Nieudany powrót "Waldka Kinga" i nieudana próba przełamania. Ruch nadal nie potrafi wykorzystać przewagi, jaką sobie stwarza i z Krakowa wraca bez punktów. Na plus można tylko zapisać fakt, że chorzowianie lepiej prezentują się pod względem fizycznym. Bolączką są nadal stałe fragmenty gry - to po jednym z nich Adam Marciniak skierował piłkę głową do siatki i dał swojemu zespołowi zwycięstwo.
Już nie Jan Kocian, a Waldemar Fornalik na ławce trenerskiej - to największa zmiana w Chorzowie. Nowy, stary trener desygnował w większości żelazną jedenastkę, którą dotychczas posługiwał się Słowak. Dość istotna zmiana nastąpiła na prawym skrzydle, gdzie Jakuba Kowalskiego zastąpił Wołodymyr Tanczyk. Zbyt wielkiego pola manewru nie było na ławce rezerwowych, dlatego ci, którzy oczekiwali fajerwerków, mogli poczuć się zawiedzeni. Również krakowianie po przerwie na reprezentację nie dokonali zbyt wielu zmian w swoich formacjach. Jedyną było ustawienie w ataku Dariusza Zjawińskiego, który miał pomagać Denissowi Rakelsowi.
Niebiescy od pierwszych minut nie potrafili zbytnio narzucić swojego stylu gry rywalom, pomimo prowadzenia gry. Choć już w 3 minucie Konczkowski świetnie podał do Filipa Starzyńskiego, jednak reprezentant Polski zmarnował doskonałą okazję na szybkie pognębienie rywali. Niestety, jak działo się w poprzednich meczach, po jednej akcji entuzjazm opadł. Widowisko znacznie zmizerniało - spora ilość niecelnych piłek nie pozwalała upłynnić gry, a to byłoby już sporym sukcesem. Gospodarze, jeżeli już próbowali coś ustrzelić, to z dystansu choćby za sprawą Budzińskiego, którego strzał pewnie wyłapał Kamiński. Znacznie groźniej było w 12 minucie - wtedy futbolówka zatrzymała się na poprzeczce bramki chorzowian i wypadła poza boisko. Ta najgroźniejsza akcja "Pasów" w zasadzie zamknęła etap, w którym gospodarze chcieli prowadzić grę.
Piłka, która więcej czasu zaczęła przebywać pod nogami chorzowian bardzo im ciążyła. Było widać, że na wyjeździe Ruch jest przede wszystkim przygotowany na grę z kontry, a nie na atak pozycyjny. Niewielki ruch, słaba wymienność pozycji - trudno było oczekiwać fajerwerków. Piłka często płatała figle, odskakując podopiecznym Fornalika od nogi albo też była niedokładnie zagrywana.
Kolejny kwadrans wpasował się w postny klimat piątkowego wieczoru. Kibice musieli zadowolić się tylko grą przy kole. Na próżno szukać bramkowych okazji, choć Niebiescy zaczęli się rozkręcać. Coraz więcej piłek znajdowało adresata, lecz te kluczowe nigdy nie były dobre. Albo zbyt mocno, albo niedokładnie - nie takiego finału akcji za pewne oczekiwał nowy szkoleniowiec drużyny z Cichej. Konkretniejsi w swoich poczynaniach okazali się być gospodarze. Tyle że przy pomocy Szymona Marciniaka, który nie zauważył sygnalizacji swojego asystenta i nakazał grać dalej. "Kamyk" piąstkując piłkę wyprowadził swój zespół ze sporej opresji. Uwagę zwracał też fakt, że słabo widoczna była lewa flanka Ruchu. Daniel Dziwniel rzadko podłączał się pod akcje ofensywne, dlatego spora luka na lewym skrzydle nie pozwalała na przyciśnięcie rywali.
Po przerwie zmieniło się niewiele. Swoją szansę miał Sarzyński, dobrze dośrodkowywał Konczkowski. Brakowało jednak wykończenia. "Pasy" były praktycznie bezradne, dlatego też gospodarze próbowali wymuszać korzystne decyzje na arbitrze. Szymon Marciniak nie uległ jednak ich presji, choć w 58 minucie jeden z krakowian wyłożył się jak długi i oczekiwał odgwizdania rzutu karnego.
Godzina gry była potrzebna podopiecznym Roberta Podolińskiego, by w miarę obudzić się z letargu. W 65 minucie spore problemy ze złapaniem piłki miał Kamiński po akcji lewą stroną krakowian. Uderzenie Dialiby było na tyle mocne, że piłkę łapał na raty, jednak udało mu się to tuż przed linią bramkową. Waldemar Fornalik nie zamierzał długo czekać ze zmianami i chwilę wcześniej wprowadził Kowalskiego zamiast Tanczyka, który miał spore problemy z ostatnim podaniem. Miejsce na murawie znalazło się też dla Visnakovsa. Ruch zaczął jeszcze odważniej napierać na rywali, ale mimo to zbyt słabo, by przestraszyć gospodarzy.
Najgroźniej było w 76 minucie. Złe wybicie Kamińskiego doprowadziło do sytuacji, że na 30 metrze futbolówka znalazła się u Dialiby. Ten zaś zauważył Budzińskiego, który bez namysłu uderzył w światło bramki. Gdyby nie interwencja Stawarczyka, nie wiadomo czy już wtedy wynik nie zostałby otwarty. Rykoszet otarł się tylko o boczną siatkę. Gospodarze dopięli swego dwie minuty później. Tuż przy linii końcowej faulowany był jeden z krakowian. Do dobrze wykonanego rzutu wolnego najwyżej wyskoczył Adam Marciniak i pewnym strzałem pokonał bezradnego golkipera Ruchu. Mimo że po bramce chorzowianie większość swoich sił przenieśli na połowę rywala, losów meczu nie udało się już odwrócić. Przewadze stwarzanej przez Niebieskich brakowało kropki nad "i". Raz dobrego wykończenia, raz niezłego dośrodkowania. Chorzowianie próbowali do końca, ale mimo to, po 93 minutach gry zostali bez punktu i z siódmym meczem bez zwycięstwa. Cóż... Teraz na kompasie znajduje się Korona, która nie ma ostatnio również dobrej passy.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Cracovia 1:0 (0:0) Ruch Chorzów
Bramka: Marciniak 78'
Żółta kartka: Dziwniel
Składy:
Ruch: Kamiński - Konczkowski, Malinowski, Stawarczyk, Dziwniel - Tanczyk (64' Kowalski), Surma, Babiarz (84' Szewczyk), Starzyński, Zieńczuk - Kuświk (70' Visnakovs).
Rezerwowi: Lech, Włodyka, Helik, Gigołajew.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Marcin Malinowski
Cracovia: Pilarz - Rymaniak, Żytko, Jaroszyński (81' Mrozik) - Deleu, Dąbrowski (69' Szeliga), Marciniak, Budziński, Dialiba - Zjawiński, Rakels (75' Kita).
Rezerwowi: Perdijić, Nykiel, Zejdler, Kapustka.
Trener: Robert Podoliński
Kapitan: Krzysztof Pilarz
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 6112 (w tym 710 kibiców Ruchu)
źródło: Niebiescy.pl