- Jeżeli wiosną będzie w naszej grze więcej cwaniactwa i wyrachowania, to w tym składzie, którym dysponujemy, jesteśmy w stanie wiele ugrać - uważa
Maciej Urbańczyk. Z pomocnikiem Niebieskich porozmawialiśmy na zakończenie obozu w Benicassim. Podsumowaliśmy zgrupowanie w Hiszpanii i zapytaliśmy między innymi o to, jaki Ruch ujrzymy na starcie rundy wiosennej.
Za wami już wszystkie sparingi zaplanowane na przerwę zimową. Te sześć spotkań pozwoliło na to, by przetestować i wprowadzić do gry nowe rozwiązania?
Maciej Urbańczyk: - Myślę, że tak. Tych sparingów było na tyle dużo, by móc przetestować różne warianty ustawienia i wprowadzić nowe założenia taktyczne. Oczywiście, w jednych meczach wyglądało to lepiej, w innych gorzej. Trzeba brać poprawkę na to, że w sparingach rywale są na różnych etapach przygotowań. Ale wszystko to, co zakładaliśmy, udało się wprowadzić w życie i jako drużyna na tych sparingach zyskaliśmy.
11 dni w Hiszpanii minęło bardzo szybko. To był chyba bardzo intensywny czas?
- W Kamieniu byliśmy krócej, ale treningi były mocniejsze, kładliśmy większy nacisk na aspekty motoryczne, niż czysto piłkarskie. Z kolei w Hiszpanii, jak w przypadku każdej drugiej części zimowych przygotowań, czas mijał pod znakiem gry, taktyki. Byłem już z Ruchem na dwóch obozach w Turcji i jeśli chodzi o intensywność, to wyglądało to bardzo podobnie. Myślę, że możemy być zadowoleni z wykonanej pracy.
Czujecie się jeszcze mocno zmęczeni, czy złapaliście świeżość na pierwsze ligowe pojedynki?
- Z każdym dniem było coraz lepiej, systematycznie schodziliśmy z obciążeń. Faktem jest, że mieliśmy dwa treningi dziennie, a niektóre przeprowadzano głównie pod kątem motoryki. Nie będę ukrywał, że chwilami organizm był zmęczony. Fizycznie i czasami też psychicznie, ale to są sprawy wpisane w takie zgrupowania.
W Benicassim dopisywała pogoda, zazwyczaj było około 16 stopni Celsjusza, a tymczasem w Chorzowie zima w pełni - mróz i śnieg.
- Korzystaliśmy z pogody jak najwięcej i wykorzystaliśmy ją przez te kilkanaście dni na maksa. To były warunki idealne o trenowania, mieliśmy do dyspozycji naturalne boiska. Jesteśmy już przyzwyczajeni, że po powrocie z ciepłych krajów wracamy do Polski, gdzie jeszcze przez jakiś czas jest zimowa aura. Nie mamy na co narzekać. Pewnie jeden, dwa dni wystarczą, żebyśmy się do tego dostosowali i optymalnie przygotowali do rundy wiosennej.
Podczas zgrupowania udało się połączyć przyjemne z pożytecznym. Sztab szkoleniowy sprawił wam niespodziankę i mogliście obejrzeć z trybun mecz Villareal z Granadą. La Liga na żywo zrobiła wrażenie?
- To było super doświadczenie. Pójść na mecz w innym kraju, zobaczyć z bliska inną ligę to coś fajnego. Zwłaszcza, jeśli jest to liga hiszpańska, uważana za jedną z najlepszych na świecie, przede wszystkim pod względem technicznym. Mogliśmy podpatrzeć kolegów z trochę innej półki, zobaczyć, jak zachowują się na boisku. Bo to zupełnie coś innego, obserwować spotkanie z trybun, a sprzed telewizora. Każdy z nas szedł na ten mecz z takim nastawieniem, by jak najwięcej wyciągnąć z tych dziewięćdziesięciu minut. Gra Villareal zrobiła na mnie wrażenie.
Podpatrywałeś szczególnie któregoś z graczy Villareal?
- Uwagę zwracałem przede wszystkim na dwójkę środkowych pomocników, bo to moja pozycja. Byłem pod wrażeniem ich mądrości, sposobu prowadzenia gry. Wyszedłem ze stadionu z nastawieniem, że przede mną jeszcze wiele pracy, by dojść do tego poziomu. Ale uważam, że przy odpowiednim nastawieniu, samodyscyplinie i motywacji, to jest realne.
Przez całe zgrupowanie trenował z wami Milen Gamakow, który być może wzmocni zespół. Występował między innymi u twojego boku - jak układała się współpraca na boisku?
- Faktycznie, występowaliśmy ze sobą często i jego gra mi się spodobała. Ważne było to, że starał się szybko przyswoić wiele rzeczy, także językowo. Mimo tego, że dopiero co się poznaliśmy, to rozumieliśmy się bardzo dobrze. Ma dobre warunki fizyczne, ale potrafi też dobrze zachować się z piłką przy nodze, jest zaawansowany technicznie. Myślę, że będziemy mieli z niego pożytek.
Póki co zespołu nie udało się wzmocnić. Brak transferów do klubu was niepokoi? Zwłaszcza, że czeka was trudna walka o utrzymanie.
- Do tej pory faktycznie nie było wzmocnień, ale okienko jest jeszcze otwarte. Trzeba wziąć pod uwagę, że zimą wokół Ruchu wiele się działo i także z tego powodu o transfery było trudno. Myślę też, że Gamakow będzie sporym wzmocnieniem. Poza tym uważam, że pomimo niskiego miejsca w tabeli, nasza gra jesienią niejednokrotnie napawała optymizmem. Jeżeli wiosną będzie w naszej grze więcej cwaniactwa i wyrachowania, to w tym składzie, którym dysponujemy, jesteśmy w stanie wiele ugrać.
Kibice mogą liczyć na to, że w spotkaniu z "Pasami" zaskoczycie innym ustawieniem, taktyką niż jesienią?
- Na pewno nie będę nic zdradzał na tym etapie. Mamy jeszcze do przepracowania cały tydzień, który poświęcimy już konkretnie najbliższemu rywalowi.
We wtorek fanom Ruchu kamień spadł z serca - klubowi udało się uregulować zaległości i ostatecznie stracicie "tylko" cztery punkty. Czy to była informacja, mimo wszystko, pozytywna?
- Tak, ale szczerze mówiąc nie brałem innego wariantu pod uwagę. Przy odjęciu ośmiu punktów byłoby naprawdę ciężko. Liczyłem na to, że włodarze naszego klubu dadzą radę spłacić te zaległości i zostaną nam odjęte "tylko" cztery punkty. Wiadomo, jak trudno było nam jesienią, jak biliśmy się o każdy punkt i taka kara nas boli. Ale traktujemy to jako wyzwanie, wiemy, że wszystko jest w naszych rękach i nogach. Jesteśmy bardzo dobrze nastawieni i nie użalamy się nad tym, co się wydarzyło. Wiemy, jaki mamy cel i od spotkania z Cracovią musimy punktować. Jestem pewien, że damy radę.
Jaki Ruch zobaczymy w kolejny piątek przy Cichej?
- Na pewno waleczny i zdeterminowany. Czujemy sportową złość, chcemy udowodnić sobie i wszystkim kibicom, że ta drużyna powinna dalej grać w ekstraklasie. I to będzie widać na boisku. Nie możemy też się zbyt "zagrzać", tylko cierpliwie, krok po kroku, iść do przodu.
Byłeś zaskoczony powitaniem, jakie zgotowali wam kibice po powrocie z Hiszpanii?
- Nasi fani przyzwyczaili nas do tego, że potrafią nam zrobić takie powitanie. Z jednej strony była to faktycznie niespodzianka, ale z drugiej po naszych kibicach można się spodziewać tego typu inicjatyw, szczególnie teraz, kiedy jest ciężka sytuacja w klubie. Pokazali, że są z nami, że będą nas wspierać w trudnych chwilach. Ważne, abyśmy byli teraz razem, jako drużyna i kibice. Musimy tworzyć całość.
Mayday, Neo
Polecamy nasze wywiady, które przeprowadziliśmy podczas obozu w Hiszpanii:
» Gamakow: "Kuświk to świetny gość! Opowiadał mi o Ruchu"
» Lipski: "Obietnice nie mają sensu. Trzeba to udowodnić"
» Niezgoda: "Tutaj mi dobrze, chcę pomóc Ruchowi w utrzymaniu"
» Arak: "Ciężko zapracowaliśmy na to, żeby grać w Ruchu"
» Pięćdziesiąt szybkich z "Grodkiem". Prosto z Hiszpanii
» Fornalik: "Są dwa tematy, ale jak zwykle, włącza się konkurencja"
źródło: Niebiescy.pl