Jerzy Gorzelik: Sprawa flagi "Oberschlesien" ma co najmniej dwa wymiary. Pierwszy prawny. PZPN zakazując wywieszania transparentu, naruszył ustawowe, w tym konstytucyjne, gwarancje swobody publicznego używania języka jednej z mniejszości narodowych. W swoim proteście wskazali na to zasadnie kibice chorzowskiego Ruchu, a zarząd Ruchu Autonomii Śląska skierował stosowny wniosek do prokuratury i Rzecznika Praw Obywatelskich.
Drugi aspekt wiąże się ze zdeformowanym postrzeganiem naszej górnośląskiej historii i tożsamości. Leczenie okaleczonej historycznej pamięci jest wyzwaniem nieporównywalnie poważniejszym, niż dochodzenie swych praw przed wymiarem sprawiedliwości. Emocjonalne głosy osób tak zasłużonych dla naszego regionu jak Gerard Cieślik niepokoją zdecydowanie bardziej, niż wybryki skompromitowanego PZPN.
Nie sposób zaprzeczyć, że początki Ruchu wiążą się z grupą działaczy zaangażowanych w polską kampanię plebiscytową i że w okresie rządów sanacji klubowi nadawano wizerunek jednoznacznie polski. Górnośląska rzeczywistość nie poddaje się jednak czarno-białym schematom. Nietrudno wskazać w historii "Niebieskich" fakty, które nie mieszczą się w zaprojektowanych przez politycznych patronów ramach: fuzja z niemiecko-śląskim Bismarckhütter Ballspiel Club w 1923 roku czy występy Ernesta Wilimowskiego, późniejszego reprezentanta Niemiec. To jednak nie przeszłość, a w każdym razie nie przede wszystkim ona, przemawia przeciw wrogom hasła "Oberschlesien".
Nawet, gdyby wyidealizowany w duchu polskim obrazek dziejów Ruchu nie budził najmniejszych wątpliwości, byłby to słaby argument przeciwko kibicom chorzowskiego klubu obnoszącym się z niemiecką nazwą regionu. Tożsamość jest dynamiczna, w XXI w. młodzi Górnoślązacy mają prawo odkrywać i dowartościowywać te elementy swego dziedzictwa, które poprzednie stulecie próbowało ostatecznie zohydzić i wyrugować.
Piętnowanie jakiegokolwiek języka, próby wyeliminowania go z przestrzeni publicznej, są przejawem szowinizmu, zaskakującym w dobie powszechnej pochwały różnorodności i wielokulturowości. Tym bardziej przykrym w regionie, który szczególnie boleśnie doświadczał polityki ujednolicenia czy to w duchu niemieckim, czy też polskim. Dziwi taka postawa części Polaków, których historyczna pamięć pełna jest złych wspomnień o praktykach germanizacyjnych czy rusyfikacyjnych. Czyżby, jak twierdził Hegel, jedyną lekcją płynącą z historii narodów jest to, że narody niczego nie nauczyły się z historii? Mam nadzieję, że nie.
W ostatnich latach uczymy się doceniać górnośląskie dziedzictwo, tworzone przez ludzi różnych języków i narodowości. W Chorzowie ponownie stanął pomnik hrabiego Redena, coraz większą troską otaczane są zabytki ery przemysłowej. Języki - czy to polski, czeski, niemiecki czy śląski - są naszym kulturowym dobrem, podobnie jak budynki i pamięć o wybitnych postaciach naszych dziejów. Aż dziw, że niektórym musieli przypomnieć o tym piłkarscy kibice.
Jerzy Gorzelik ma 38 lat. Jest historykiem sztuki na Uniwersytecie Śląskim i przewodniczącym Ruchu Autonomii Śląska.
Piotr Spyra: Słuchając wypowiedzi znanych śląskich działaczy w mediach i czytając wpisy mniej znanych śląskich działaczy na forach internetowych, odniosłem wrażenie, że dla niejednego z nich transparent z napisem "Oberschlesien" to jakaś wielka śląska relikwia, której świętość naruszono. Jestem Górnoślązakiem, wpojono mi w rodzinie miłość i szacunek dla Ruchu Chorzów, a mimo to, decyzję PZPN przyjąłem raczej pozytywnie.
Kiedy wsłuchiwałem się w odgłosy nielichej burzy, która wybuchła po owej decyzji, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż ma ona swoje źródła w takim patrzeniu na rzeczywistość, w którym wszystko (również sport) jest "polityczne". Tak więc porządkowa decyzja PZPN-u okazuje się godzić w konstytucyjne prawa mniejszości narodowych i etnicznych, a przywoływany transparent traktuje się kłamliwie jako symbol śląskiej tożsamości.
Klub piłkarski Ruch Chorzów został założony w porozumieniu z Polskim Komisariatem Plebiscytowym. Swój pierwszy mecz rozegrali Niebiescy 3 maja 1920 roku - ku pamięci rocznicy Konstytucji. Działacze i zawodnicy Ruchu zapisali piękną kartę w Trzecim Powstaniu Śląskim. Uczestniczyli w nim między innymi: Józef i Jan Bartoszkowie, Sylwester Golasz, Wilhelm Kałuża i Józef Wieczorek. Pierwszy bramkarz Ruchu - Franciszek Broll zginął bohaterską śmiercią w obronie stacji kolejowej Hajduki Wielkie przed Niemcami (oni też mieli wtedy takie transparenty z napisem "Oberschlesien").
Niebiescy walczyli za polski Śląsk również w czasie drugiej wojny światowej. Jozef Korol, jeden z przedwojennych prezesów Ruchu Chorzów, został nawet komendantem Związku Walki Zbrojnej Okręgu Śląskiego i zginął w 1940 roku w Wiśle Jaworniku okrążony przez niemiecką żandarmerię. W tym czasie klub nie istniał. Został zlikwidowany już 2 września 1939 roku, w ramach dekretu likwidującego wszystkie polskie organizacje na Górnym Śląsku. Za przechowywanie pamiątek związanych z Ruchem Chorzów groziła kara śmierci (w czasie okupacji, w wielu miejscach, widniały napisy "Oberschlesien").
Przypominam te fakty, ponieważ oficjalna strona Ruchu Chorzów została starannie wyczyszczona ze wszystkich informacji świadczących o pięknej historii tego klubu.
Nie wiem do końca, czym kierowali się działacze PZPN, zakazując kibicom Ruchu zawieszania transparentu "Oberschlesien". Tym bardziej jednak nie wiem, czym kierowała się ta grupa kibiców Ruchu, która ten transparent wcześniej wywieszała, opluwając tym całą dotychczasową historię i tradycję swojego klubu. Wiem jedno: przez szacunek i pamięć dla Brolla, braci Bartoszków i innych twórców klubu - to dobra decyzja. Oni założyli Ruch Chorzów między innymi po to, żeby o naszej ziemi nie pisano "Oberschlesien" tylko "Górny Śląsk".
Pięknie powiedział Gerard Cieślik. Rozumie to każdy, kto nie traktuje historii jako przedłużenia ideologii i dla kogo Ruch Chorzów jest chlubą Śląska, a nie przybudówką Ruchu Autonomii Śląska.
Piotr Spyra ma 41 lat. Ukończył historię na Uniwersytecie Śląskim. Jest członkiem zarządu województwa śląskiego, członkiem Platformy Obywatelskiej.
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice