Krzysztof Kamiński (bramkarz Ruchu):
- Wszyscy widzieli, jak się skończyła ta sytuacja. A zaczęło się od tego, że wybiłem piłkę, a ona wróciła bezpośrednio od środkowego obrońcy. Wybił ją z pierwszej piłki za naszą linię obrony. Sądziłem, że nikt jej nie będzie atakował. Liczyłem na to, że będzie spalony, bo tuż przede mną stał zawodnik Metalista. Nie spodziewałem się, że z drugiej linii będzie jeszcze nabiegał napastnik. Zabrakło mi może 20 centymetrów, bo muszę przyznać, że go trafiłem. Nie jestem pewien, czy miało to miejsce bezpośrednio w polu karnym. Myślę, że to było troszeczkę przed. Sędzia co prawda zmienił decyzję, bo na początku pokazał na rzut rożny. Zdecydował jednak, że karny i wypada mi przeprosić chłopaków, którzy włożyli w ten mecz bardzo dużo siły. To najgorszy scenariusz z możliwych. Po bardzo wyczerpujących 120 minutach straciliśmy wielką szansę.
Mam nadzieję, że się podniesiemy i nie załamie to pod nami nóg. Pozostaje nam liga i to jest najważniejsze. Nie będzie już meczów w środku tygodnia... Przygotowujemy się na Lechię.
Bartłomiej Babiarz (pomocnik Ruchu):
- Nie mogę powiedzieć, co czuję, bo przecież zostanie to publicznie napisane... Jest ogromny niedosyt. Okazało się, że Metalist nie jest taki straszny, jak go malowano. Szkoda. Gramy raz 90 minut, drugi raz 90 oraz dogrywkę i tracimy bramkę z rzutu karnego. Decyzja sędziego... Najpierw powiedział, że nie było kontaktu i rzut rożny. Zawodnik Metalista odwrócił się, okazało się, że ma krew na twarzy, więc arbiter stwierdził, że kontakt musiał być. Czerwona kartka dla Krzysia i rzut karny. Szkoda, bo też mieliśmy swoje sytuacje. Ja raz źle przyjąłem piłkę i mogłem lepiej uderzyć. Grzesiu też miał swoją, ale bramkarz zaliczył kapitalną interwencję. Szkoda, bo byliśmy naprawdę blisko.
Marcin Malinowski (obrońca Ruchu):
- My chyba byliśmy bliżsi strzelenia bramki. Mieliśmy co najmniej dwie okazje, gdy mogliśmy się pokusić o gola. Niestety nie udało się. Przydarzył nam się najgorszy scenariusz tego meczu. Nie dość, że graliśmy 120 minut, to jeszcze przegraliśmy. I to po bramce z karnego. Mam trochę pretensji do siebie, bo nie wiem, czy przypadkiem nie zaspałem.
Na gorąco nie ma sensu mówić, dlaczego tak, a nie inaczej. Przyjdzie czas na wyciągnięcie wniosków i odpowiedź na pytanie, dlaczego było tak blisko, a tego nie dokonaliśmy. To na pewno byłoby spektakularne wydarzenie dla Chorzowa i całej Polski.
Kamil Lech (bramkarz Ruchu):
- Uważam, że zagraliśmy bardzo dobrze. Myślę, że w pierwszej połowie wyglądało to nawet lepiej niż w drugiej. Na pewno nie spodziewałem się debiutu, zwłaszcza w takim meczu. Taka jest jednak rola bramkarza - trzeba było wejść do bramki. Podszedłem do tego dzisiaj na spokojnie. Bardziej się bałem w Esbjergu, kiedy Krzysiek Kamiński został w pewnym momencie sfaulowany.
źródło: Niebiescy.pl