Gdy już wydawało się, że niebieska spółka pracuje tylko na swój rachunek, z szafy wysypały się stare trupy. Zarząd Ruchu ani myśli płacić ZUS-owi ponad 3 milionów złotych. Brak porozumienia z ZUS-em na pewno zakończyłby się odmową licencji na nowy sezon!
Bolesne konsekwencje nieodpowiedzialnego zarządzania klubem sięgają jeszcze listopada 1999 roku. To właśnie wtedy ówczesny zarząd stowarzyszenia przestał płacić składki Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych. Mijały miesiące, lata i problem narastał - aż do grudnia 2004 roku. Łącznie do zapłaty jest (razem z odsetkami) ponad 3 miliony złotych. ZUS chce tych pieniędzy od Ruchu Chorzów SA, którego uważa za prawnego następcę zadłużonego przed laty stowarzyszenia.
- Z taką decyzją nigdy się nie zgodzimy - zapewnia prezes Ruchu Katarzyna Sobstyl. Prawnicy, z którymi współpracuje klub, już pracują nad odwołaniem. Ruch ma na to czas do 3 stycznia przyszłego roku, w innym przypadku decyzja się uprawomocni.
Jakich argumentów zamierza użyć Ruch? Początkowo wydawało się, że wystarczy akt notarialny, który podpisano w momencie powołania spółki. Dokument zakładał, że długi m.in. wobec ZUS-u i Urzędu Skarbowego spółki nie dotyczą.
Prezes Sobstyl podkreśla, że ZUS powołał się w uzasadnieniu decyzji na zapis Ustawy o kulturze fizycznej (dotyczący właśnie następstwa prawnego), który już nie obowiązuje. Twierdzi też, że spółkę chroni przed takimi roszczeniami ordynacja podatkowa.
Co ciekawe, stowarzyszenie KS Ruch Chorzów wciąż - chociaż w stanie likwidacji - istnieje. Dlaczego więc ZUS to właśnie tam nie szuka swoich pieniędzy? - Spokojnie. Już szukał. Potem zwrócił się osobiście do członków, którzy tworzyli ówczesny zarząd [Krystian Rogala, Walter Sklepowicz, Edmund Nawrocki, Jerzy Bębenek i Krzysztof Grudziński - od obowiązku spłaty długu uchroniła ich decyzja sądu - przyp. red.], a teraz jak widać do Ruchu - mówi prezes stowarzyszenia Stefan Mleczko, który nie był wówczas członkiem zarządu klubu.
- Ta sprawa nas w żaden sposób nie dotyczy. Fakt, że wciąż istniejemy, też nie ma żadnego znaczenia. Sąd nie wykreśli nas z rejestru stowarzyszeń do czasu, aż spłacimy swoje zobowiązania. Tylko dlatego wciąż jesteśmy w likwidacji - uzasadnia Mleczko.
Konsekwencje przepychanek z ZUS-em mogą być dla Ruchu tragiczne. Pierwszy problem to zajęcie klubowych kont przez komornika. - Wtedy będzie megaproblem - przyznaje Sobstyl. - Bo chociaż jestem pewna, że później te pieniądze odzyskamy, to jednak przez pewien czas działalność klubu będzie utrudniona. Od momentu, gdy zarządzamy klubem, ciągle dostajemy takie "prezenty". Gdzie były takie instytucje jak ZUS, gdy powstawało zadłużenie?! Dlaczego robi się z nas kozła ofiarnego? - irytuje się prezes.
Zajęcie kont na pewno zaniepokoi piłkarzy. - Będziemy działać tak, by nie odczuli ewentualnych problemów. Dobra wiadomość jest taka, że właśnie wypłaciliśmy wszystkie premie za poprzedni sezon - zdradza Sobstyl. Gorzej, że brak porozumienia z ZUS-em na pewno zakończyłoby się brakiem licencji na nowy sezon!
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice