Pisałem już o swoich przemyśleniach z meczu Ruchu z Metalistem, który rozegrany został w Gliwicach. Zachwycałem się stadionem i stworzoną przez naszych kibiców atmosferą. Zastanawiała mnie przy tym jeszcze jedna rzecz. W końcówce spotkania Ruch przestał właściwie atakować rywala, skupiając się na grze defensywnej. Czy zawodnikom zabrakło sił? Nie sądzę. To był geniusz Jana Kociana, który grając na 0:0, wiedział że to rezultat niezwykle wygodny w kontekście rewanżu. Niby nic wielkiego, ale wystarczy porównać stadion Metalista, którego klub jest właścicielem, z Cichą 6. Ukraiński klub w tej konfrontacji był finansowym Goliatem, nawet w konfrontacji z Legią też ma na tym polu wyraźną przewagę. Mieliśmy niezwykle mądrego trenera, który był najlepszym, jaki mógł nam się przytrafić po odejściu Waldemara Fornalika. Jego zatrudnienie było ostatnią słuszną decyzją zarządu.
A tak wygląda stadion Metalista Charków, który został zbudowany za bagatela 360 mln Euro. Nam wystarczyłby za 36 mln Euro.
Najpoważniejszy z argumentów przeciw trenerowi
Jan Kocian miał nie wiedzieć, czemu drużyna grała słabo. Szczerze mówiąc nie wierzę, że tak było. Jestem przekonany, że trener doskonale zdawał sobie sprawę, gdzie leży podłoże słabszych występów. Te argumenty biją jednak w inne osoby, w dużej części w sam zarząd.
1. Trawa i występy w Gliwicach
To ewenement, kuriozum, skandal i niesamowite, że zapłacił za to sam Jan Kocian. Drużyna i sztab trenerski przygotowująca się do sezonu powinna mieć zapewniony spokój i komfort. O jakim tu jednak komforcie mówić, skoro w mediach wrzało, a mecze Ruch finalnie musiał rozgrywać na wyjeździe. Pochodzący ze Słowacji coach mówił tak jak my kibice. Cicha jest naszym domem, tu są ściany, które nam pomagają. Czy Ruch potracił punkty przez występy na stadionie Piasta? Z Górnikiem Łęczna wcale byśmy nie przegrali, Wisłę ogralibyśmy u siebie, a bramka strzelona Metalistowi dałaby awans. To realny scenariusz.
2. Nakręcająca się spirala
Piłkarze powtarzają, że dobry start napędza do kolejnych zwycięstw. Niebiescy u siebie zagrali dopiero w szóstej kolejce z Lechem Poznań. W pierwszych pięciu spotkaniach zdobyliśmy tylko cztery punkty. Przystępując do konfrontacji z Lechem morale zespołu było już na niskim poziomie, a przeciwnik jak na polskie warunki wcale nie taki łatwy. W wielu sytuacjach punkt przyjęlibyśmy za dobry rezultat. Słabe rozpoczęcie stało się jednak faktem i nie tak łatwo od niego uciec.
3. Transfery
Jakościowo na pewno więcej Ruch stracił, niż zyskał, a na pewno nie został przygotowany należycie do występów na kilku frontach. Warszawski jak i zagraniczny zaciąg zdumiewa. Nie mieliśmy już więcej sprowadzać zawodników z Poznania, to narodził się kierunek warszawski. Mieliśmy też budować polski Ruch w oparciu o rodzimych zawodników. I jak tu wierzyć w strategię przenosin na Stadion Śląski? Nowi piłkarze zostali zakontraktowaniu też za późno. Tanczyk gra póki co sam, Visnakovs będzie potrzebował jeszcze czasu, co zresztą jest naturalne. A punkty niestety pouciekały. Wydaje się, że Kocian nie zgadzał się z kadrowymi rozwiązaniami, i kto wie, czy to nie było główne podłoże rozejścia się dróg.
4. Sukces i kac
Trzecie miejsce to wielka sprawa i pewnie zawodnicy jeszcze leczą kaca. Nie mam tu na myśli alkoholu, ale wielką radość i rozprężenie. W kwalifikacjach do Ligi Europy może gra nie zachwycała, ale zawodnicy wspinali się na najwyższy poziom i grali tak jak się w tego rozgrywkach grać powinno - skutecznie. To z pewnością kosztowało ich kolejne siły. Nie da się przebiec maratonu utrzymując cały czas maksymalne tempo, a tylko takie dawało nam szanse, aby coś ugrać w Lidze Europy. Odreagowanie i rozprężenie przypadło na ligę, zwłaszcza że rozgrywki skonstruowane są tak, że podświadomie każdy wie, że punkty można nadrobić. Niemcy nie lamentują po słabym rozpoczęciu eliminacji. Mówią, że to tylko "kac Rio", który nieco się przedłużył. Przypominają: jesteście Mistrzami Świata, wierzymy w Was.
A sam rewanż zapowiadają na wiosnę i nikt za naszą zachodnią granicą nie wpadł na genialny pomysł zmiany trenera, a pewnie nie byłoby trudno go zastąpić.
Jan Kocian, to trener roku sezonu 2013/2014 polskiej T-Mobile Ekstraklasie.
Jeszcze porządzimy
Nasi zawodnicy może nie grają tak jak tego oczekujemy, ale nie zgadzam się z krytykującymi, że to oni w głównej mierze przyczynili się do zmiany trenera. Takie stawianie rzeczy niczego nie ułatwia, a wręcz sprawia, że gra im się jeszcze trudniej. Zawodnicy chodzą ze spuszczonymi głowami obwiniając się za ostatnie wydarzenia. Z takim nastawieniem, to i w pierwszej lidze byłoby nam ciężko. Jestem przekonany, że Kocian zostawił silniejszy zespół, a każdy z osobna jest lepszym piłkarzem. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nasi rywale wcale nie traktują nas tak jak przed rokiem, ale jak drużynę, która zameldowała się na podium i otarła o Ligę Europy.
Nie zadziałał i nie zadziała też efekt nowej miotły i wierzę, że "Waldek King" zdaje sobie z tego sprawę. To nie taka sama sytuacja, gdy drużynę prowadził Bogusław Pietrzak, czy Jacek Zieliński. To nie kwestia trenera, lecz zbiór wielu elementów. Ruch będzie grał lepiej, jeżeli tylko zachowamy zimną krew i cierpliwość. Waldemar Fornalik sobie z tym poradzi, zresztą tak jak i poradziłby sobie Jan Kocian.
Uprzejmość i ugodowość nie zawsze pomagają. Słowak nie narzekał na warunki, które zastał i w których przyszło mu pracować. O swoje trzeba jednak walczyć i umieć walnąć pięścią w stół. Trener Fornalik ma inną osobowość i już nieraz pokazał, że potrafi bronić swoich racji. Przykładem mogą być pomeczowe konferencje prasowe, czy sparing z Piastem Gliwice, do którego Fornalik swojego czasu nie dopuścił.
Chyba każdy z nas spodziewał się innego powrotu Waldemara Fornalika. Z drugiej, to jedyna jasna strona, całego tego zamieszania.
Panie trenerze, wierzę, że tak właśnie będzie i będzie Pan nazywał rzeczy po imieniu. Wielu kibiców żegna jeszcze Jana Kociana i tu sytuacja jest analogiczna do formy naszych zawodników. Mentalnie jeszcze nie przystosowaliśmy się do nowego, podczas gdy sezon pędzi i zarówno Pan i zawodnicy potrzebujecie kibicowskiego wsparcia. Te zapewne przyjdzie, bo pamiętamy, ile dobrego zrobił Pan dla Ruchu. Wierzę, też że wypełni Pan kontrakt i z sukcesami będzie pracował przez kolejne lata. A nawet jeżeli ten sezon nie będzie udany, to nikomu nie przyjdzie do głowy Pana zwalniać. Zresztą - nie pozwolimy.
Nie wiem, jaką piosenkę Eminema Jan Kocian lubi najbardziej, ale gdybym nim był, to zarządowi klubu zadedykowałbym "No Love".
Wielu kibiców czuje się rozgoryczonych. Wielu pisze, że szybko na stadionie się nie pojawi i odeśle obecnemu zarządowi swoje karnety. Należy zrozumieć rozżalenie i frustracje. Możemy mówić NIE dla działań zarządu, ale nigdy dla Ruchu. To najgorsze co możemy w tej jak i każdej sytuacji zrobić. Naszą siłą zawsze była liczebność, to my stanowiliśmy i stanowimy o wielkości tego klubu. Bez nas będzie tylko gorzej. A działaniom zarządu przyjrzymy się w osobnym tekście. Przed nim na stronie pojawi się sonda oceniająca jego pracę.
Marco FC K-ce
[email protected]