Drugi w tym sezonie mecz na Cichej ponownie zwycięski dla Ruchu. Chociaż tym razem wygrana nie była tak pewna, to przyniosła kolejne trzy punkty. Świetnie w bramce spisał się Krzysztof Pilarz, który w ostatnich minutach spotkania obronił rzut karny.
- Musimy znów zagrać agresywnie. Jeżeli będziemy tak robić zawsze to będę szczęśliwy - mówił przed piątkowym pojedynkiem trener Ruchu, Waldemar Fornalik. Już po pierwszym kwadransie tegoż spotkania szkoleniowiec mógł być uradowany. Z jakkolwiek ambitnym planem gdynianie przyjechali na Cichą, to trudno było im go wdrożyć w boiskowe życie. Była to pochodna właśnie bezpardonowej gry pressingiem jedenastki Fornalika. Jej ważnym elementem był Gabor Straka, który jednak przedwcześnie, jeszcze w pierwszej połowie, z powodu kontuzji (najprawdopodobniej mięśnia dwugłowego) musiał zejść do szatni.
- Wręcz zachęcaliśmy przeciwnika, by strzelił nam gola - oceniał opiekun „Arkowców”, Marek Chojnacki. Świetnie wykorzystywali to zwłaszcza Wojciech Grzyb i Andrzej Niedzielan. Ten drugi miast bezproduktywnie czekać w polu karnym na dogrania od kolegów, sam cofał się w głąb pola i próbował swych sił jako rozgrywający. Co najważniejsze - przynosiło to skutek.
Najpierw z podania „Wtorka” omal nie skorzystał Grzyb, a po 20 minutach gry celu dopiął Artur Sobiech. Zresztą bramkowa akcja „Niebieskich” zaczęła się od popisowego prostopadłego podania Pavola Balaza, który udowodnił, że jego forma zwyżkuje coraz mocniej. - Czuję się bardzo dobrze, świetnie też współpracuje mi się z Andrzejem - chwalił kolegę z ofensywy Pavol Balaz.
Gospodarze nacierali dalej i szukali drugiego trafienia. Na świetne pozycje wychodził Niedzielan, lecz dwukrotnie arbiter odgwizdywał spalonego. Trzeba przyznać jednak, że zwłaszcza w 36 minucie sytuacja ta była mocno dyskusyjna. - Zgadza się, były to kontrowersja, ale sędziowie to ludzie i mają prawo się mylić - komentował sam zainteresowany.
Gdynianie atakowali rzadko, a uderzenia Marcina Wachowicza oraz Tomasza Sokołowskiego większego zagrożenia nie stwarzały. W drugiej odsłonie zapędzali się jednak w pole karne rywala zdecydowanie częściej. Było to powodem obniżenia lotów przez chorzowian, którzy lubili pofolgować sobie w obronie. Niechybnie by tego pożałowali, lecz na ich szczęście napastnicy Arki mieli rozregulowane celowniki. Najbliżej szczęścia był Litwin Tadas Labukas. Po jego strzale głową piłka nieznacznie minęła poprzeczkę.
Z pewnością pierwsze 45 minut w wykonaniu Ruchu było zdecydowanie bardziej żywiołowe, przebojowe i widowiskowe. Arce - zwłaszcza pod koniec spotkania - brakowało determinacji potrzebnej do wykorzystania zmęczonego i osowiałego rywala. Arka dostała nawet prezent od losu, gdy w 87 minucie Krzysztof Nykiel faulował Przemysława Trytkę. Błąd swojego imiennika w najlepszy możliwy sposób naprawił Krzysztof Pilarz, który wyczuł Grzegorza Nicińskiego i uratował pełną pulę dla swojego zespołu. - Wyczułem strzelającego i udało się obronić - cieszył się Pilarz. Czy czeka go w związku z piątkowym wyczynem jakieś zadośćuczynienie od kolegów z drużyny? - Piwo w nagrodę? Nie wiem czy trener się zgodzi - dorzucał z uśmiechem Maciej Scherfchen.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:0 (1:0) Arka Gdynia
Bramka: Sobiech 20'
W 88. minucie Grzegorz Niciński nie wykorzystał rzutu karnego. Krzysztof Pilarz obronił.
Żółta kartka: Nykiel - Budziński
Składy:
Ruch: Pilarz - Nykiel, Baran, Sadlok, Brzyski - Grzyb, Straka (28' Pulkowski), Scherfchen, Balaz (89' Janoszka) - Sobiech (60' Nowacki), Niedzielan.
Rezerwowi: Perdijić, Jakubowski, Stawarczyk, Janoszka.
Arka: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Płotka (46' Ulanowski), Bednarek - Sokołowski (75' Trytko), Mrowiec, Budziński, Ława - Wachowicz (84' Niciński), Labukas.
Rezerwowi: Witkowski, Burkhardt, Trytko, Lubenow.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 8.000 (w tym około 40 Arki)
źródło: Niebiescy.pl