Podopieczni Waldemara Fornalika jedynie zremisowali z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:1. Jedynie, bo do 85 minuty trzy punkty pozostawały przy Cichej. Na premierowego gola Patryka Lipskiego odpowiedział Mateusz Szczepaniak. Niestety, piłkarze i kibice musieli obejść się smakiem - na straty spisane zostały nie tylko dwa oczka, ale także pozycja wicelidera Ekstraklasy.
Mocne wejście w mecz mogli zaliczyć chorzowianie. Już w 3 minucie doskonałą piłkę od Marka Zieńczuka otrzymał Patryk Lipski, który głową z 5 metra przestrzelił obok słupków bramki strzeżonej przez Emilijusa Zubasa. Później było już tylko gorzej. Wisząca nad Chorzowem tropikalna pogoda raczej nie służyła rozwojowi kreatywnych akcji. Lepiej z aurą radzili sobie zawodnicy spod Klimczoka, wykorzystując niepewne zagrania rywali. Chorzowianie gubili się przede wszystkim w prostych sytuacjach jak przyjęcie piłki, z którym spore problemy miał Rołand Gigołajew, albo też przy wyprowadzaniu akcji - tak działo się w przypadku Łukasza Surmy. Na szczęście Podbeskidzie miało problem ze skutecznością. Pierwsza groźna próba z prawego skrzydła Jakuba Kowalskiego o dobre kilka metrów minęła bramkę Putnockiego.
Co innego przy zagraniu Kato. Z nim słowacki golkiper Ruchu miał już sporo problemów. Japończyk w 34 minucie spróbował mocnej petardy z okolic 30 metra, a ostoja bramki Niebieskich wolał odbić piłkę niż popełnić błąd i stracić głupią bramkę. Skończyło się tylko na kornerze. Chwili chwały "Góralowi" pozazdrościł Maciej Urbańczyk i również zdecydował się na strzał sprzed pola karnego. Młody pomocnik najpierw dobrze zwiódł rywala i niewiele zabrakło, aby pajęczyna w bramce Zubasa została zdjęta. Zbliżająca się przerwa znacznie ożywiła boiskowe poczynania obu ekip. Podopieczni i Dariusza Kubickiego, i Waldemara Fornalika chcieli zejść do szatni przynajmniej z jednym oczkiem zaliczki. Równie blisko co Urbańczyk był Marek Zieńczuk. "Zieniu" jednak uderzył w środek i uderzeniem za kołnierz próbował zaskoczyć Zubasa. Golkiper z Bielska-Białej był czujny na posterunku. Po gwizdku na przerwę wszyscy w Chorzowie mieli nadzieję, że po przerwie Niebiescy zagrają zdecydowanie lepiej. Warto zaznaczyć, że w przerwie działacze nagrodzili Marcina Malinowskiego za to, co zrobił dla klubu z Cichej przez 7 lat gry w zespole.
Po gwizdku tym razem jednak to goście chcieli zaskoczyć. Od pierwszych minut drugiej połowy byli zdecydowanie bardziej aktywni i pokazywali się na pozycjach. W 52 minucie świetna akcja lewą flanką Chmiela powinna była zakończyć się przynajmniej strzałem Demjana, ale w piłkę trafił Oleksy i wyekspediował ją poza pole gry. Waldemar Fornalik wiedział, że to najlepsza pora na wprowadzenie swojego asa - Mariusza Stępińskiego. Były zawodnik Wisły Kraków już dwie minuty po wejściu na boisko ściągnął na siebie rywala i otworzył koledze drogę do siatki. Visnakovs ze sporą dawką agresji (bielszczanie mówili później o faulu) powalczył o piłkę, ograł Adu i podał do Martina Konczkowskiego, który z dużym spokojem podał talerz z futbolówką Patrykowi Lipskiemu. "Lipa" zrobił to, co nie udało mu się w 4 minucie i w 59 Ruch objął prowadzenie.
Chorzowianom nie pozostało nic, jak tylko dobić znajdujących się w narożniku rywali. 5 minut po golu 100% sytuację miał Visnakovs, ale Łotysz strzelił zbyt mocno zamiast precyzyjnie i Zubas nie miał większych problemów z zatrzymaniem akcji Ruchu. Warto zaznaczyć, że była to kolejna akcja zainicjowana przez Łukasza Surmę. Tym razem "Surmik" byłby asystentem, lecz przy golu Lipskiego rozprowadził futbolówkę właśnie do "Wiśni". W 70 minucie Ruch powinien był sięgnąć po to, czego oczekiwał. Dwójkowa akcja Stępińskiego i Lipskiego zakończyła się strzałem tego ostatniego. Na nieszczęście młodego zawodnika, na drodze futbolówki pewnie zmierzającej do siatki stanął Krystian Nowak. Obaj młodzi gracze z Cichej mogli wykończyć tę akcję jak chcieli, ale niestety - zabrakło szczęścia i zimnej krwi.
Nieuchronnie zbliżający się koniec meczu podkręcał tempo gry. Chorzowianie pozwolili sobie na moment błędu na środku obrony i w 85 minucie najpierw Koj nie wygrał górnej piłki, a później Grodzicki dał odwrócić się rywalowi z futbolówką w polu karnym, co skończyło się niezłej urody bramką. Trzeba oddać Mateuszowi Szczepaniakowi, że debiutancka bramka jest godną zapamiętania. Putnocky był bezradny, a jego koledzy załamani, bo ciężko wywalczone trzy punkty dałyby Niebieskim drugie miejsce w tabeli. - Jeszcze nie raz głupio stracimy punkty czy punkt - usprawiedliwiał swoich podopiecznych Waldemar Fornalik, dodając że jego zespół jest dopiero we wczesnej fazie tworzenia. Pomimo wielu prób, chociażby Łukasza Surmy z 91 minuty, Ruch nie zdołał już odwrócić losów spotkania, które zakończyło się remisem 1:1. Kolejne emocje przy Cichej już w czwartek. Do Chorzowa przyjeżdża Wisła, by zmagać się w Pucharze Polski.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:1 (0:0) Podbeskidzie Bielsko-Biała
Bramki: Lipski 59' - Szczepaniak 85'
Żółte kartki: Koj - Chmiel, Kato, Adu Kwame, Kolcak
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Zieńczuk, Surma, Urbańczyk, Lipski (78' Iwański), Gigołajew (57' Stępiński) - Visnakovs.
Rezerwowi: Skaba, Cichocki, Szyndrowski, Lenartowski, Mazek.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Podbeskidzie: Zubas - Jaroch, Kolcak, Nowak, Adu Kwame - Kowalski (77' Janeczko), Kato, Deja (67' Korzym), Szczepanik, Chmiel (78' Sokołowski) - Demjan.
Rezerwowi: Madejski, Lazarus, Możdżeń, Kołodziej.
Trener: Dariusz Kubicki
Kapitan: Damian Chmiel
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 7041 (w tym 54 kibiców Podbeskidzia)
|
źródło: Niebiescy.pl