- Z dnia na dzień czuję się lepiej. W środę trenowałem już z piłką, ale były to zajęcia indywidualne. Fizjoterapeuta Włodzimierz Duś i lekarz Michał Glogasa byli nawet pozytywnie zaskoczeni, że na drugi dzień, po tym jak nie dokończyłem spotkania, nie miałem nawet opuchlizny. I to dobry znak. Nie muszę nawet brać środków przeciwbólowych. Czasami odczuwam w tym miejscu lekkie kłucie, ale to nie jest nic uciążliwego. Możliwe, że w piątek będę trenował już razem z drużyną, a o tym, czy zagram przeciwko Jagiellonii, zdecyduje oczywiście trener - mówi Rafał Grodzicki, który w rozmowie z portalem KatowickiSport.pl opowiedział m.in. o zasadach panujących w szatni Niebieskich. Prezentujemy wybrane fragmenty.
W drużynie Ruchu nie ma różnic pokoleniowych?
Rafał Grodzicki: - Na początku poprzedniego sezonu były takie, ale szybko zatarło się to. Większość tych młodych chłopaków najpierw bała się nawet podejść do mnie, przywitać, zagadać. Ja, Łukasz, czy Maciek musimy zrobić ten pierwszy krok, zachęcić ich do rozmowy, a później idzie to już jak z płatka. Nie ma u nas podziału na starszyznę i młodych. Rozmawiamy na każdy temat, doradzamy w różnych kwestiach, ale sami też uczymy się od nich pewnych sloganów, zachowań.
Średnia wieku chorzowskiej drużyny jest coraz niższa. Czy grał pan już w swojej karierze w zespole, gdzie było tylu młodych chłopaków?
- Podobnie było, gdy występowałem w Bełchatowie, a zespół prowadził Orest Lenczyk. Miałem wtedy dwadzieścia kilka lat i w szatni było wielu graczy w moim wieku. Do tych starszych należeli Piotr Lech, Mariusz Ujek czy Edward Cecot, który był wtedy ikoną, ale od początku nie było między nami dystansu. Współcześnie w tych relacjach przeszkadzają technologiczne nowinki. Nastolatkowie przychodzą do szatni i zamiast porozmawiać, wyciągają telefony komórkowe, a później klikają, surfują po internecie... Dlatego w poprzednim sezonie, razem z Markiem Szyndrowskim, wprowadziliśmy zakaz używania w szatni telefonów. Nikt nie oponował i od razu wpłynęło to pozytywnie. W Ruchu zawsze było tak, że przyjeżdżało się na Cichą na trening przynajmniej godzinę wcześniej, aby porozmawiać z kolegami, powygłupiać się, pożartować. Telefony wpłynęły na to, że te relacje zacierały się, młodzi wstydzili się do nas podejść i woleli wpatrywać się w smartfony. Na szczęście to zmieniło się i znowu jest fajnie, wesoło.
(...)
Dalej jest pan DJ-em w szatni Ruchu?
- Za to, jaką muzykę puszczamy, jestem odpowiedzialny ja oraz Mariusz Stępiński. Nie puszczam jednak żadnych staroci, czyli utworów, którymi zachwycałem się będąc nastolatkiem. Zresztą Mariusz przyniósł kawałki, które były puszczane w szatni Polaków podczas Euro. Są tam polskie piosenki utrzymane w stylu rapu, hip-hopu, czy popu. U nas w szatni jednak nie leci disco-polo. Kiedyś Patryk Lipski w jednym z wywiadów mówił, że słuchamy takiej muzyki. Dziwne... Może pomyliły mu się gatunki muzyczne.
źródło:
KatowickiSport.pl