Ostatni tydzień zdominował temat niemałej pożyczki, jakiej miasto Chorzów ma udzielić Ruchowi. Jeszcze w poniedziałek władze tak miasta, jak i klubu utrzymywały oficjalnie, że podpisanie stosownych dokumentów to kwestia dni i powrotu do Polski prezydenta Andrzeja Kotali. Prezydent wrócił i... wprawił wszystkich w osłupienie. Okazało się bowiem, że Ruch nie przedstawił wystarczających gwarancji finansowych, by otrzymać 18 milionów, więc on pożyczkę wstrzymuje.
***
- Nie udzielę pożyczki w wysokości 18 mln zł, na którą pan prezes Ruchu nie przedstawił zabezpieczeń - zakomunikował prezydent Kotala, który ma z udzieleniem pożyczki spory problem. Z jednej strony zapewnił kibiców (a więc i wyborców) o tym, że miasto przeleje pieniądze. Z drugiej nabrał obaw, widząc, jak licha jest sytuacja finansowa działaczy klubu. Podobno obawiał się nawet, że do magistratu mogą zawitać urzędnicy CBŚ i oskarżyć go o niegospodarność. W końcu puściły mu nerwy i publicznie domagał się dymisji Smagorowicza.
***
W piątek odbyło się spotkanie, na którym pojawili się Smagorowicz, Kotala i przedstawiciele kibiców. Ustalenia są takie: przedstawiciele miasta podtrzymali chęć udzielenia klubowi pożyczki w wysokości 18 milionów, jednocześnie licząc na twarde zabezpieczenia, np. w postaci majątku. Centralną i być może kluczową postacią dla sprawy jest Aleksander Kurczyk, przewodniczący Rady Nadzorczej. To on zapewnił już zabezpieczenie pierwszej transzy i być może zapewni kolejne. Na spotkaniu Kotala wycofał się też z wcześniejszych słów, w których domagał się zmiany prezesa: - Podczas czwartkowej sesji padły ostre słowa, ale należy je traktować raczej jako próbę zmobilizowania Prezesa Ruchu do większej aktywności przy przedstawianiu twardych zabezpieczeń pożyczki - stwierdził Kotala.
***
Wiele powinno się wyjaśnić w najbliższy czwartek - wtedy odbędzie się nadzwyczajna sesja Rady Miasta. Wygląda jednak na to, że kibice, którzy martwią się o najbliższą przyszłość Ruchu, mogą odetchnąć z ulgą. Apostołem dobrych wieści okazał się Krzysztof Sachs, przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN: - Przypuszczam, że 6 mln złotych to kwota, która wystarczy klubowi na spłatę zadłużeń krótkoterminowych. Tak więc, nieotrzymanie przez Ruch licencji na grę w ekstraklasie jest mało prawdopodobne.
***
Można odnieść wrażenie, że z każdym kolejnym tygodniem postać Dariusza Smagorowicza staję się coraz bardziej kontrowersyjna. Przetrwał już niejedną burzę i wciąż trwa na stanowisku. Pytanie, czy przetrwa kolejną? Ciekawego wywiadu gazecie "Sport" udzielił Wojciech Grzyb. Zdradził w nim, że w 2009 roku był o krok od podpisania kontraktu z... Legią Warszawa! Człowiekiem, który namówił go na pozostanie w Chorzowie, był właśnie Smagorowicz. Jednocześnie "Grzybek" zastrzega: - (...) oczywiście to nie może mocno wpływać na ocenę jego dzisiejszych poczynań.
***
Twitter, facebook i YT oszalały na punkcie maskotki Ruchu! Trzeba przyznać, że Adler w nowej odsłonie to marketingowy strzał w dziesiątkę. Udowodnił już, że potrafi zmobilizować piłkarzy, zmotywować kibiców, a teraz pokazał, że ma dobre serce. Wziął udział w akcji "nie kręć, że wpłacisz", którą przemianował na "niy ciulej, że wpłacisz". Jak wypadł, można zobaczyć
tutaj. Do akcji zaprosił też Piotra Ćwielonga - oto,
jak wypadł "Pepe".
***
W piątek wspominaliśmy Gerarda Cieślika. Okazją była rocznica jego urodzin. Na naszej stronie ukazał się interesujący tekst wspominkowy. Zachęcamy do jego lektury
tutaj.
***
Wszyscy, którzy mieli w pamięci marcowy mecz Ruchu z Cracovią mieli prawo liczyć na świetne zawody w piątek. Niestety, powtórki z rozrywki nie było. Piłkarze obu drużyn stworzyli słabiutkie widowisko, które w dodatku okraszone zostało nerwową atmosferą na trybunach, związaną z zamieszaniem wokół pożyczki. Niebiescy polegli i wciąż nie są w stanie odczarować obiektu przy Cichej - nie wygrali na nim od grudnia.
***
Na szczęście wydarzył się też pozytywny akcent. Debiut w Ekstraklasie zaliczył Przemysław Bargiel. Trybuny skandowały jego nazwisko jeszcze przed wejściem na plac gry. Trema go nie sparaliżowała, debiut był okazały. Odbiór piłki na własnej połowie, kilka nieszablonowych podań i "meldunek" zaraz po wejściu, gdy bez pardonu sfaulował rywala. Przynajmniej skauci z Monaco, Frankfurtu, Berlina czy Bordeaux nie wracali z pustymi notesami.
źródło: Niebiescy.pl