- Bardzo chciałem dalej grać w Polsce. Ruch był konkretny i zdeterminowany, by mnie sprowadzić. Naprawdę ludziom w Chorzowie zależało na mnie. Wyglądało to bardzo profesjonalnie. To zadecydowało. Jestem bardzo zadowolony, że udało się to wszystko sfinalizować i podpisałem kontrakt - mówi nowy piłkarz Ruchu
Mariusz Stępiński, który tuż po parafowaniu umowy udzielił wywiadu oficjalnej stronie klubu. Poniżej prezentujemy najciekawsze fragmenty.
Jaki wpływ na twoje przyjście miała osoba trenera Waldemara Fornalika? Myślisz, że przy nim zrobisz krok do przodu w swojej karierze?
Mariusz Stępiński: - Osoba trenera miała największy wpływ na to, że jestem tutaj. Myślę, że przy tym szkoleniowcu można się rozwinąć. Do Chorzowa nie sprowadza się wielkich nazwisk. Ruch jest raczej klubem, w którym można się pokazać i wybić. Ja również liczę, że kiedyś Ruch będzie mógł na mnie zarobić.
Stawiasz sobie jakiś cel na czas gry w Ruchu? Jakie nadzieje wiążesz z Niebieskimi?
- Chcę zdobywać bramki, a ile ich będzie? Nigdy nie stawiałem sobie takich celów i nie będę tego robił , bo uważam, że to bez sensu. Chcę z meczu na mecz grać coraz lepiej i trafiać do bramki tak często, jak się da.
(...)
Był temat pozostania w Krakowie?
- Tak naprawdę Wisła nie miała nic do powiedzenia. Wszystkie karty były po stronie Norymbergi. Wisła walczyła o mnie, ale problem był taki, że ja nie byłem do wzięcia za darmo, tylko trzeba było za mnie zapłacić. W Wiśle może i był temat, ale trwałoby to znacznie dłużej niż w Ruchu. Chorzowianie zdecydowali się, że zapłacą za mnie, a ja tak naprawdę chciałem jak najszybciej odejść i grać, dlatego cieszę się, że trafiłem tutaj.
Wyjeżdżając do Niemiec miałeś na koncie medal Mistrzostw Europy do lat 17, debiut w pierwszej reprezentacji i udany sezon w Widzewie. Uważasz, że twoja kariera po przejściu do Norymbergi nieco wyhamowała?
- Z perspektywy czasu ciężko powiedzieć, czy wyhamowała, czy nabrała tempa. Prawda jest taka, że podpisałem kontrakt na trzy lata w Norymberdze, a byłem tam tylko rok. Rok nie grałem, kolejny spędziłem w Wiśle, a teraz przechodzę do Ruchu. Ciężko określić czy zyskałem, czy straciłem. Mimo wszystko nie żałuję tego wyjazdu i myślę, że jeżelibym cofnął czas, to zrobiłbym tak samo, bo to była dla mnie ogromna szansa. Cieszę się, że z niej skorzystałem. Tak jak mówiłem wyjeżdżając - zawsze mogę wrócić. Nie żałuje, bo jestem bogatszy o ten bagaż doświadczeń, który tam zdobyłem.
Czy po rocznym pobycie w Norymberdze czujesz, że jesteś lepszym piłkarzem?
- Na pewno teraz oceniam siebie jako lepszego zawodnika niż dwa lata temu. Wiadomo, że mój rozwój szedł do przodu, nie miałem żadnych kontuzji, trenowałem cały czas. Siłą rzeczy musiałem się rozwinąć. Po tych dwóch latach jestem lepszym zawodnikiem niż to było, kiedy wyjeżdżałem.
(...)
Na szerokie wody wypłynąłeś w Widzewie. Byłeś fanem tego klubu zanim zacząłeś w nim grać?
- Nie będę ukrywał, że od małego jeździłem na mecze Widzewa ze starszymi kolegami. Dopingowałem Widzew na trybunach, a później w nim grałem. Do dzisiaj śledzę bardzo skrupulatnie poczynania tego klubu. Chyba rzeczywiście Widzew zostanie mi w sercu do końca życia. W Błaszkach, gdzie zaczynałem przygodę z piłką, bardzo dużo osób sympatyzuje z Widzewem. Co roku organizuję turniej charytatywny w Błaszkach i przyjeżdża tam mnóstwo fanów Widzewa.
źródło: Ruch Chorzów