- Jestem jeszcze młody, rozegrałem dopiero pierwszy pełny sezon w Ekstraklasie, nie pokazałem jeszcze wszystkiego, mam duże rezerwy i nie ukrywam, że chciałbym na sezon 2017/18 znaleźć klub w elicie. Z gry w I lidze nie byłbym szczególnie zadowolony, ale potraktowałbym to jako wyzwanie i okazję do udowodnienia mojej wartości - mówi pomocnik Ruchu
Łukasz Moneta, który udzielił wywiadu portalowi dogrywka24.pl. Zachęcamy do przeczytania wybranych fragmentów.
Denerwuje cię, kiedy sztab szkoleniowy cofa cię ze skrzydła na bok obrony?
Łukasz Moneta: - Pojawia się frustracja, nie lubię dowiadywać się o tym, że jestem przesuwany w tył, ale nauczyłem się zamieniać to w sportową złość. Jeśli to ma pomóc drużynie, a trener bardziej potrzebuje mnie na obronie, to robię wszystko, żeby go nie zawieść. Przy tym nie ukrywam jednak, że najlepiej czuję się na skrzydle i tam jestem w stanie najwięcej zdziałać.
(...)
Spodziewałeś się powołania, czy do końca był stres?
- Długo nikt nie mógł być pewnym, bo konkurencja była bardzo silna. Po ogłoszeniu powołań z zagranicy, pojawiła się pewna obawa, czy aby na pewno znajdzie się miejsce dla mnie w tej drużynie. Trener Dorna rozwiązał to w fajny sposób, który zapewnił nam komfort psychiczny. Dwa dni przed oficjalnymi ogłoszeniami w mediach zadzwonił do wszystkich i indywidualnie przekazał informacje o powołaniu. Zastrzegł tylko, żeby nikomu przedwcześnie o tym nie mówić. To dopiero było trudne! Duma rozpierała, człowiek chciał się pochwalić, a musiał milczeć.
Przejdźmy do Ruchu. Końcówka sezonu była wyjątkowo nerwowa?
- Gorący okres. Graliśmy o utrzymanie, a do tego co chwilę pojawiała się jakaś nowa informacja o stanie klubu. Do tego zawsze była to zła wiadomość. I na boisku, i poza nim wszystko się sypało. Humory były fatalne. Musimy wziąć ten spadek na klatę. Mieliśmy młody skład, nie byliśmy doświadczeni w walce o "życie", atmosfera wokół klubu gęstniała - nie było łatwo.
Pierwszy sezon w Ekstraklasie i od razu spadek. To pewne naznaczenie na CV.
- Na pewno. To nie jest przyjemna sytuacja. Tyle się działo w minionym sezonie, że trzeba byłoby mieć "dupę ze stali", żeby to przetrwać bez żadnego uszczerbku na psychice. Staraliśmy się, jak mogliśmy, ale niestety spadek był nieunikniony.
Zarzucono wam brak zaangażowania w kluczowym okresie walki o utrzymanie. 0:6 ze Śląskiem i 0:3 z Piastem.
- Spotkałem się z takimi zarzutami, ale nie mogę się z nimi zgodzić. Każdy z nas próbował walczyć. Ze Śląskiem podłamała nas bramka zaraz po przerwie na 0:2, a potem już się potoczyło. Zagraliśmy fatalnie. Z Piastem było inaczej. Długo było 0:0, a potem dostaliśmy bramkę z niczego i cały plan się posypał. Z grą w grupie spadkowej wiąże się olbrzymia presja, to nam ciążyło. Do tego zabrakło nam doświadczenia w walce o utrzymanie, ale to nauka na przyszłość i z tego też można wyciągnąć wnioski. Inna sprawa, że teraz nawet nie wiemy, czy w ogóle zagramy w I lidze, do której spadliśmy, bo tyle jest zawirowań wokół Ruchu, że można się pogubić w przeróżnych sprzecznych komunikatach.
Mieszkasz w Arłamowie w jednym pokoju z Patrykiem Lipskim?
- Nie, akurat z Mariuszem Stępińskim.
Ale na pewno masz okazję z porozmawiać na zgrupowaniu, a wiadomo, że regularnie przekonuje swoich byłych kolegów z Ruchu, by ci poszli w jego ślady i rozwiązali kontrakt lub po prostu zmienili pracodawcę.
- Jesteśmy dorosłymi ludźmi i każdy sam decyduje o swoich wyborach. Znam od środka sytuację, w której Patryk podejmował decyzję o odejściu. On chciał z nami zostać, dogadać się z zarządem, ale nie udało mu się dojść do porozumienia. Ucierpiały na tym obie strony. "Lipa" został bez klubu i nie grał, a nam brakowało jego wsparcia podczas walki w grupie spadkowej, gdzie każdy zawodnik, nie mówiąc już nawet o kimś grającym na jego poziomie, był nam potrzebny. Śląsk, Piast i Cracovia - te mecze zdecydowały o naszej degradacji, a odbywały się one co trzy dni, więc naprawdę potrzebowaliśmy większej ilości piłkarzy do rotacji. Szkoda, że tak wyszło. Mimo to szanuję jego wybór.
Dopuszczasz możliwość gry w I lidze, bo już nawet nie wspomnę o niższych poziomach rozgrywkowych?
- Mam jeszcze półtoraroczny kontrakt z Ruchem, więc dopuszczam taką myśl, ale inna sprawa, czy bym chciał tam grać. Jestem jeszcze młody, rozegrałem dopiero pierwszy pełny sezon w Ekstraklasie, nie pokazałem jeszcze wszystkiego, mam duże rezerwy i nie ukrywam, że chciałbym na sezon 2017/18 znaleźć klub w elicie. Z gry w I lidze nie byłbym szczególnie zadowolony, ale potraktowałbym to jako wyzwanie i okazję do udowodnienia mojej wartości. Zresztą znam klimat tych rozgrywek, bo wcześniej występowałem tam w Wigrach Suwałki, choć, bądźmy szczerzy i nie owijajmy w bawełnę, wolałbym uniknąć ponownego powrotu na zaplecze Ekstraklasy.
źródło: dogrywka24.pl