichocki, Lenartowski, Zieńczuk.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 19368 (w tym 1240 kibiców Ruchu pomimo zakazu wyjazdowego)
|
źródło: Niebiescy.pl