Piszę ten felieton w naprawdę dobrym, świątecznym nastroju. Bo czy mogliśmy się spodziewać 5 miejsca w tabeli przed przerwą zimową jeszcze kilka tygodni temu? I głosów wielu komentatorów, że Ruch gra w tej chwili naprawdę ładną, efektowną piłkę?
Oto co potrafił zdziałać skromny słowacki trener! Nie pastwiąc się w tym kontekście (a i w nastroju bożonarodzeniowym) nad "polską myślą szkoleniową", pozwolę sobie tylko na wyrażenie nieśmiałej nadziei: skoro w latach 70. ubiegłego wieku słowacki trener Michał Viczan zrobił z niebieskich mistrzowską drużynę niemającą sobie równych w kraju, odnoszącą sukcesy w rozgrywkach Pucharu Europy i UEFA (w tym pierwszym byliśmy blisko półfinału - w ćwierćfinale z francuskim St. Etienne dzielił nas...słupek od zwycięstwa 4:0, a nie 3:2), to może jego rodak Koczian... Oby się sprawdziła moja wiara w prawo serii!
Kiedy zaś byłem przed paroma dniami w Poznaniu, od jednego z zagorzałych kibiców piłkarskich usłyszałem jakże miłą opinię, że ostatni - wygrany 2:1 - mecz Ruchu z Górnikiem Zabrze był jego zdaniem najlepszym pojedynkiem całej rundy. Dla mnie zwycięstwo to miało również inny ważny wymiar - statystyczny. Swoją prywatną historię meczów niebieskich w ekstraklasie prowadzę od kilkudziesięciu lat. Wynika z niej, że sukces z Górnikiem był tysięcznym zwycięstwem chorzowian, a z Zagłębiem Lubin - tysięcznym pierwszym (przy 533 remisach, 513 porażkach i stosunku bramek 2966:2546).
Oczywiście, oficjalne statystyki może są inne (nie wiem na przykład, jak traktowane są mecze barażowe o utrzymanie się w lidze), ale na pewno wszystko koło jubileuszowej, tysięcznej wiktorii się kręci.
Tyle na dziś. Życzę Wszystkim Niebieskim Czytelnikom pięknych dni Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku!
JAN MIODEK
źródło: Niebiescy.pl