Lech Poznań wywiózł w sobotę z Chorzowa komplet punktów i jest o krok od rywalizacji w grupie mistrzowskiej. Niebiescy będą się jeszcze musieli mocno natrudzić, by do niej dołączyć.
Dawno mecz rozgrywany przy Cichej nie pobudzał wyobraźni tak mocno, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Mierzyły się ze sobą drużyny sąsiadujące w tabeli. Wygrana miała znacznie przybliżyć jedną z nich do gry w grupie mistrzowskiej, a nawet dać realne szanse na walkę o podium rozgrywek.
Ruch nie miał najlepszej passy w starciach z Lechem - nie zwyciężył od 2012 roku. Od tego czasu trzykrotnie zremisował i aż pięć razy doznał porażki. W sobotę w końcu miało nastąpić przełamanie. Pomóc miał w tym m.in. Łukasz Moneta, który po raz pierwszy zagrał w wyjściowej jedenastce Ruchu.
Defensywa gospodarzy dostała ostrzeżenie już w 5. minucie. Groźnie, choć lekko, uderzył Dawid Kownacki, ale piłka przeleciała obok słupka. W odpowiedzi ekwilibrystyczny strzał oddał Mariusz Stępiński, lecz również spudłował.
Niebiescy prowadzili grę. Starannie rozgrywali piłkę, mozolnie budując atak pozycyjny. Usiłowali zaskoczyć przeciwnika centrami ze skrzydeł, czy stałych fragmentów. W końcu do siatki trafił Paweł Oleksy - w 9. minucie, po dośrodkowaniu Patryka Lipskiego z rzutu wolnego. Ale sędzia Szymon Marciniak słusznie odgwizdał spalonego, choć ten był minimalny.
Poznaniacy starali się zaskoczyć Niebieskich kontratakami. W ofensywie udzielali się Dawid Kownacki i Maciej Gajos. Gracze "Kolejorza" starali się zneutralizować poczynania chorzowian w środku pola, a najbardziej troszczył się o to Abdul Tetteh. - Baliśmy się tego meczu, bo po pierwsze Ruch dobrze gra w piłkę. Poza tym ta rywalizacja kosztowała nas naprawdę dużo siły, włożyliśmy w nią maksymalny wysiłek - przyznał po spotkaniu trener Jan Urban.
W 41. minucie Ruch znów trafił, i znów musiał obejść się smakiem. Bramkę strzelił Rafał Grodzicki, lecz sędzia Szymon Marciniak dopatrzył się jego faulu na przeciwniku. Według wielu obserwatorów niesłusznie, gdyż była to zwykła walka w polu karnym... Arbiter nie popisał się także w 22. minucie, gdy nie odgwizdał jedenastki po wyraźnym faulu Kadara na Martinie Konczkowskim.
Kiedy niewiele da się zdziałać grą zespołową, wtedy do akcji muszą wkroczyć indywidualności. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Maciej Gajos. Tuż przed końcem pierwszej połowy pomocnik otrzymał piłkę od Dawida Kownackiego i z okolic dwudziestego metra uciszył chorzowskie trybuny. Uderzenie było wyjątkowo precyzyjne i choć Matus Putnocky pofrunął wysoko, to na skuteczną interwencję nie miał najmniejszych szans.
Drugą partię Niebiescy rozpoczęli niemrawo. Zaczęli oddawać pole przyjezdnymi, a ci chętnie z tego skorzystali. W 56. minucie Gajos tym razem wcielił się w rolę asystenta. Widząc niepilnowanego w polu karym Darko Jevticia, błyskawicznie odegrał, a Szwajcar pewnym uderzeniem z płaskiego podbicia podwyższył wynik.
Niebiescy odpowiedzieli szybko i zdecydowanie. Indywidualną akcją popisał się Lipski. Młody pomocnik wyprowadził kontratak, podał prostopadle do Stępińskiego, a ten wygrał pojedynek z obrońcą, minął golkipera i kolanem wepchnął piłkę do siatki.
W 71. minucie Stępiński był o krok od wyrównania. Napastnik stanął oko w oko z Buriciem, minął go, ale mając przed sobą pusta bramkę pechowo poślizgnął się na mokrej murawie. Gdy wydawało się, że Ruch wyczerpał limit pecha, a Lech - limit pięknych bramek, w samo okno trafił Jevtić.
Chorzowianie starali się odwrócić losy meczu. Próbowali tego na różne sposoby. Bliski zdobycia kontaktowej bramki był Michał Koj, który bardzo mocno przymierzył z dystansu, ale czujny był Burić. Ruch wręcz zdominował ostatni kwadrans, ale straty nie udało mu się już odrobić. - Z pewną odpowiedzialnością stwierdzam, że nie zagraliśmy złego meczu - stwierdził trener Waldemar Fornalik.
Ruch zanotował kolejną porażkę na własnym stadionie. Nie wygrał na nim od 1 grudnia, gdy w pokonanym polu pozostawił Koronę Kielce. - Cicha niestety nie jest już naszą twierdzą. Teraz koniecznie musimy wygrać we Wrocławiu, bo sytuacja robi się skomplikowana - podkreślił Koj.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:3 (0:1) Lech Poznań
Bramki: Stępiński 63' - Gajos 44', Jevtić 56', Jevtić 71'
Żółte kartki: Koj - Kamiński
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Mazek (84' Efir), Surma, Iwański (72' Hanzel), Lipski, Moneta (73' Zieńczuk) - Stępiński.
Rezerwowi: Skaba, Szyndrowski, Lenartowski, Podgórski.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Lech: Burić - Ceesay, Arajuuri, Kamiński, Kadar - Lovrencsics, Trałka, Tetteh (88' Dudka), Gajos, Jevtić (82' Volkov) - Kownacki (67' Sisi).
Rezerwowi: Kotorowski, Kędziora, Wilusz, Gumny.
Trener: Jan Urban
Kapitan: Łukasz Trałka
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 9000 (w tym 654 kibiców Lecha)
|
źródło: Niebiescy.pl