Mnóstwo emocji, akcje, zwroty sytuacji - to w skrócie opis tego, co działo się przez 90 minut rywalizacji Ruchu Chorzów z Legią Warszawa. Zabrakło jednego - bramek. Obie ekipy musiały podzielić się punktami, choć - co podkreślali jedni i drudzy - były to bardzo dobre zawody. Bohaterem Ruchu, po raz kolejny został Matus Putnocky, który tym razem obronił rzut karny, wykonywany przez Guilherme.
Przed dzisiejszym meczem Waldemar Fornalik zyskał kłopot bogactwa na środku defensywy. Do składu wrócił Michał Helik, a swoją szansę u boku Marcina Malinowskiego wykorzystał Rafał Grodzicki. Wybór pary stoperów ułatwił ponadto uraz przeciążeniowy "Maliny". Ekipa Henninga Berga zgodnie z oczekiwaniami, na Ruch wyszła w najmocniejszym zestawieniu z Kucharczykiem i Żyro na skrzydłach oraz Rzeźniczakiem na środku defensywy. Legia do Chorzowa przyjechała przecież walczyć o utrzymanie bezpiecznej przewagi nad "Kolejorzem".
Pierwsze minuty należały do Niebieskich, którzy bardzo szybko przenieśli ciężar gry na połowę rywala. To przyniosło efekt w postaci rzutu rożnego, jednak tylko zablokowanego przez defensorów "Wojskowych". Chwilę później spotkanie znacznie wytraciło swoje tempo. W polu karnym Ruchu Putnocky zderzył się z Michałem Żyro. Zawodnik gości długo nie potrafił podnieść się z murawy i dojść do pełni sił. Przerwa dała "Legionistom" wziąć głębszy oddech i poukładać swoje boiskowe plany. To też przełożyło się na koncentrację. Zabrakło niej w 9 minucie Starzyńskiemu, który zaliczył dramatyczną w skutkach stratę. "Figo" w zasadzie oddał piłkę przed polem karnym Jodłowcowi, a cała sytuacja zakończyła się niecelnym strzałem. Chwilę później zagotowało się z kolei niedaleko bramki strzeżonej przez Kuciaka. Tuż przed szesnastką faulowany był Kuświk, ale Jarosław Przybył uznał, że należy grać dalej, co wywołało sporą falę niezadowolenia. Czysto piłkarsko warszawianie w zasadzie z każdą upływającą minutą coraz bardziej dominowali nad Ruchem. Na szczęście głównym mankamentem rywali była skuteczność.
Chorzowianie znów przebudzili się w 17 minucie. Wszystko za sprawą... posiadania piłki. Im dłużej Ruch utrzymywał się w jej posiadaniu, tym gorzej gra wychodziła Legii. Problem pojawiał się przy ostatnim podaniu. Niezbyt dobre dogrania ze stałych fragmentów gry uniemożliwiały przynajmniej wykończenie akcji strzałem. Na domiar złego to goście stawali się coraz bardziej konkretni w swych poczynaniach. Najgroźniejszą postacią w zespole z Warszawy był Żyro. Najpierw próbował swoich sił w indywidualnej akcji, którą zakończył strzałem tuż nad poprzeczką, a chwilę później, tym razem z rzutu wolnego z 25 metra oddał celny, ale niezbyt trudny dla Putnockiego strzał. Z kolei Ruch swojej okazji wypatrywał w stałych fragmentach gry, ale kolejne faule zamieniały się góra na rzuty rożne, które i tak padały łupem defensorów Legii. Okazji swojego vis a vis pozazdrościł Visnakovs, ale jego próba była znacznie bardziej daleka od ideału.
Spotkanie mogło się wywrócić do góry nogami w 33 minucie. Po faulu Rołanda Gigołajewa na Broziu sędziowie uznali, że podopiecznym Berga należy się jedenastka. Na nic zdały się protesty Niebieskich, ponieważ Guilherme ustawił piłkę na wapnie i przygotował się do wykonania karnego. Ruch w swojej bramce ma jednak talizman - Matusa Putnockiego, który wyczuł intencje strzelca i utrzymał boiskowe status quo. Euforia jaka zapanowała na Cichej jest nie do opisania. Do końca pierwszej połowy trwała obustronna wymiana ciosów, której efekty zapisały się jednak tylko w statystykach. Legia wyraźnie stłamszona interwencją Słowaka nie potrafiła wykrzesać z siebie niczego konstruktywnego. Wyglądało na to, że w szatniach obu ekip sporo będzie się działo.
W drugiej połowie brakowało przede wszystkim momentów płynnej gry. Spora liczba stałych fragmentów gry wykonywanych przede wszystkim przez zawodników z Łazienkowskiej powodowała, że atrakcyjność widowiska znacznie spadła. Ruch wyszedł z nastawieniem, że jedna jedyna kontra może być tym, co da w dniu dzisiejszym trzy oczka. Był blisko Kuświk, ale w ostatniej sekundzie stoperzy poradzili sobie z jego szarżą. Najlepszą okazję dla swojego zespołu wykreował Starzyński po... rzucie wolnym. "Figo" posłał mocno bitą piłkę na piąty metr, ale żaden z jego kolegów nie potrafił dosięgnąć tego dogrania. Później rzeczywistość wróciła do swej szarości - jedni i drudzy skupili się na blokowaniu akcji, przez co trudno było doliczyć się kilku dobrych podań, które piłkarze wymienili między sobą.
Na kolejną okazję Ruchu przyszło nam czekać do 69 minuty. Znów głównym bohaterem akcji był Filip Starzyński. Tym razem uderzał po akcji zespołu, ale jak na nieszczęście piłka niewiele minęła bramkę Duszana Kuciaka. Odpowiedź podopiecznych Berga była natychmiastowa, to za sprawą Tomasza Jodłowca, który po dobrej akcji Legii praktycznie miał piłkę bramkową na nodze, ale jeden z obrońców zmienił tor lotu piłki. Waldemar Fornalik próbował ratować sytuację i wymienił obu skrzydłowych. Zieńczuk i Kowalski mieli teraz rozmontowywać defensywę rywali, choć ta funkcjonowała dziś nadzwyczaj dobrze. Mimo zmian Niebiescy nadal bili głową w mur - tak działo się w 71 minucie, kiedy po przerzutach z lewej na prawą flankę zabrakło kogoś, kto walczyłby o piłkę na wprost bramki.
Paradoksalnie ostatni kwadrans mógł najbardziej się podobać. Piłkarzom puszczały nerwy, przez co ilość boiskowych spięć mnożyła się na potęgę. Efektem tego były trzy żółte kartki dla Zieńczuka, Grodzickiego i Brozia. Jednak nie faule, a szybkie kontry "Legionistów" podgrzewały atmosferę. Warszawianie raz po raz urywali się wyraźnie zmęczonym obrońcom z Chorzowa, przez co otwierała się możliwość do groźnej centry. Przeważnie na drugim skrzydle czekał już niepilnowany Kucharczyk, który seryjnie marnował okazje swojej drużyny. Sporą pracę wykonał też Michał Helik, który był zaporą nie do przejścia i sprawiał rywalom najwięcej kłopotów. Ostatecznie wynik na zegarze pozostał bez zmian, ale i jedni, i drudzy mogą żałować, że choć jednej sytuacji nie udało się skutecznie zakończyć.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:0 Legia Warszawa
W 34. minucie Guilherme nie wykorzystał rzutu karnego (Matus Putnocky obronił).
Żółte kartki: Starzyński, Kuświk, Zieńczuk, Grodzicki - Astiz, Broź
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Oleksy - Visnakovs (75' Kowalski), Surma, Babiarz, Starzyński, Gigołajew (66' Zieńczuk) - Kuświk (86' Efir).
Rezerwowi: Skaba, Stawarczyk, Szyndrowski, Urbańczyk.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Łukasz Surma
Legia: Kuciak - Broź, Rzeźniczak, Astiz, Brzyski - Żyro (88' Kosecki), Furman, Jodłowiec, Guilherme, Kucharczyk - Saganowski (66' Sa).
Rezerwowi: Malarz, Lewczuk, Bereszyński, Kalinkowski, Masłowski.
Trener: Henning Berg
Kapitan: Jakub Rzeźniczak
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 9300 (w tym około 800 kibiców Legii)
|
źródło: Niebiescy.pl