Dawid Szulczek (trener Ruchu):
- Nie jest łatwo w tej lidze wygrać trzy mecze z rzędu. Widzieliśmy to szczególnie w drugiej połowie. Warta była bardzo zdeterminowana. Pozytywy są w defensywie – liczba obronionych strzałów, zablokowanych piłek. Zagraliśmy trochę jak nie Ruch. Zwykle to my mamy inicjatywę, większe posiadanie piłki, więcej wejść w pole karne rywala, ale nie szły za tym wyniki. Dzisiaj to był trochę inny mecz. Szacunek dla zespołu za to, jak walczył, jak ofiarni byliśmy w naszym polu karnym. Cieszę się, że zgarniamy kolejne 3 punkty, bo mieliśmy bardzo trudny okres. Koncentrujemy się przede wszystkim na tym, by wygrać kolejny mecz. Czołówka nam uciekła, remisowaliśmy i przegrywaliśmy mecze, w których byliśmy lepsi. Strata jest duża, zostały do końca 3 kolejki, punktów nam brakuje. Zobaczymy, w jakim miejscu skończymy ten sezon.
Przyjechałem dzisiaj w miejsce, z którym łączy mnie wiele pięknych wspomnień. Dziwnie skręcało się przy ławkach rezerwowych w lewo, a nie w prawo, ale takie jest życie trenera. Jestem dziś w klubie, któremu kibicuję od dziecka. Mam do Warty duży sentyment, spotkałem wiele znajomych twarzy, nie zapominam, kto dał mi szansę w Ekstraklasie. Szkoda, że znajduje się obecnie w takim położeniu.
Chcę złożyć życzenia wszystkim hutnikom z okazji ich święta. Myślę, że w całkiem fajny sposób uhonorowaliśmy ten dzień, biorąc też pod uwagę, w jakich strojach graliśmy. Mam nadzieję, że gdy wrócimy do naszych, to gra będzie lepsza, a wynik – taki sam.
Ryszard Tarasiewicz (trener Warty):
- Na odprawie przed meczem mówiliśmy, że chcemy zagrać tak, jak właśnie zagraliśmy – abstrahując od wyniku. Potrzebujemy więcej sytuacji niż przeciwnik, by zdobyć bramkę. Gdyby wpadła – łatwiej by nam się grało. Były okazje na 1:0, na 1:1, na gola kontaktowego. Mamy problem ze strzelaniem. Pracujemy nad tym, ale emocje meczowe a treningowe to dwie różne sprawy.
Za pierwszego straconego gola nie winię zespołu – 5-10 centymetrów, a byłby spalony, nie byliśmy ani za wysoko, ani za nisko. Uczulałem zawodników, że płacimy sporą cenę za najmniejsze błędy. Trochę za długo to trwa, jestem lekko zdziwiony. Dobra postawa powinna być zrekompensowana zdobyczą punktową, a to kolejny mecz, w którym ich nie zdobywamy. Za tę pracę muszę zespołowi podziękować. Mamy problemy kadrowe, ale nie ma spuszczania głów. Jeśli do tego by doszło – ale nie dojdzie! – to po prostu pojedziemy na kolejny mecz w 13-14. Musimy robić wszystko, by dać z siebie jeszcze więcej i być nastawionym optymistycznie. Ja jestem i tak będzie do ostatniego meczu. Uważam, że mamy wciąż duże szanse, by wyjść z tej niekomfortowej sytuacji dla klubu, zawodników, kibiców.
źródło: Ruch Chorzów