Ruch Chorzów zremisował swoje pierwsze oficjalne spotkanie w 2016 roku. Niebiescy podzielili się punktami z Zagłębiem Lubin, które w niektórych momentach śmiało poczynało sobie przy Cichej. W Chorzowie najbardziej żałują niesłusznie niepodyktowanego karnego na Marku Zieńczuku, bo bramka z pewnością byłaby motorem napędowym dla dalszych poczynań podopiecznych Waldemara Fornalika.
Na pierwszy mecz po zimowej przerwie Waldemar Fornalik desygnował do gry tych, którzy w zeszłym roku tworzyli trzon drużyny, a w czasie zimowych przygotowań udowodnili swoją wartość. Na ławce zameldowali się obaj nowi gracze Niebieskich - Hanzel i Moneta. Z kolei Piotr Stokowiec zdecydował, że na swoich starych śmieciach najlepiej drużynie z Lubina przysłużą się Janoszka i Starzyński, a między słupkami miał wystąpić Martin Polacek.
Ruch tuż po rozpoczęciu gry zepchnął "Miedziowych" na własną połowę, jednak nie potrafił wykorzystać przewagi. Goście od początku swoje akcje napędzali głównie za sprawą duetu Starzyński-Janoszka. Swoim talentem w 5 minucie błysnął Mazek, ale swój długi rajd z piłką zakończył niezbyt mocnym strzałem w sam środek bramki. Później skrzydła na dobre rozwinęli przyjezdni, najpierw za sprawą dobrej centry z lewej flanki, którą sprzed nosa rywalowi sprzątnął Koj, później próbował Janoszka, a wszystko zakończył Papadopulos, nie trafiając w bramkę Ruchu. To jednak nie był koniec problemów chorzowian. Ofensywnie nastawione Zagłębie raz po raz nękało Niebieskich po ich prawej stronie, kierując wrzutki w szesnastkę. Tyle że pozostawiały sporo do życzenia przede wszystkim pod kątem skuteczności.
Dynamicznie grający lubinianie dobrą okazję zmarnowali w 16 minucie. Niewykorzystana kontra w której goście mieli przewagę liczebną nad defensywą Ruchu przeobraziła się w akcję, którą powinien był zwieńczyć Stępiński. Powinien, ale silniejszy okazał się być defensor z Lubina i zablokował "Stęplowi" drogę do piłki w szesnastce. Drugi kwadrans upływał jednak znacznie wolniej niż pierwszy. Wszystko za sprawą gości, którzy atakiem pozycyjnym chcieli uśpić czujność Niebieskich. I niemal im się to udało dzięki Filipowi Starzńskiemu, który z dystansu przetestował czujność Putnockiego. Znacznie lepiej za to w ofensywie zaprezentowali się piłkarze Ruchu, którzy w podobny sposób przedostali się pod bramkę Polacka. Po długiej akcji futbolówka trafiła do Stępińskiego, którzy przebiegł wszerz niemal całe pole karne, lecz został zablokowany. Lepsza była poprawka Iwańskiego, która minimalnie minęła bramkę gości.
Swój dobry czas w meczu przy Cichej zaczął przeżywać Starzyński. "Figo" raz po raz pokazywał formę jak za najlepszych czasów w Chorzowie, stwarzając bramkowe okazje dla swojego zespołu. Ruch przegrywał sporo pojedynków w środku pola, dlatego trudno było mu przedrzeć się pod pole karne "Miedziowych". Kiedy już to się udało, to świetną centrą popisał się Konczkowski, który znalazł Stępińskiego. Główka najlepszego snajpera Niebieskich była jednak niecelna. Szczęścia w strzale z dystansu poszukał przed przerwą Kubicki, ale jak to było w większości przypadków, futbolówka przeleciała obok słupka.
Po przerwie Ruch zaczął grać jeszcze ostrożniej niż w pierwszej połowie. Sporo kontrowersji wywołała decyzja arbitra, który nie zauważył ewidentnej ręki jednego z lubinian i puścił akcję pod bramkę Ruchu. Dlatego trudno się dziwić szybkiej reakcji chorzowian, którzy za sprawą Mazka i Stępińskiego zagrozili bramce Polacka. Kolejną szansę miał już sam "Mazi", ale nabił Cotrę, poważnie obijając kapitana lubinian. Waldemar Fornalik szybko zdecydował się na wprowadzenie Tomasza Podgórskiego. "Podgór" zmienił Zieńczuka, który tuż przed zejściem powinien był wywalczyć rzut karny. Todorovski powalił zawodnika Ruchu w szesnastce, ale Krzysztof Jakubik uznał, że przepisy nie zostały przekroczone.
Emocje po tej kontrowersji opadły nawet u zawodników, bo wyraźnie pokazywali, że uszło z nich powietrze. Ewentualne straty kończyły się faulem, a po jednej z nich kartkę zarobił Łukasz Janoszka. Z czasem Ruch zaczynał poczynać sobie coraz śmielej. Jednak zawodziło to, co w tej sytuacji było najpotrzebniejsze. Ostanie podanie praktycznie nie istniało. Nawet w finezyjnym zagraniu Iwańskiego do Mazka brakowało kilkunastu centymetrów celności. Chorzowianie przenieśli się pod pole karne Zagłębia, spychając rywali do defensywy. Efekt? Trzy niewykorzystane rzuty rożne i jęk zawodu na trybunach przy Cichej.
Szkoleniowiec Ruchu postanowił dać kwadrans Efirowi, jednak do głosu najpierw doszło Zagłębie, które po strzale Dorde Cotry powinno było prowadzić. Ale... Niebiescy mają w bramce Putnockiego, który kolejny raz, instynktownie wybił piłkę w bok. Nawet dobitka Piątka nie była w stanie zmienić wyniku. Nadzieję na gola dał Mazek, który dostał piłkę na lewej flance i bez namysłu ruszył na bramkę Polacka. Młody skrzydłowy źle jednak dośrodkował i dał szansę "Miedziowym" na wyczyszczenie ataku. Chorzowianie zagrali na utrzymanie wyniku, który zawdzięczają tylko Matusowi Putnockiemu. Słowak obronił jeszcze strzał Woźniaka w 89 minucie i do końca wynik nie uległ już zmianie.
Zapraszamy do przeczytania naszej sportowo-kibicowskiej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:0 Zagłębie Lubin
Żółte kartki: Dąbrowski, Papadopulos, Janoszka
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Mazek, Surma, Iwański (90' Hanzel), Lipski, Zieńczuk (62' Podgórski) - Stępiński (77' Efir).
Rezerwowi: Skaba, Cichocki, Lenartowski, Moneta.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Zagłębie: Polacek - Todorovski, Zbozień, Dąbrowski, Cotra - Woźniak, Kubicki, Rakowski, Starzyński (85' Jagiełło), Janoszka (89' Janus) - Papadopulos (73' Piątek).
Rezerwowi: Forenc, Luis Carlos, Guldan, Tosik.
Trener: Piotr Stokowiec
Kapitan: Dorde Cotra
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Widzów: 7814 (w tym 370 kibiców Zagłębia)
|
źródło: Niebiescy.pl