Jak to bywa przy okazji meczów rozgrywanych w środku tygodnia i braku jakiejś specjalnej mobilizacji, do Warszawy pojechali ci, którzy mogli i po prostu chcieli. Na Łazienkowskiej stawiło się
315 fanów chorzowskiego Ruchu, wspieranych przez 25-osobową delegację łódzkiego Widzewa. Na wyjeździe obecni byli również kibice ze świętokrzyskiego Niebieskiego Staszowa.
Główna zbiórka autokarowa zaplanowana została na godzinę 9:30 i około 60 minut później "Niebieska Szarańcza" wyruszyła w kierunku stolicy, oczywiście w asyście smutnych panów w mundurach. Po drodze dwa dłuższe postoje, gdzie na drugim "przydrożne leśne nimfy" w popłochu uciekały do swoich "pussy wagonów". Przez Warszawę przebiliśmy się pod eskortą praktycznie w godzinach szczytu, meldując się pod stadionem na niespełna 1,5 godziny przed rozpoczęciem spotkania. W porównaniu do poprzednich wizyt widać znaczną różnicę w kwestii wpuszczania, jednak miała na to wpływ również mała liczba.
Górną część sektora gości przyozdobiło
9 flag: "P/R\F", "ULTRAS", "NRŚL GANG", "Świętochłowice", "Radlin", "RUCH CHORZÓW", "RYSIEK" (Widzewa), "Niebieskie Łaziska", "Lędziny & Bieruń", fanka Górnego Śląska oraz transparent "Ś.P. WASYL 1991-2013".
Mecz zaczął się od wokalnego festiwalu chamstwa i nienawiści z obu stron, gdzie prym wiodła znana w całej Polsce piosenka o Legii. Sam doping "Niebieskiej Ferajny" można określić jako dobry z chwilowymi niewielkimi przestojami. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla Widzewa, Elany, chłopaków przebywających po drugiej stronie kraty oraz obecnych na trybunach gospodarzy byłych piłkarzy Ruchu Wojciecha Grzyba i Michała Pulkowskiego. Na stadionie atmosfera zrobiła się szczególnie gorąca od 52 minuty, kiedy Legia objęła prowadzenie. Jednak już 3 minuty później po karnym Ruch wyrównał, co spowodowało ogromną radość w sektorze gości i wzmożony doping już bez koszulek.
Niestety, radość nie trwała długo i 5 minut później sędziowie postanowili pomóc stołecznemu klubowi, dyktując niesłuszny rzut karny dający ostatecznie zwycięstwo w dwumeczu i awans do finału Pucharu Polski.
Jaki sens ma rywalizacja, skoro sędziowie próbują na tacy dać Legii mistrzostwo i puchar?
Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za zaangażowanie i walkę. Czas dzielący nas do wypuszczenia z sektora umiliła mała gala "szkodnikowego mma" przy licznym wsparciu pozostałych wyjazdowiczów. Chwilę później wyruszyliśmy w kierunku autokarów i pojechaliśmy z powrotem na Górny Śląsk, gdzie zameldowaliśmy się przed godz. 2:00.
źródło: Niebiescy.pl